Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze, 2006, Poznań
NATCHNIENIE W UBIKACJI
Pierwszy raz każdy ma stracha. Nawet siostra Gaudia.
— Jechałam na Woodstock i bałam się, że będą się z nas wyśmiewać, że dostaniemy flaszką.
Jak tylko weszliśmy na pole, zaczepili nas sataniści. Chcieli nas ośmieszyć. Pytali o seks. Co chwilę ktoś podbiegał i wołał: „Ave Satan". A ja odpowiadałam: „Ave burak", albo: „Ave sałata".
W pewnym momencie nadleciał wyjątkowy pancur, który wył jak opętany. Ewangelizatorzy uciekli, tak że zostałam sama z Jordaną. Uśmiechnęłam się do niego.
— Ave sałata — mówię. — Co ty, dziecko, jesteś dziś taki nerwowe? — I tak się zaczęłam śmiać, że by pan nie uwierzył. — Akurat wierzyłem, bo jak nie wierzyć „Śmiejącej się ze łzmi" która każde zdanie kończyła salwą śmiechu. — Tak się śmiałam, jak nigdy. Jak masz na imię? — spytałam opętanego, który patrzył na mnie w osłupieniu.
— Kacperek. Siostro, jestem głodny, macie coś do jedzenia?
Miałam, pogadaliśmy sobie. Na koniec mówię mu:
— Chcesz pamiątkę z Woodstocku? — Kiwnął głową. Dałam mu
obrazek Jezusa Miłosiernego. — Ale nie wyrzucisz?
— O.K. Ale siostra też musi coś przyjąć ode mnie. — I wlepia
mi prezerwatywę. — Masz, siostro, tylko używaj.
Wiedziałam już, że to stały numer i w takiej sytuacji nie ma co gościowi tłumaczyć. Uśmiechnęłam się. A potem wyrzuciłam podarunek do pierwszego śmietnika.
Pomyślałam, że następnego dnia muszę czymś zaskoczyć moje owieczki. Wzięłam maskę gazową i poszłam do toalety. Widziałam taki numer w jednej komedii. Zrobię jakąś sensację i będę ewangelizować. Założyłam maskę i wyszłam z kabiny, zatrzaskując drzwi nogą.
— Kochajcie Pana Jezusa, kochajcie Go! — zaczęłam krzyczeć.
Wszyscy się zlecieli. Myśleli, że jestem w przebraniu. To znaczy,
że jestem przebrana za zakonnicę. Bo widzi pan, najważniejsze na Woodstock jest to, żeby podchodzić do wszystkiego z humorem, nie dać się sprowokować. Pan Bóg daje takie różne pomysły, jak z tą ubikacją. Wtedy znika bunt i złość na Kościół. Ludzie się otwierają i chcą gadać.
JEDYNY PRZYJACIEL
Może właśnie w takiej sytuacji zobaczył Gaudię Marek.
— Marka będę pamiętała do końca życia. Opowiedział mi o swym smutnym życiu. Matka mu umarła, jak miał siedem lat, i został sam z ojcem alkoholikiem. Nie miał na świecie żadnego człowieka, do którego mógłby się odezwać. Żył i wychowywał się z psem, który był dla niego jak matka. Cały czas się do niego tulił. Gdy ojciec wracał pijany, lał Marka, a on uciekał do budy i zostawał w niej na noc. Ale pewnego dnia ojciec znalazł sposób, żeby lanie syna było „bardziej skuteczne". Wywlókł psa z budy i zakatował go na śmierć. I wtedy wreszcie syn nie miał już nikogo na świecie. Dopóki nie przyjechał na Woodstock.
Bliźniaczą historię opisał Guy Gilbert. Tam też ojciec wywlókł psa z budy i zakatował go w okropny sposób, rozerwał na oczach syna i poszedł spać. A ten wypił krew psa, żeby nabrać jego mocy. Biskup Edward opowiada czasem tę historię, by wytłumaczyć sens ofiary eucharystycznej.
Raczej niemożliwe, żeby Marek tę historię wyczytał albo usłyszał. Miał łzy w oczach, kiedy ją opowiadał. Po prostu zło często się powtarza. I często pies zdaje się jedynym przyjacielem człowieka.
Nigdy już potem nie widziałam Marka, ale modlę się za niego, aby Bóg dał mu siłę do życia.
NAMASZCZENIE W WOODSTOCK
Siostra Jordana wybrała się na Woodstock w nowych sandałach. Po paru godzinach dorobiła się na lewej nodze przykrego obtarcia. Zdjęła więc buty i chodziła na boso. Niestety pole usiane było różnym ostrym diabelstwem, tak iż wkrótce miała już nie tylko obtarcie, ale i ranę ciętą, z której sączyła się krew. Ale co tam rany. Nie miała o nich czasu myśleć, gdyż spotkała akurat młodego człowieka, który miał ogromną potrzebę porozmawiania o księżach i Panu Bogu. Jego chęć była prawdopodobnie wzmocniona działaniem niejednego wypitego piwa. Przysiedli pod drzewem. Chłopak wpatrzył się w nogi Jordany i po krótkim namyśle oznajmił:
— Ty krwawisz!
— A tak, ale na mnie się wszystko goi jak na psie — próbowała
zaszpanować Jordana.
— Ee, pieprzysz, siostrzyczko. To trzeba zdezynfekować. Dawaj nogę.
Siostra zbliżyła nogę, zobaczyła jednak, że chłopak zamierza wylać na nią zawartość swojej butelki.
— Sądzisz, że piwo tu cokolwiek pomoże?
— Jakie piwo? To czysta wóda.
I drogocenny napój, niczym olejek w Betanii, obmył zranione stopy Jordany.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |