Pierwszy raz w życiu poszłam na Manifę. Doświadczenie ciekawe, miejscami zabawne. Ale nie polecam.
AGATA PUŚCIKOWSKA/GN Gdzieś między manifestantkami – duży, czerwony napis na czarnym tle: "Stop przemocy wobec kobiet". Transparent trzymają kolorowo ubrane, młode dziewczyny. Pomaga kilku równie młodych chłopaków. Jeden wygląda na jakieś szesnaście lat. Dziecko jeszcze, a jakie idee wyznaje! Nagle, manifestantki od plakatu coś przy nim majstrują. Wspólnie z chłopakami wydobywają ze środka "drugą stronę medalu". Przyczepiają od drugiej strony plakatu zdjęcie kobiety, która zmarła w wyniku legalnej aborcji. Obok zdjęcie pani marszałkini Wandy z podpisem, że pani Wanda chce takiej legalnej aborcji również w Polsce.
Młodzież z podwójnym plakatem, w którym każda strona jest... prawdziwa, stoi spokojnie nadal. Panie działaczki na platformie dalej krzyczą swoje hasła. I plakatu nie widzą. Zauważają natomiast dziennikarze. Podbiegają (dziesiątki i dziesiątki aparatów, kilka stacji telewizyjnych). Pytają, podstawiają mikrofony, robią zdjęcia, filmują. Panie na platformie najwyraźniej poczuły się opuszczone i już nie w centrum uwagi. Odkrywają "sabotaż", czytają plakat. I...
– Policja, policja! Prosimy o interwencję policję! To jest przemoc w najczystszej postaci! Ten plakat to jest przemoc. Nie wolno bezcześcić zwłok! – krzyczą panie przez mikrofon. A policja nadbiega ze wszystkich stron. Zaroiło się od mundurowych. Cofnęli grupę dziewcząt i kilku chłopaków na bok. Dziennikarze za nimi. Dziewczyny (jak się okazuje z organizacji Kobiety dla Narodu – kobiecej odsłony Młodzieży Wszechpolskiej) rozwijają jeszcze jeden plakat. Na nim namalowana żołnierka wyklęta, Inka. I hasło: "Stop dyskryminacji patriotek".
- Wynoście się stąd! Wynoście - subtelnie (i wcale nie przemocowo) wykrzykują "siostry" z mikrofonem. Do młodych ludzi z transparentam antyaborcyjnym podbiegają jacyś, mocno agresywni, działacze: kilka "sióstr" ale głównie "bracia". Szarpią transparent, szarpią dziewczyny które plakat trzymają.
– Przemoc! Przemoc! To jest właśnie zachowanie przemocowe – dalej krzyczą panie z mikrofonem wskazując nie na szarpaninę lecz na transparent. – Apeluję do przedstawicieli mediów, by nie nagłaśniali tych ludzi, ich działań. Tu jest Manifa, a nie tam! – krzyczały na dobre rozzłoszczone panie działaczki. A "siostry" pod platformą wyraźnie ożywiają się. Brawo biją! Odwracają ze wstrętem oczy od "faszystowskich" plakatów.
A tymczasem policja... zaczęła legitymować młodzież. Chodzi o zakłócanie legalnej demonstracji, czy coś podobnego. Wpada jedna z organizatorek Manify. W imię walki z przemocą wskazuje winnych "zamieszek" i wymusza na policji "reakcję".
Osiemnastolatek Konrad (ten, który wyglądał na szesnaście lat) przez całą Manifę bardzo spokojnie trzymał transparent antyprzemocowy. Teraz opowiada lekko drżącym głosem: – Ale ja nic złego nie zrobiłem. Po prostu przyszliśmy z własnymi plakatami. A na plakatach jest prawda. Prawdy mówić nie wolno? A w ogóle to ktoś mnie popchnął. I to mocno.
Policja kończy swoją pracę. Spisuje chłopaka. Prawdopodobnie będzie miał sprawę o zakłócenie porządku publicznego... Konrad wraca do mamy (dzwoniła, bardzo się o niego martwi...).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |