Uczepieni butli gazowej wraz z trojgiem dzieci 18 godzin dryfowali z Mindanao na sąsiednią wyspę. Są jedną z ponad 10 tys. filipińskich rodzin, którym 3 miesiące temu tropikalny tajfun Washi zabrał wszystko.
Tajfun spustoszył miasto Cagayan de Oro w połowie grudnia, jednak wciąż trudno się uporać ze zwałami ziemi, którą naniosła woda. W dzielnicy Makasanding było najwięcej strat. – Nie rozumieliśmy, co się dzieje, jednak odruchowo szukaliśmy schronienia na dachu dwupiętrowego budynku – mówi Mari Cristi Garaga. Jej dom to teraz brezentowa płachta rozciągnięta na kilku drewnianych kołkach. Obok stoją taczki, którymi wraz z sąsiadami od tygodni wywożą błoto. – Rząd rzuca ryż i sardynki do obozów dla uchodźców. My dostaliśmy tylko maty do spania. Pomagają jedynie katolickie organizacje – dodaje. Na palenisku przygotowuje obiad dla rodziny. Kilka ryb i garnek ryżu
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |