Mieli po kilkanaście lat, chcieli walczyć z komuną. Myśleli, że będzie powstanie.
Trzydzieści lat temu, 18 lutego 1982 r., doszło do tragedii w warszawskim tramwaju numer 24. Grupa nastolatków próbowała rozbroić sierżanta MO Zdzisława Karosa. Doszło do szamotaniny, padł przypadkowy strzał. Po kilku dniach milicjant zmarł w szpitalu. Władza komunistyczna, która dwa miesiące wcześniej krwawo stłumiła zryw „Solidarności”, rozpoczęła natychmiast wielką akcję propagandową. Trzej chłopcy z Grodziska Mazowieckiego oraz ich opiekun duchowy, ks. Sylwester Zych, stali się z dnia na dzień groźnymi terrorystami, a brutalny reżim ustawił się w roli ofiary. I choć mało kto już wówczas wierzył w kłamstwa wygłaszane przez dziennikarzy ubranych w wojskowe mundury, podziemna „Solidarność” wolała odciąć się od poszukiwanych listem gończym „agresorów”. To, co zrobili było bowiem zaprzeczeniem fundamentalnej zasady, że prawo do przemocy ma w stanie wojennym tylko władza komunistyczna.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |