Rozmowa jest w cenie

Kto był w Krzeszowie i nie zaszedł tam napić się kawy, ten zgrzeszył. No, może nie do końca zgrzeszył. No dobrze – nie zgrzeszył. Ale warto tam zajść.

Stojąc przed wejściem do bazyliki mniejszej pw. Wniebowzięcia NMP w Krzeszowie, należy skierować wzrok w prawo. Między klasztorem sióstr benedyktynek a świątynią znajduje się sklepik, w którym prowadzone są biznes materialny i biznes duchowy. Jeden z zyskiem dla klasztoru, drugi – ku chwale Boga. Oboma kieruje s. Paula Teresa z krzeszowskiego zakonu sióstr benedyktynek. Miejsce od kilku tygodni tętni nowym życiem.

– Sklep został ponownie otwarty w połowie lipca. Dostałam go w marcu. Stwierdziłam, że jeżeli mam pracować, to musi on być piękny. Musi mieć swój klimat i swoją duszę. Poprosiłam o pomoc kilka osób. Z kilku zrobiło się prawie 20! Bez nich nie dałabym rady – zarzeka się siostra.

Trzeba było posprzątać wnętrze, odmalować ściany, wymalować na nich obrazy, przygotować wystrój. Halina Tykierko ze stowarzyszenia „Optymistów Krzeszowskich” śmieje się, że to miłość do sióstr przynagliła ich, artystycznych amatorów, do pomocy. – Działamy w Krzeszowie od 7 lat. Jesteśmy tutejsi, więc powinniśmy sobie pomagać. Lubimy benedyktynki. Kochamy je! Siostry są bliskie naszemu sercu. Przyszłyśmy więc i pomimo braku zdolności malowałyśmy ławki – mówi kobieta.

Wdzięczność siostrom za lata pracy na rzecz krzeszowian, m.in. prowadzenie przed laty przedszkola czy katechizację w szkole, jest przekazywana między pokoleniami. – Mama mi mówiła, że jedna z nich nawet uczyła ją w szkole. Do dzisiaj, gdy spotkam tę siostrę, to rozmawiam z nią o mojej mamie czy nauce w szkole. Gdy dowiedziałam się, że s. Paula Teresa będzie robić sklepik, to stwierdziłam, że bardzo chętnie pomogę. Teraz też pomagam w sprzątaniu, czasami stanę za ladą – mówi Klaudia Nowak. S. Paula Teresa od razu potwierdza, że w tym miejscu biznes materialny nie jest najważniejszy i rozmowy są niekiedy cenniejsze niż handel.

– Sklep ma w założeniu zarobić, ale ma też bardzo mocny akcent duchowy. Stąd na ścianach znajduje się wiele tabliczek z różnymi pozytywnymi bądź nastrajającymi do refleksji myślami. Na schodach, na korytarzu, w toalecie. Po to, by jak ktoś przychodzi, zatrzymał się, zastanowił nad sobą. Przed kilkoma dniami miałam parę, która odeszła stąd wściekła. Wiem, że coś ich poruszyło. To jest jednocześnie miejsce, gdzie ludzie proszą o rozmowy. To jest nieprawdopodobne. W obsłudze pielgrzyma nieraz jest tyle osób, że nie ma do tego warunków. A tutaj ludzie przychodzą na kawę, ciasto. I na poważną rozmowę. Założyłam, że nie będzie to tylko „zwykły” biznes. Musi być też biznes duchowy. Na tym drugim nie będziemy zarabiać – mówi zakonnica.

Znany pielgrzymom „przewodnik z dredami”, czyli Krystian Michalik, widzi sklep jako naturalną konsekwencję bogactwa duchowego sióstr. – Charakterystyczna dla zakonu benedyktynów jest dewiza: „Ora et labora”. Św. Benedykt pisze, by mnisi nie bali się pracy swoich rąk, bo dopiero wówczas będą prawdziwymi mnichami. Całkowicie normalne jest to, że owoce pracy przeznaczają na utrzymanie swoich klasztorów – mówi znawca historii. I dlatego półki sklepu uginają się od butelek soku truskawkowego z miętą bądź kwiatem bzu, suszek z bzu, jabłek suszonych na wigilię („Niepryskanych!” – podkreśla siostra Paula), powideł i dżemów. Poza tym są obrazy, różańce, ikony, bogata literatura duchowa, aniołki ze szkła, a nawet medaliki św. Benedykta. Z boku ekspres do kawy. I uśmiechnięta siostra. Czyż to nie zachęca do przyjścia tutaj?

– My teraz postanowiliśmy w stowarzyszeniu, że będziemy tu przychodzić raz w tygodniu na godzinę dumania, by siostra z nami usiadła i porozmawiała. By pomagała nam kochać, a nie podjudzać – zaręcza Halina Tykierko. Bo obecność siostry i rozmowa z nią są w cenie.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie