Wojownicy idą na wojnę
Każdy nowo pobłogosławiony animator nosi na szyi znak swej posługi w Ruchu Światło-Życie. Tadeusz Warczak/ GN

Wojownicy idą na wojnę

Brak komentarzy: 0

Ks. Ireneusz Okarmus; GN 37/2011 Kraków

publikacja 21.09.2011 06:30

Katarzyna jest studentką reklamy i marketingu. Mówi, że stara się być „żywą reklamą Jezusa”, ale nie za pomocą pustych słów, lecz przez postawę i czyny w prozaicznych sytuacjach. Jest jedną z 34 pobłogosławionych ostatnio animatorek oazy.

- Na wszelkie zestawienia statystyczne powinniśmy patrzeć w szerszym kontekście. Z jednej strony liczba uczestników tegorocznych rekolekcji może być dla kogoś mało imponująca (1580), ale jeśli się weźmie pod uwagę, że żyjemy w zlaicyzowanym świecie, gdzie młodzież ma mnóstwo różnych form wypoczynku wakacyjnego, jest to liczba niemała. To prawda, że ilość animatorów pobłogosławionych w tym roku do posługi jest kilka razy mniejsza niż to było 20 lat temu. Ale wyciąganie z tego wniosków, że oaza już się przeżyła, byłoby nieuprawnione – podkreśla ks. Mariusz Susek, nowy diecezjalny moderator ruchu w naszej archidiecezji.

Słudzy Jezusa i Kościoła

Młodzi ludzie przechodzący całą formację oazową i podejmujący zadania animatora są prawdziwą duchową elitą Kościoła. Potrafią w rozmowach ze swoimi rówieśnikami bez lęku i wstydu podjąć trudne tematy dotyczące wiary w Boga, Kościoła, zasad moralnych. Michał studiuje informatykę na AGH. Od roku animatorem liturgicznym. Mówi, że wśród kolegów z roku zna takich, którzy otwarcie mówią, że są ateistami. – Rozmowy z nimi na tematy wiary to okazja do dawania świadectwa Chrystusowi i wykorzystania wiedzy religijnej zdobytej na rekolekcjach oazowych.

Katarzyna jest studentką II roku na kierunku reklamy i marketingu. Mówi, że stara się być „żywą reklamą Jezusa”, ale nie za pomocą pustych słów, lecz przez postawę i czyny w prozaicznych sytuacjach. – Mam nadzieje, że Pan Jezus kiedyś mnie rozliczy z tego, czy kogoś do Niego przyciągnęłam. Bycie animatorem to odpowiedzialność za drugiego człowieka. Często spotykam ludzi, których prowadziłam na rekolekcjach wakacyjnych. I oni mi przypominają wtedy jakieś rozmowy i słowa, które mówiłam. To mi uświadamia, jak wielka jest odpowiedzialność za formowanie drugiego człowieka, za jego wiarę.

Michał jest studentem drugiego roku administracji publicznej. W tej chwili jest po pierwszym roku szkoły animatora. Za rok chce przyjąć błogosławieństwo. Jest przekonany, że najważniejsza jest postawa życia wypływająca z wiary i gotowość przyznawania się do Chrystusa.

Rozmawiając z animatorami i animatorkami, można się przekonać, że są to ludzie mający świadomość odpowiedzialności za Kościół, za to, jak będą go postrzegać ludzie nie identyfikujący się z nim. Mariusz skończył studia, jest mężem, ale dalej pełni posługę animatora – Staram się towarzyszyć w drodze do Boga tym, dla których jestem animatorem. Widzę siebie jako „wojownika Pana”, gotowego na walkę ze złem i przygotowanego, aby innych na tę wojnę prowadzić. I najważniejsze jest to, aby wytrwać. Pracuję w środowisku ludzi, którzy co najwyżej sympatyzują z Kościołem. W tej sytuacji mógłbym się zachowywać tak, jak oni. Ale ja nie ukrywam tego, że jestem w Ruchu Światło-Życie. Wiem, że oni patrzą na Kościół przez pryzmat tego, jak ja się zachowuję, jak się wypowiadam, ale też jakim jestem fachowcem w pracy. Mam ciekawy zawód. Tworzę reklamy. I tu jest też problem. Bo najprostszą reklamą skierowaną do mężczyzn jest roznegliżowana dziewczyna. Ja walczę o to z klientami, aby zaproponować coś innego. Nawet kilka razy straciłem intratne zlecenia, bo nie chciałem robić tego, co oni proponowali. Ale wewnętrznie czuję się spokojny. Okazałem wierność Chrystusowi, który mnie prowadzi.

oceń artykuł Pobieranie..