Cena dobrego wizerunku, wartość dobrego imienia czy sława świętości to tematy trzydniowych debat Gdańskiego Areopagu (25–27 marca br.), których wspólnym mianownikiem była kolejna alegoria umieszczona na gdańskiej Złotej Bramie.
Niesława PRL
Ostatniego dnia debata dotknęła m.in. trudnego tematu ujawnienia teczek i kwitów z IPN-u. – Jest to kwestia pytania: lepiej wiedzieć czy nie wiedzieć? – rozpoczął Antoni Dudek, politolog i historyk, pracownik naukowy Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ oraz IPN. Ryzyko związane z udostępnianiem zasobów archiwalnych jest dwojakie. Po pierwsze w zasobach możemy napotkać dokumenty, które będą zawierały informacje fałszywe, mogące zaciążyć poważnie na życiu wielu ludzi. Stąd w wielu krajach, np. w Wielkiej Brytanii, realizuje się przesłanie trzydziestu, a nawet pięćdziesięciu lat karencji. – Czym innym jest jednak karencja archiwalna w Wielkiej Brytanii, a czym innym w Polsce, która miała za sobą fazę braku demokracji – zauważa Dudek. Z drugiej strony, gdy archiwa otworzymy później, nie będzie już świadków i konfrontacja, walka o prawdę, stanie się niemożliwa. Zdaniem Dudka, archiwa należy jednak otwierać. – W skali społecznej ryzyko ich otwarcia jest warte swojej ceny – podkreślił.
W opinii Janiny Paradowskiej, dziennikarki „Polityki”, czwarta władza ucieka od odpowiedzialności. – Chętnie wydajemy wyroki, a nawet wykonujemy egzekucje. Można by wymienić całą listę ludzi skrzywdzonych przez media, gdzie trudno zrehabilitować się sprostowaniami – przekonuje żurnalistka. – Czy jednak ludzie publiczni nie powinni być przygotowani na to, że można o nich powiedzieć więcej? – spuentował spór Wierzyński.
Wreszcie o dobrym imieniu jako kapitale wypowiedział się naukowiec, matematyk, Andrzej Jacek Blikle (z „tych” Bliklów). Przywołał powojenne losy rodziny Wedlów, którzy rozpoczynali produkcję słodyczy, zamawiając towary na słowo. Także jego ojciec podkreślał, że „nie można poświęcić renomy firmy dla zysku”. Czego zatem brakuje w życiu publicznym w Polsce? Pewnie także tego, co obserwujemy np. w Niemczech. Tam minister obrony narodowej Karl-Theodor zu Guttenberg, ze słynnego rodu szlacheckiego sięgającego korzeniami XIV w., dopuścił się plagiatu w swojej pracy doktorskiej. Medialna gwiazda natychmiast znikła z życia politycznego. Podobnie było z aferą kokainową, w którą zamieszany był wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech Micheal Friedman. – W Polsce tego brakuje. Jest świństwo, ma być reakcja. Do widzenia! – podkreślił Kai Baumann, dyrygent, kierownik artystyczny Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Jego wypowiedź sala nagrodziła brawami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |