Ostatnie badania georadarowe pozwoliły zajrzeć do nieznanych krypt pod posadzką kościoła w Poniszowicach. Z pewnością zabytkowa świątynia ma jeszcze niejedną tajemnicę...
To dopiero początek
Osobna historia to cztery krypty znajdujące się przy bramie głównej prowadzącej na teren przykościelny. Tam zostały odkryte zarwane katakumby, a krzyż z cynkowych trumien przed lat wydobyto na zewnątrz. Proboszcz wspomina, że żyją jeszcze parafianie, którzy pamiętają z lat 50. XX wieku zagłębienia terenu i wejście do podziemnych grobów. Przy okazji remontu nawierzchni przykościelnej zostały one zawalone, a teren wyrównany. Były to czasy, gdy nikt nie przejmował się tym, że niszczy się w ten sposób wiekowe dziedzictwo przeszłości.
Dopiero od niedawna znaczące pieniądze z różnych instytucji pozwalają na skuteczną i prowadzoną często na wielką skalę renowację śląskich zabytków.
Jaki los czeka poniszowickie odkrycia? Wszystko jest w rękach Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Niedawno ks. Jan Palus spotkał się z konserwatorem, ale konkretne decyzje jeszcze nie zapadły. Jeśli zleci on przeprowadzenie dokładniejszych badań, być może trzeba będzie w samym kościele dokonać głębokich wykopów. Na ostateczne rozstrzygnięcie trzeba jeszcze poczekać.
Kościół w Poniszowicach wymaga także radykalnych działań konserwatorskich. Niedawno ukończona została rekonstrukcja tzw. sobót, które otaczają świątynię. Teraz na swoją kolej czeka zabytkowa kaplica, która mocno zniszczona „odchodzi” od bryły świątyni. – To nasz absolutny priorytet. Potem przyjdzie kolej na ratowanie fundamentów samej świątyni – zdradza plany ks. Palus.
Podnieść cały kościół
Przez długie lata zgniłe belki, tworzące fundament kościoła, zwyczajnie usuwano, a brakujące miejsca wypełniano cegłą i cementem. Obchodząc kościół, ma się wrażenie, że drewniana świątynia wznosi się na betonowym fundamencie. Plany renowacji przewidują usunięcie murowanych elementów i zastąpienie ich drewnianymi belkami. W tym celu cała świątynia zostanie podniesiona na kilka centymetrów, aby usunąć nadmurówkę i włożyć wcześniej przygotowane belki.
– To potężne przedsięwzięcie logistyczne, które na razie jest w fazie projektu – wyjaśnia proboszcz. Problemem jest również znalezienie ogromnych belek podwalinowych, które zostałyby podłożone pod kościół. Być może trzeba ich będzie szukać w Bieszczadach lub w lasach Słowacji.
Fundusze na dotychczasowe prace i badania pochodziły z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, od Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków oraz z dotacji powiatu gliwickiego i gminy Rudziniec. – Podziwiam także wielką ofiarność moich parafian, ale bez zewnętrznej pomocy przeprowadzenie tak wielkich inwestycji byłoby niemożliwie – powiedział proboszcz.