Fragment najnowszej książki Cezarego Sękalskiego RÓŻANIEC ŚWIĘTY na nowo odkryty publikujemy dzięki uprzejmości i za zgodą Wydawnictwa Serafin
2.
Pełnoletność oznacza, że dziecko wymyka się spod opiekuńczych skrzydeł rodziny. Musi powoli przygotowywać się do tego, że kiedyś opuści przytulne gniazdo, aby wyruszyć na poszukiwanie własnej ziemi obiecanej. Ten proces oczywiście nie dzieje się z dnia na dzień, trwa wiele lat, a jego nieodzownym elementem jest stopniowe otwieranie się na świat i na ludzi spoza najbliższego kręgu rodziny i krewnych. Nie ma rozwoju intelektualnego i duchowego bez porzucenia bezpiecznej przystani i wystawienia się na ryzyko wchodzenia w nowe, nie zawsze od razu przyjazne środowiska, w których z pewnym wysiłkiem trzeba wypracowywać sobie pozycję. Spotkania te są zwykle miejscem ożywczych inspiracji, które wyprowadzają młodego człowieka z bezpiecznego kokonu jego przyzwyczajeń i preferencji. Trud a niekiedy nawet ból jest ceną rozwoju. Rezygnacja z otwierania się na świat w tym okresie jest bardzo niebezpieczna dla życia duchowego. Człowiek, który wycofuje się z życia w młodym wieku, będzie miał trudności, by sprostać wyzwaniom stawianym przed nim przez dorosłość. Dlatego tak bardzo trzeba inspirować młodych, aby rozwijali własne zainteresowania, otwierali się na różne środowiska i czerpali z najróżniejszych sprawdzonych źródeł. Intensywność życia w tym burzliwym czasie rozwoju z pewnością przyniesie swoje owoce.
Postawa taka nie jest jednak tylko domeną ludzi młodych. Winna ona towarzyszyć także dorosłym, bowiem wymóg nieustannego rozwoju jest nierozłącznie związany z dojrzałym pojmowaniem chrześcijaństwa. Warto zatem przyjrzeć się sobie: Czy jesteśmy wierni temu wezwaniu? Czy potrafimy otwierać się na różne nowe zaangażowania, czy też najchętniej usuwamy się w cień, wycofujemy się z lękiem, że im nie podołamy? Czy możemy powiedzieć, że zdobywamy coraz to nowe umiejętności, czy też lubimy przebywać tylko na własnym, dobrze znanym podwórku, gdzie jest bezpiecznie i miło, ale gdzie nie ma rozwoju. Świadectwem stagnacji jest zwykle doświadczenie nudy. Człowiek, który się nie rozwija, bardzo często jest znudzony, bo bez wysiłku odkrywania nowych lądów nie ma doświadczenia twórczej walki i fascynacji.
3.
Każde żydowskie dziecko miało obowiązek wypełniać przepisy Prawa od trzynastego roku życia. W ich skład wchodził także obowiązek trzykrotnej w ciągu roku pielgrzymki do Jerozolimy, m.in. i na Święto Paschy. Fakt uczestnictwa Jezusa w tych zwyczajach już w wieku lat dwunastu świadczy o tym, że był wychowywany w duchu pobożności. Udział we wspólnym pielgrzymowaniu był dla Jezusa okazją do stykania się z ówczesnym „wielkim światem”. Prowincjonalny Nazaret z jedną synagogą z pewnością nie dawał mu tylu możliwości rozwoju intelektualnego i duchowego, co Jerozolima z jej wielością szkół rabinicznych oraz ze świątynią, wokół której gromadziła się ówczesna elita duchowa Izraela. Fakt, że chętnie siadał między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania, wymownie świadczy o tym, jak bardzo był chłonny i jak bardzo chciał się uczyć. Nie uszło to uwagi jego rozmówców, bo jak czytamy: Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.
My też mamy swoje miejsca, gdzie poznawaliśmy świat, spotykaliśmy ludzi, którzy otwierali nam oczy na rzeczywistość, uczyli nas dorosłości, czasem byli dla nas mistrzami. Może byli to jacyś nauczyciele o otwartym umyśle i sercu. Może jacyś wykładowcy albo towarzysze duchowych poszukiwań. Warto teraz wspomnieć te miejsca i tych ludzi z wdzięcznością, że Bóg postawił ich na naszej drodze.
Uroczystości religijne trwały zwykle kilka dni i fakt, że Jezus mógł zniknąć z oczu swoich opiekunów, świadczył o tym, że nie byli nadopiekuńczy i pozwalali Mu chodzić własnymi ścieżkami. Jednak i dla nich postawa Jezusa, który ich opuścił aż na trzy dni, była niezrozumiała, a nawet naganna. Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie – z żalem powiedziała do Niego Jego matka. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?
Odpowiedź Jezusa jeszcze raz akcentuje Jego niezwykłe poczucie samodzielności i niezależności. Mimo młodego wieku miał świadomość, że czasem trzeba wystawić na próbę relację z innymi ludźmi (nawet bardzo bliskimi), aby podjąć poszukiwanie własnej tożsamości i ruszyć drogą własnego powołania. Być może i my na drodze swojego rozwoju spotykaliśmy się z niezrozumieniem czy nawet zarzutami, że naszym postępowaniem i decyzjami krzywdzimy najbliższych? Jak wtedy reagowaliśmy? Czy potrafiliśmy właściwie rozeznać zasadność tych zarzutów? Co było dla nas ważniejsze: nasze powołanie czy też osiągnięcie „świętego spokoju” w relacjach z ludźmi, którzy – czasami nawet w dobrej wierze – chcieli nas zatrzymać w drodze?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |