Jabłeczna schowała się na odludziu, w lasach i na nadbużańskich mokradłach. To kraniec Polski, kilkadziesiąt metrów przy granicy. Zanurzam się w inny świat.
– Czym była dla nas ta kradzież? Trzeba wiedzieć, czym dla prawosławia jest ikona. Jest żywą Ewangelią. Ewangelię się pisze, ikonę też się pisze – opowiadają mnisi. Wraz z ikoną Onufrego skradziono też XIV-wieczną ikonę Maryi, z napisem „Witaj Matko najszczęśliwsza Króla naszego, wypełnienie przepowiedni proroczych”. Cztery lata później mnisi odzyskali ikony. Musieli zapłacić złodziejom aż 10 tys. dolarów. Smutne nabożeństwo pokutne zastąpiło dziękczynienie. Obie ikony zdobią dziś obrzeża pięknego ikonostasu. To pod nimi pali się najwięcej świec.
Kolejna katolicka wycieczka wchodzi do świątyni. Skąd wiem? Przy wejściu wszyscy klękają. Prawosławni zachowują się inaczej: kłaniają się nisko, kupują świece i całują z namaszczeniem ikonę wystawioną na środku świątyni. Zaczyna się sakrament pokuty (Ispowied’). Wysoki jak topola ojciec Abramiusz podchodzi do ikony. Ustawia się kolejka wiernych. Każdy pochyla się, kapłan zakrywa głowę penitenta stułą (epitrachelion) i spowiada, również pochylony. Jak długo można wytrzymać w tak niewygodnej pozycji?
– Gdy na Grabarkę przychodzą tysiące pielgrzymów, spowiadamy po dwie godziny, a potem zmiana – opowiada ojciec Makary. Ojciec Abramiusz prostuje obolałe plecy. Ale już za chwilę widzę, że kłania się do samej ziemi. Pochylenie.
Modlą się nawet ptaki
Prawosławie zachwyca liturgią. Przez trzy godziny niewielką cerkiew wypełnia jednostajny śpiew. Nie jest to jednak leniwie sączony chorał gregoriański. Słowa mkną często z szybkością błyskawicy.
– Gdybyśmy celebrowali wolno liturgię, wychodzilibyśmy dziś z cerkwi po pięciu godzinach – uśmiecha się ojciec Makary. Ma dwadzieścia pięć lat. Od siedmiu lat jest w Jabłecznej. Dzień zaczyna modlitwą, później zajmuje się wyrabianiem długich żółtych świec. – Gdy się nie spieszymy, robimy spokojnie w trójkę 15 tysięcy takich świec dziennie – opowiada. Wysyła je do cerkwi we wschodniej Polsce. Wierni zapalają je przy ikonach. Gdy weszliśmy pierwszy raz, w ocienionej, pełnej mroku świątyni paliło się ich kilkadziesiąt.
Jeszcze długo po wyjściu z cerkwi słyszę śpiew modlitwy Jezusowej Gospodi pomiłuj. Po trzech godzinach modlitwy powtarzają ją drzewa i ptaki. Wszystko żyje liturgią i śpiewa Gospodi pomiłuj. Wsiadam do samochodu. Wracam na Zachód. Warkot silnika zagłusza klekot bocianów. Prawosławnych?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |