Pocieszaj Mnie Kundusiu

Gdzie Jezus lubił odpoczywać? W Siwcówce. Powiedział to wiele razy prostej góralce Kundusi.

Głowa boli

Zawiało. Wysiadający z pociągu relacji Kraków-Zakopane ks. Bronisław Bartkowski skulił się. 13 października 1937 wysiadł w Suchej Beskidzkiej. Pochodził z północy, z diecezji pelplińskiej. Chorował. Dostał urlop zdrowotny, a lekarz zalecił mu zmianę klimatu. Trafił do beskidzkiej wioski. Tłukł się furmanką kilkanaście kilometrów po kocich łbach. Wreszcie zajechał do Siwcówki. Zapukał do klasztoru sióstr zmartwychwstanek. Trafił tu „przez przypadek”. Kto wie, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie choroba? Tuż przed śmiercią powiedział zresztą: od ponad 40 lat nie potrafię sobie wyobrazić dnia bez bólu głowy.

To, co po ludzku wydawało się przekleństwem okazało się nieprawdopodobną łaską. W Siwcówce spotkał Kundusię. Ofiarowała pod klasztor swą rodzinną ziemię – chwaliły ją siostry zmartwychwstanki, Finansowała naszą piękną kaplicę – cieszyli się mieszkańcy. Nie znali jednak jej największego sekretu. Nie wiedzieli o długich rozmowach, które prowadziła z samym Jezusem.

Jak zareagował na tę wiadomość ksiądz Bronisław? Patrzę na wiszącą na ścianie fotografię. Spod krzaczastych brwi spogląda swym poważnym, przenikliwym wzrokiem. Przypomina mi historię innego kapłana. W podobnie kłopotliwej sytuacji znalazł się przed laty ks. Michał Sopoćko. W Wilnie do jego konfesjonału podeszła ruda, piegowata zakonnica i szepnęła: „Mam na imię Faustyna. Znam księdza. Opowiedział mi o księdzu sam Jezus”.

Ufna wiara Kundusi musiała zrobić na księdzu Bartkowskim wrażenie. Prosta kobiecina wyjaśniała rodzinie zawile fragmenty dzieł mistycznych Jana od Krzyża. Powtarzała w czasie spowiedzi słowa, które słyszała od Jezusa. I choć wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały na to, że mówi prawdę, przezorny kapłan poprosił o wyjątkowy znak.

Zawarł z niebem umowę. – Panie Boże, proszę cię o nawrócenie i wyspowiadanie się pewnego grzesznika, który już od lat kościół omija szerokim łukiem – modlił się – Jeśli to, co słyszę od Kundusi jest prawdziwe, niech ten człowiek przyjdzie do kościoła i wyspowiada się.

Ks. Bronisław był konkretny. Wyznaczył Bogu konkretną datę: 3 maja 1943 r. Nie pisnął o tym Kundusi ani słowem. – Módl się w pewnej intencji – powiedział jej jedynie. „Kundusia nic nie wiedząc o treści, ani o terminie, modliła się gorąco o spełnienie mojego pragnienia – notował – Nadszedł dzień 3 maja. Po nabożeństwie zasiadłem do konfesjonału. Patrzę, a tu pod chórkiem stoi ów grzesznik. Ludzie powoli poczęli opuszczać kaplicę, a on wstał i zamiast skierować się do wyjścia, podszedł do konfesjonału. Otrzymałem odpowiedź”.

Kundusiu, rozmawiaj ze mną!

Ponieważ sama Kunegunda nie potrafiła pisać, ks. Bronisław notował skrupulatnie słowo po słowie. Książka „Miejsce mojego miłosierdzia i odpoczynku” to nieprawdopodobny dziennik zapisujący rozmowy dwojga zakochanych osób: Jezusa i Kunegundy. Nie wyobrażali sobie bez siebie życia. – Większą radość sprawiają Mi wybrani niż aniołowie, bo aniołowie nie mają dusz odkupionych krwią moją – usłyszała w 1949 roku – Kto dziękuje za cierpienia, więcej Mi radości sprawia, niż gdyby spełnił dużo dobrych uczynków. W takiej duszy mam odpoczynek.

Gdy mistyczka z Siwcówki martwiła się „Nie umiem kochać” usłyszała „Dziecko moje, gdybyś wiedziała jak cię kocham i jak pragnę miłości moich wybranych!”

Nie znajdziemy tu sensacji, żadnego gotowego scenariusza programu „Nie do wiary”. To zapis dialogu samotnego człowieka i opuszczonego przez ludzi Boga. Najbardziej poruszają ostatnie słowa duchowego dzienniczka: „Myśl o Mnie, bo ja myślę o tobie! Jednocz się i rozmawiaj ze Mną, bo tego pragnę od ciebie”. Rozmawiaj ze mną – prosił pokornie Bóg. I Kundusia rozmawiała.

Miała jedno pragnienie. Przylgnąć do serca Jezusa. Tak mocno, by zatopić się w nim bez reszty. „Twoje serce jest małym niebem dla mojego syna. Odpoczywa w Nim. Pocieszaj Go” – usłyszała w 1943 roku od Maryi.

Z prostotą dziecka przyjmowała „odgórne” polecenia. Pytając, co podoba się w niej Jezusowi usłyszała: „Córko moja, jesteś samą słabością!”. Bliźniaczą odpowiedź otrzymała kilkanaście lat wcześniej Faustyna: „Córko Moja, właśnie przez taką nędzę chcę okazać moc miłosierdzia Swego”. W otoczonej polnymi kwiatami niepozornej drewnianej chatce dokonały się mistyczne zaślubiny. „Poślubiam cię jako oblubienicę Sobie, a wesele trwać będzie całą wieczność – mówił Jezus – Niebo całe cieszy się z tej miłości i zaślubin”.

– Rozmowy Kundusi z Jezusem rozbijają wiele mitów na temat surowego, karzącego Boga – opowiada siedzący po uszy w świece biznesu Witold Cempel, dyrektor generalny firmy konsultingowej – To drgająca miłość wyciskająca łzy wzruszenia. Książeczka „Miejsce mojego miłosierdzia…” dosłownie mnie porwała. Czytałem ją prawie rok. Karmiłem się nią, zdanie po zdaniu. Duchowość Kundusi łączy orędzie Bożego Miłosierdzia Faustyny i „małą drogę” Tereski od Dzieciątka Jezus. Dla zagonionego współczesnego człowieka karmionego terabitami informacji przesłanie Kundusi jest prawdziwym objawieniem!

Czy możemy się dziwić, że znana polska karmelitanka siostra Immakulata Adamska swą książkę o mistyczce nazwała po prostu: „Dlaczego właśnie Kundusia z Siwcówki?”

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie