Nawłoć
Nawłoć
Roślina może i ładna, ale niestety inwazyjna...
Henryk Przondziono / Foto Gość

Spotkania z przyrodą: Spacer z gąsienicą w tle

Ewa Winiarska-Drzyzga

publikacja 21.09.2025 13:13

Tym razem moje i Męża odkrywanie coraz to nowych zieloności w naszym mieście przybrało formę zorganizowaną. Dołączyliśmy do specjalnego spaceru przyrodniczego po dzielnicy Rozbark.

Wystarczy stanąć przy niewielkim pasie zieleni między chodnikiem a ulicą, żeby odnaleźć tam wiele ciekawych gatunków roślin, zarówno rodzimych, jak i obcych. Niektóre można zjeść, jak na przykład koniczynę czerwoną. Słodki posmak drobnych rurek zebranych w kwiatostan różowej główki pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa. Tak, nawet niegodny uwagi trawnik rozjechany przez samochody może dużo powiedzieć o bioróżnorodności miejskiej przyrody. Wkracza tu jednak kwestia roślin inwazyjnych, których przybywa, a w konsekwencji wiele naszych rodzimych ubywa. Na swojej spacerowej drodze spotkaliśmy nie tylko oczywistą już inwazyjną nawłoć kanadyjską, czy rdestowiec (oj, dużo tego, naprawdę dużo), lecz także przymiotno białe, przymiotno kanadyjskie, czy klon jesionolistny.

Na końcu ulicy część spacerowiczów zanurzyła się w gęstwinie jeżyn. Dziko rosnąca jabłonka również kusiła swoimi, jak się okazało, pysznymi owocami. Wzmocniliśmy się zatem tą słodką soczystością i kontynuowaliśmy eksplorowanie miejskich przestrzeni.

Doszliśmy do zrujnowanej kamienicy. Wzór z kolorowej, klinkierowej cegły świadczy o jej niegdysiejszym pięknie i bogactwie. Dziś grozi jej ruina. Ludzie przestali się nią interesować, więc na scenę wkroczyły rośliny (natura nie lubi próżni). Mamy tu przykład sukcesji wtórnej, gdzie przyroda bierze w swoje posiadanie tereny porzucone przez człowieka. Front kamienicy zaczynają już przesłaniać sporych rozmiarów klony i inne drzewa.

Trociniarka czerwica

Trociniarka czerwica
Alfried h. / CC-SA 2.5

Gwiazdą spaceru okazała się jednak trociniarka czerwica – tłusta, ogromna (około dziesięciocentymetrowa) bordowawa, błyszcząca gąsienica. Spotkaliśmy ją na chodniku w okolicach wiaduktu kolejowego. Widać było, że jest już dobrze odżywiona. Może szukała miejsca na przepoczwarzenie się? Będzie z niej spory motyl. Jak wyczytałam w książce Henryka Sandnera „Owady”, gąsienice trociniarkowatych są w stanie przeciąć nawet metal, takie mają mocne szczęki. Żywią się przede wszystkim drewnem, zwłaszcza wierzb i topoli.

Wraz z Mężem wróciliśmy do domu z różnymi, pozyskanymi po drodze nasionami – teraz jest najlepszy czas na ich zbieranie. Lubię hodować rośliny z nasion – trzeba się trochę uzbroić w cierpliwość, ale potem jest radość, kiedy coś nieśmiało zaczyna wyrastać, przeobrażając się w charakterystyczną dla swojego gatunku roślinę. Najbardziej spektakularnymi do tej pory naszymi osiągnięciami w hodowli roślin z nasion przyniesionych ze spacerów są hibiskus i glicynia. Warto czekać na taki efekt, dodatkowo nie wydając pieniędzy na gotową sadzonkę.

*

Tekst z cyklu Spotkania z przyrodą

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona