„Każdy, kto posiada choć odrobinę wrażliwości, wie, że osoby o wielkim sercu bardziej są wdzięczne za wszelkie oznaki miłości wobec osób, które one same kochają, niż wobec samych siebie. Również Chrystus raduje się tym, że Kościół z wielką wrażliwością odnosi się do Jego Matki.” - Juan Luis Lorda „Być chrześcijaninem”.
Matka Boleściwa
Wypowiedziane przez Maryję „niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38) dla wielu z nas mogłoby okazać się zbyt ryzykowne. Trudno by nam było zgodzić się na coś, o czym nie mamy pełnej wiedzy, a tym bardziej jeśli nasza zgoda miałaby się wiązać z jakimiś trudnościami, wewnętrznymi kryzysami czy niepokojem. Współczesny człowiek lubi się czuć bezpieczny, lubi być zabezpieczony od jakichkolwiek niepożądanych sytuacji. Tymczasem Maryja postępuje na przekór myśleniu wielu dzisiejszych ludzi. Ona nie stawia warunków, nie żąda nawet gwarancji, że słowa, jakie wypowiedział do Niej Boży Posłaniec, w pełni się spełnią. Jednak tajemnicze słowa pozdrowienia anielskiego wskazują na Jej nadzwyczajną świętość. Już wtedy, poprzez przyjęcie poselstwa archanioła, Maryja znalazła się w kręgu Bożego działania. Już wówczas Bóg był z Nią i napełniał Ją Swoją łaską, aby w duchu zaufania przetrzymała trudy życia, które wierny lud określa mianem „siedmiu boleści”. Począwszy od proroctwa Symeona, poprzez ucieczkę do Egiptu, zgubienie Jezusa podczas pielgrzymki do świątyni jerozolimskiej i spotkanie umęczonego Jezusa na drodze krzyżowej czy Jego ukrzyżowanie, śmierć oraz złożenie martwego ciała Zbawiciela w Jej ramionach oraz złożenie do grobu, Maryja kroczy drogą świętości, na której jednak jest wiele trudności i wiele prób. Bóg poprzez służbę Maryi zapoczątkował odkupienie świata, w którym nie chodziło mu wcale o moc ani mądrość, ani też chwałę, gdyż będąc Wszechmocnym Panem sam w sobie zawiera takie przymioty. On szukał zupełnie czegoś innego. Szukał pokory, miłości i ofiary. Takimi właśnie cechami odznaczała się Maryja, pełna łaski i otwarcia na Boże plany. Przypatrując się Jej życiu, można zauważyć, że współpraca Maryi w wielkich Bożych planach niczym nie różniła się od misji wielu kobiet. Prócz tych trudnych dla Niej chwil, były i takie dni, która spędzała w zaciszu Nazaretu, wykonując codzienne, zwykłe obowiązki. Nosiła wodę ze studni, wyrabiała ciasto na przygotowanie chlebowych placków, szyła, a przede wszystkim sprawowała opiekę nad dorastającym Jezusem. Poświęcając niezliczoną liczbę godzin na to domowe krzątanie się, które przecież wówczas było takie ciężkie, Maryja wkładała we wszystko swą wielką miłość. Ona uczy nas, jak wykonywać z miłością obowiązki dnia codziennego. Uczy nas mówić Jezusowi: „To dla Ciebie Jezu robię to wszystko!” Przesłanie, które niesie Maryja, jest zachętą do wykonywania obowiązków każdego dnia naszego życia z miłością i z wielkim zaufaniem w momentach trudnych, kiedy to różne nawałnice uderzają w nasz dom, w nasze życie. Ona wiodła życie ukryte, była w cieniu Swego Syna i dlatego Kościół nazywa Ją często „Alma Mater”, Matką ukrytą i tajemniczą, jak to podkreśla św. Ludwik Maria de Montfort. Była ubogą kobietą, nie miała żadnego bogactwa. Często zdarza się tak, że w Bożych planach najważniejsze są te bogactwa, których my, ludzie, nie umiemy lub nie chcemy w żaden sposób dostrzec i ocenić. Nadprzyrodzona wartość życia Najświętszej Dziewicy nie zależała bowiem od dokonywania rzeczy wielkich, lecz od wiernej Jej zgody z wolą Bożą, aż po krzyż Jej Syna, aż po niewypowiedziane boleści Jej serca. Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że gdyby czynienie rzeczy wielkich było warunkiem koniecznym w służbie Bogu, to wówczas tylko nieliczni mogliby się cieszyć tym przywilejem, a większa część ludzi byłaby skazana na życie na marginesie Bożych planów. Wiara i zaufanie Maryi osiągają swój szczyt w kontekście wydarzeń z Golgoty (J 19, 25-27). W momencie, kiedy stała pod krzyżem i kiedy stała się Matką Bolesną, a potem obejmowała Swoimi ramionami martwe ciało Jezusa tak, jak to robiła niegdyś gdy był jeszcze dzieckiem, doświadczała wtedy największej próby Swej wiary, w której musiała przekroczyć próg śmierci własnego syna. Ufała, że Jej wiara w Chrystusa nie zostanie wraz z nim pogrzebana, ale że razem z Nim zmartwychwstanie. Maryja nie przestawała zachowywać wewnętrznej ufności w realizację Bożej obietnicy Zwiastowania i wyczekiwała cierpliwie, w milczeniu, na jej spełnienie się w poranek Zmartwychwstania. Nie zawiodła się!
Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej
Franciszkanie osiedlili się w Krakowie w 1237 roku. Zgodę na to wyraził ówczesny biskup, Wisław, a kapituła krakowska podarowała teren pod budowę ośrodka duszpasterskiego. Z ofiar składanych przez ogromną rzeszę wiernych wybudowano kościół i klasztor. Jest to jedyny klasztor na ziemiach polskich, który nieprzerwanie istnieje do dnia dzisiejszego. Na początku kościół wybudowany był na planie krzyża łacińskiego na wzór kościoła św. Franciszka w Viterbo. W roku 1249 odbyła się w klasztorze pierwsza kapituła prowincjalna i ten rok przyjmuje się jako datę konsekracji kościoła. W swojej długoletniej historii, zarówno kościół (dziś posiada tytuł Bazyliki Mniejszej) jak i klasztor doznawały wielu klęsk i nieszczęść, jak kradzieże, rabunki, a zwłaszcza pożary. Po każdej z tych klęsk franciszkanie zawsze dźwigali z ruin, zarówno kościół jak i klasztor, aby mogły pełnić swoją wyjątkową rolę w prowincji. Pod koniec XIX wieku wschodnia część kościoła otrzymała polichromię Stanisława Wyspiańskiego o motywach roślinnych. Wyspiański jest także autorem projektu unikatowych witraży wykonanych w Insbruku. Wszystkie zachwycają wiernych, którzy nawiedzają bazylikę i cudowną kaplicę Matki Bożej, ale na szczególną jednak uwagę zasługuje potężny witraż Boga Ojca przedstawionego w momencie stwarzania świata. To zachwycające dzieło jest umieszczone nad chórem kościelnym. Ze współczesną świątynią złączone są trzy kaplice. Ta ostania jest miejscem wyciszenia i szczególnej modlitwy. To właśnie tutaj znajduje się bezcenny skarb całej bazyliki – łaskami słynący obraz Smętnej (tzn. Smutnej) Dobrodziejki pędzla mistrza Jerzego z początku XV wieku. Została ona utworzona z północnego ramienia XV- wiecznych krużganków, z zachowanym gotyckim sklepieniem żebrowym. Dziś jest to miejsce adoracji Najświętszego Sakramentu, gdyż Matka jest zawsze blisko Swego Syna. Duchowość św. Franciszka z Asyżu cechowała się szerzeniem kultu pasyjnego. Już w XV wieku przy krakowskim kościele istniało stowarzyszenie czcicieli Pana Jezusa Cierpiącego i Matki Bożej Bolesnej. Jego kontynuatorem było Arcybractwo Męki Pańskiej, o powszechnie używanej nazwie „Bractwo Politowania Męki Jezusowej i Bolesnej Matki Jego Dziewice Maryi”. Jednak w okresie porozbiorowym znalazło się ono w stanie upadku. Wówczas bardzo szybko rozwijał się kult Matki Bożej Bolesnej, skupiony wokół Jej cudownego obrazu. Wyrazem tego kultu było pozwolenie na erekcję Bractwa Matki Bożej Bolesnej, które wystawił generał serwitów o. Jan Anioł Mondan (1881 r.), a które aprobował biskup krakowski Albin Dunajewski. Bractwo nie zostało jednak erygowane. Jedenaście lat później nowy generał serwitów o. Andrzej Corrado potwierdził poprzednie zezwolenie, które ponownie podpisał Albin Dunajewski, wówczas już jako kardynał. Na tej podstawie gwardian krakowski o. Daniel Bieleń dokonał erekcji bractwa pod nazwą „7 Boleści Najświętszej Marii Panny”. Od tego czasu bractwo ma swego promotora w osobie jednego z ojców krakowskiego klasztoru. Zasadniczym jego zadaniem jest przyjmowanie nowych wiernych do bractwa, prowadzenie księgi wpisowej, poświęcanie koronek i szkaplerzy Matki Bożej Bolesnej oraz odprawianie nabożeństw brackich. Bractwo nie miało jednak i nadal nie posiada ścisłej organizacji, a więc stałej organizacji. Po swoim powstaniu, a więc w momencie gdy kraj był pod zaborami, niemożliwe było stworzenie jakiejkolwiek stałej administracji, gdyż członkowie bractwa byli rozsiani po wszystkich ziemiach polskich, a nawet poza jej granicami. Po dzień dzisiejszy bractwo stanowi rodzaj luźnego stowarzyszenia, którego członkowie, poprzez rozpamiętywanie męki Chrystusa i boleści Jego Matki, starają się wdrażać na co dzień ewangeliczne przesłanie: żyć godnie i szlachetnie mając zawsze na uwadze miłość Boga i bliźniego. Dla uczczenia siedmiu boleści Matki Bożej członkowie bractwa odmawiają siedem razy „Ojcze nasz” i siedem razy „Zdrowaś Mario”, a w niedzielę lub w piątek odmawiają koronkę do siedmiu boleści NMP. Wśród członków bractwa znalazła się również Marianna Kolbe, matka św. Maksymiliana oraz Aniela Salawa, którą Jan Paweł II beatyfikował na Rynku Krakowskim dnia 13 sierpnia 1991 roku i której relikwie znajdują się w kaplicy Męki Pańskiej, naprzeciw kaplicy Smętnej Dobrodziejki.
Cudowny wizerunek
Łaskami słynący obraz Matki Bożej Bolesnej jest dość pokaźnym, późnogotyckim dziełem. Jego wymiary to 160 x 260 cm. Obraz ten, namalowany na drewnie, uchodzi za najświetniejsze dzieło mistrza Jerzego, o którym mówiono, że jest „mistrzem Rodziny Matki Bożej”. Obraz przedstawia postać stojącej Madonny, więcej niż naturalnych rozmiarów. Artysta po mistrzowsku przedstawił w rysach twarzy i całej postaci zastygłą boleść i smutek. Zaczerwienione i przepełnione łzami oczy, układ ust, załamane ręce, a także suknia brunatnego koloru, niebieski płaszcz i otoczona białą chustą twarz, wszystko to uwydatnia boleść Matki patrzącej na umierające na krzyżu dziecko. Dodatkowym elementem symbolizującym macierzyńskie cierpienie, bezpośrednio nawiązującym do proroctwa Symeona, jest widok miecza przeszywającego serce Maryi. Tło obrazu ma złoty deseń, przez co wspomniany miecz zdaje się być niezbyt dobrze widoczny. W czterech rogach obrazu widnieją aniołowie trzymający narzędzia Męki Pańskiej, Oni również pogrążeni są we smutku. Z tym obrazem, od wieków słynącym łaskami, na co wskazują liczne wota, związana jest tradycja ułaskawiania przez Smętną Dobrodziejkę skazanych na śmierć zbrodniarzy. Udzielenie amnestii odbywało się na mocy przywileju przyznawanego przez samych królów polskich pierwszemu w Polsce Bractwu Męki Pańskiej. Otóż w Wielki Czwartek więźniowie spowiadali się i przyjmowali Komunię św.. Potem prowadzono ich do kaplicy Matki Bożej Bolesnej, następnie do kaplicy Męki Pańskiej, gdzie po nabożeństwie przywracano im wolność. Tak pisano o tym wydarzeniu, którego świadkiem była Smętna Dobrodziejka : „Przed tym obrazem grzeszni wielkimi ciężarami nieprawości obciążeni za przyczyną tej Panny od Pana Boga pociechy odnoszą… Ludzie w różnych frasunkach, kłopotach i jakichkolwiek dolegliwościach będący, gdy się tam z nabożeństwem ofiarują, za pomocą Bożą i niezwłoczną przyczyną Panny Błogosławionej to, o co proszą, otrzymują. Jest to obraz na wejrzenie żałobny, do skruchy i do łez wylania każdego pobudzający”. Dawniej ściany cudownej kaplicy pokryte były wieloma obrazami wotywnymi. Niestety podczas pożaru w 1850 roku wszystkie spłonęły, a w niewytłumaczalny sposób ocalał tylko wizerunek Matki Boskiej Bolesnej. Mieszkańcy Krakowa i duchowieństwo, z wdzięczności za łaski otrzymywane za wstawiennictwem Smętnej Dobrodziejki, poczynili starania o koronację cudownego obrazu. Uroczysta koronacja, w której uczestniczyło 40 tyś. pielgrzymów oraz licznie zgromadzone duchowieństwo, odbyła się 20 września 1908 roku. Kardynał Jan Puzyna udekorował cudowny wizerunek koroną papieską, która jest wzorowana na andegaweńskiej koronie św. Jadwigi Królowej. Łaskami słynący obraz Matki Bożej robi ogromne wrażenie na wiernych, którzy się w niego wpatrują. Nikt nie ma wątpliwości, że Madonna o oczach pełnych łez przeżywa jedną z największych prób swego życia. Jednak Jej głęboki smutek jest szkołą nadziei dla tych wszystkich, którzy proszą Ją o pomoc. Smętna Dobrodziejka jawi się jako ta, która poznała narastającą siłę wrogości i odrzucenia, która – jak to powiedział Benedykt XVI w encyklice o nadziei chrześcijańskiej „Spe Salvi” – stopniowo narastała wokół Jezusa, aż do godziny krzyża, gdy musiała patrzeć na Zbawiciela, potomka dawidowego, Syna Bożego umierającego jako ten, który był „przegrany”, wyszydzony i powieszony między dwoma łotrami. Być może w tamtej tak strasznej godzinie Maryja, jak to mówi Ojciec Święty, na nowo w Swoim sercu usłyszała słowa anioła „Nie bój się Maryjo” {Łk 1,30}i „Jego panowaniu nie będzie końca” {Łk 1,33}. Z taką wiarą, będąc Matką wszystkich wierzących, Maryja podążała ku porankowi Wielkiej Nocy. Jej wiara była pewnością nadziei, która była w stanie pokonać mrok śmierci na krzyżu i Wielkiej Soboty. Smętna Dobrodziejka uczy nas wierzyć i żywić nadzieję w chwilach, które według ludzkiej logiki przynoszą tylko smutek, rozczarowanie, łzy i poczucie bezsensu.
Sługa Boży Jan Paweł II
Związki Karola Wojtyły z Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej datują się na rok 1938, a więc wtedy gdy był jeszcze studentem. Już wówczas często przychodził tutaj na modlitwę. Nieraz dochodziło do tego, że zatopionego w modlitwie księdza, potem biskupa, arcybiskupa i kardynała Wojtyłę zaskakiwał jeden z franciszkanów zamykających świątynię. Z czasem, nad ulubioną ławką z lewej strony nawy głównej bazyliki – zaraz od wejścia zachodniego – umieszczono specjalną lampę dla tak zacnego gościa. Jeszcze w latach pontyfikatu Jana Pawła II ławka ta została opatrzona metalową tabliczką z napisem: „Tu modlił się Ojciec Święty Jan Paweł II”. W kaplicy Męki Pańskiej przyszły papież w każdy piątek Wielkiego Postu odprawiał prywatną Drogę Krzyżową o godzinie 15.00. Z jego inicjatywy organizowano również w bazylice tzw. „noce krakowskie”, których uczestnikami byli specjaliści wielu dziedzin: lekarze, genetycy, biolodzy, filozofowie, teolodzy oraz obrońcy życia dzieci nienarodzonych. W czasie swojej biskupiej posługi w Krakowie, Karol Wojtyła wprowadził zwyczaj żegnania starego roku i witania nowego mszą świętą odprawianą w bazylice o północy. Już jako papież dwukrotnie nawiedził bazylikę i modlił się przed cudownym wizerunkiem Matki Boskiej Bolesnej. W czasie pamiętnych dni kwietniowych 2005 roku, kiedy wierni czuwali na modlitwie w intencji chorego papieża, bazylika przez wiele nocy nie była w ogóle zamykana, a plac pomiędzy nią a Pałacem Biskupim ze słynnym oknem papieskim, przekształcił się w miejsce modlitwy. Tutaj palono świece, śpiewano pieśni i czuwano w nadziei, że słowa i nauka papieża, który odszedł do domu Ojca, nie odejdą w zapomnienie.
***
Modlitwa do Matki Bożej Bolesnej
Upadając przed Tobą, o Panno Najboleśniejsza, Niepokalana Maryjo, najpokorniej cześć Ci oddaję, jako Matce Zbawiciela mego, który Bogiem będąc, a Tobie cześć, uszanowanie i posłuszeństwo oddając, nauczył mnie, jaką cześć i uszanowanie winienem Ci składać. Racz, proszę Cię, przyjąć to uczczenie i tę służbę moją, które ci w tej nowennie całym sercem ofiarować pragnę. Tyś jest bezpiecznym schronieniem grzeszników, szczerze pokutować chcących, słusznie się więc do Ciebie uciekam. Tyś Matką miłosierdzia, nie możesz więc być nieczuła na nędzę moją. Tyś po Jezusie cała nadzieja moja, a więc się spodziewam, że nie zechcesz wzgardzić czułą ku Tobie ufnością moją. Uczyń mnie już godnym synem Twoim, bym mógł pełnym prawem zawołać do Ciebie: Matko moja, Matko, okaż mi się Matką
Amen
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |