– Kiedyś myślałem, że taki się urodziłem – nieśmiały, unikający kontaktu z ludźmi, wiecznie przestraszony i że zawsze będę się męczył. Teraz wiem, że to wszystko nie jest moją winą – mówi Andrzej należący do krakowskiej anonimowej grupy DDA.
Pomimo wielu trudnych przeżyć, osoby z DDA często są bardzo wrażliwe, potrafią świetnie obserwować innych ludzi, wczuwać się w ich emocje, pomagać, rozwiązywać problemy, radzić sobie w życiu. Czy można powiedzieć, że złe przeżycia zahartowały ich?
– Każde trudne doświadczenie kształtuje człowieka. Dorosłe dzieci alkoholików, które w dzieciństwie przyjmowały postawę na przykład bohatera domowego, są świetnymi pracownikami – mają przymus bycia doskonałym, odporność na stres i trudne sytuacje. Są wyczuleni na potrzeby innych, bo w dzieciństwie już po skrzypnięciu drzwi wiedzieli, w jakim stanie wraca ojciec i w jaką rolę mają wejść. Są też świetnie zorganizowani, sumienni, potrafią ukończyć kilka kierunków studiów, a inni rozbawić każde towarzystwo (bo w domu trzeba było rozładowywać napięcie), ale to ich nie cieszy. Starają się, bo uważają, że muszą zasłużyć na uwagę. Myślenie, że są tacy zaradni, bo zahartowało ich życie, może być jednak niebezpieczne i dać usprawiedliwienie pijącemu rodzicowi czy sprawcy przemocy. Bo skoro jego dziecko to taki świetny lekarz, naukowiec, gorliwy ksiądz, to może jego dzieciństwo wcale nie było takie złe? Przecież „wyszedł na ludzi”. Wyszedł, ale zapłacił za to ogromną cenę. Na terapię często trafiają ci, którzy zawodowo zajmują się pomaganiem innym – psychologowie, lekarze, osoby konsekrowane. Poprzez wybór zawodu czy pójście do seminarium lub zakonu chcieli „zbawiać” własną rodzinę. Jednak żeby pomagać innym, trzeba najpierw uporządkować własne sprawy.
Co może dać terapia?
– Ma pomóc wyjść z problemów na prostą, uświadomić, co jest ich źródłem, jak rozwijać siebie i budować relacje z ludźmi. Trzeba zaglądnąć w przeszłość, odkryć ją i swoje emocje. Ważna jest też profilaktyka, bo osoby DDA są w grupie ryzyka uzależnienia, mogą powielać wzorce. W ich rodzinie „znieczulaczem” problemów był alkohol.
Tydzień to nie koniec
Ks. Mirosław Żak, dyrektor Studium Apostolstwa Trzeźwości, kapelan w Wojewodzkim Ośrodku Terapii Uzależnień i Wspołuzależnienia w Krakowie
– Często słyszę w konfesjonale, że ktoś nienawidzi pijącego rodzica. Próbuję wtedy wytłumaczyć, czym jest nienawiść, że ona jest wtedy, gdy chcemy się zemścić, zrobić krzywdę temu, od kogo doświadczamy przykrości. Złe emocje to normalna reakcja na lęk, picie w domu, agresję. Trzeba jednak odróżnić płaszczyznę emocjonalną od duchowej. W duchowej jest miejsce na to, żeby czcić ojca i matkę mimo krzywd i przykrych doświadczeń – lęku, chaosu, cierpienia. Zaburzenia emocjonalne podlegają terapii, rozwiązaniem krzywd jest natomiast przebaczenie. W tym pomoc może Bóg. Wiele osób poranionych w domu szuka więc ukojenia we wspólnotach religijnych. Dużym problemem jest jednak przenoszenie modelu złego ojca (ziemskiego, który dostarczył cierpienia) na Boga Ojca. Trudno jest się wtedy modlić, zaufać Mu, że kocha, chce uleczyć, pomoc. Tydzień Modlitw o Trzeźwość Narodu (który potrwa w tym roku od 19 do 26 lutego) ma zwrócić uwagę na problem, pokazać, że modlitwa daje owoce, przemienia modlącego się i tego, za kogo się modlimy. Po tygodniu nie zapominamy o problemie!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |