Tym razem odwiedzamy miejsca, które przez ponad dwa stulecia należały do diecezji tarnowskiej. Są tak blisko, że grzechem byłoby ich nie przypomnieć.
W Salezjańskim Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Tarnowskich Górach miało miejsce kolejne spotkanie byłych wychowanków salezjańskich podczas wydarzenia "Po czasie na SASie".
Nie byli pierwsi, którzy poszli do Santiago de Compostela. Byli jednak pierwszą diecezjalną grupą, która - jest nadzieja - zapoczątkuje tarnowskie pielgrzymowanie do grobu św. Jakuba.
Dzieci z Ukrainy - na zaproszenie diecezji tarnowskiej - odpoczywały w ośrodku rekolekcyjnym w Ciężkowicach. Niektóre po raz pierwszy opuściły swój kraj dotknięty wojną.
Nacjonalizacja majątków ziemskich po II wojnie światowej stała się wielką krzywdą dla polskiego pejzażu. Także tego duchowego.
Błogosławieństwo tego warzywa jest wyjątkowe i jedyne w całej diecezji tarnowskiej. I, jak się okazuje, ma głęboki związek z porami roku i przygotowaniem do pracy na roli.
– Każdy artefakt związany z byłym obozem KL Stutthof ma charakter osobisty i pomaga w przekazywaniu tego, co wydarzyło się w tym miejscu – mówi Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum w Sztutowie.
Cała historia zaczęła się od jabłka sprzed 7 tys. lat, odkrytego podczas wykopalisk archeologicznych. Tak Gwoździec stał się wioską pod kobiecą ręką, bo jeśli jabłko, to musiała być i Ewa…
Żyć poza tym miastem nie potrafił. Nawet wysiedlony wracał do niego piechotą. Choć był bezdomny i mówić nie umiał, stał się najbardziej znanym kryniczaninem na świecie.
O tych małych gryzoniach pisał już Ezop w jednej ze swych bajek. Są one również bohaterami opowieści mieszkańców naszego regionu, choć ich historia zaczęła się tu znacznie później.