Ojciec Ryszard Wtorek, jezuita, prawie całe swoje kapłańskie życie spędził w Egipcie. Niedawno, po przymusowym „urlopie” w domu zakonnym w Gdyni, powrócił tam znów pracować.
No ale dlaczego ludzie powstali przeciwko Mubarakowi?
– A to już lepsze pytanie (śmiech). Nastąpiła implozja państwa. Jedną z przyczyn były tzw. dwie prędkości. Części gałęzi gospodarki, np.. telekomunikacja, rozwijały się fantastycznie, jak na Zachodzie. Inne są nadal niesamowicie zapóźnione. W Kairze jest metro, są lotniska, a obszary rolnicze działają jak niezmienione od wieków. Aż 40 proc. Egipcjan to analfabeci! Po 30 latach rządów doszło do olbrzymich dysproporcji. Choć państwo dotuje benzynę, większość ludzi żyje w ubóstwie, często za dwa dolary dziennie. Młodzi nie widzą dla siebie perspektyw. Patrzą na bylejakość sektora publicznego i pytają, w jakim kraju żyją. Wstydzą się tego, że nie można w nim załatwić wielu rzeczy bez łapówki. Młodzi chcieli zmian, chcieli Egiptu na miarę piramid.
Wyjechał Ojciec ze względów bezpieczeństwa?
– Nie musiałem tego robić. Ale szkoła została zamknięta, wprowadzono godzinę policyjną, choć samych ataków na szkołę nie było. Ludzie atakowali wszystko, co symbolizowało władzę, a więc posterunki policji, siedziby partii rządzącej, prezydenckiej i sądy. Moi współbracia Egipcjanie odradzali mi jednak wychodzenie. Byłem z nimi po tych największych demonstracjach na placu Tahrir. Nie było jednak wiadomo, czy grupki ludzi to zwolennicy, czy przeciwnicy prezydenta. Rozmawianie z nimi na te tematy byłoby szukaniem guza. Pewne zagrożenie jednak istniało. Był moment, że policja uciekła, kordony zostały przerwane i miasto wydano na pastwę demonstrantów. Powstały wtedy szybko obywatelskie patrole. Obawialiśmy się, że szkoła może być celem ataku; znajduje się tutaj wyposażenie, komputery etc. Zwłaszcza że zostały rozbite cztery wielkie więzienia i kilkanaście tysięcy kryminalistów wyszło na wolność.
Jak Ojciec widzi przyszłość kraju faraonów?
– W jednym zdaniu: jest dużo nadziei, ale i wiele obaw. Ludzie, którzy doświadczyli wielkiej opresji ze strony rządów Mubaraka, nie będą chcieli – mam nadzieję – poddawać się innej formie ucisku, chociażby ze strony islamskich fundamentalistów.
Wraca też Ojciec do polskich archeologów…
– Ale to tak nieoficjalnie. Byłem kapelanem Polaków, w tym archeologów, których wielu pracuje w Egipcie. Przychodzili na Msze św. i pewnie przez lata nawiązała się przyjaźń. Z naszej archeologii możemy być dumni; jest to zresztą przedwojenna szkoła prof. Michałowskiego. To pierwsza klasa światowa, patrząc chociażby na niesamowite odkrycia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |