Po takich posiłkach, utrzymać zdrowe serce nie pomogła nawet Niedźwiedziówka i poeta nie przeżył trzeciego zawału
wwwojtek / CC 2.0
Jezioro Nidzkie
Na pytanie o miłość życia Konstantego Gałczyńskiego, większość czytelników „Zaczarowanej dorożki” i „Zielonej gęsi” odpowie, że to jego „srebrna” Natalia lub ukochana córka Kira. Zbyt mało osób wie, że obok tych dwu kobiet największą pasją poety były Mazury.
Tu spędził Gałczyński ostatnie trzy lata swojego życia; tu powstawały najpiękniejsze utwory końcówki jego twórczości; tu nad Jeziorem Nidzkim stoi urokliwy budyneczek leśniczówki Pranie, w której mieści się dziś muzeum imienia poety. Czy Mazury sprzyjały muzom jego oryginalnej twórczości czy też fascynowała Gałczyńskiego atmosfera dawnego państwa pruskiego, naznaczona mocno historyczną obecnością Krzyżaków, dość, że nawet spod pióra jego córki, Kiry, wyszło wiele wspomnień z tamtego czasu. A może to właśnie mieszkańcy tego regionu, twardzi i życzliwi ludzie, ich obyczaje, tradycje i kuchnia sprawiły, że kosmopolityczny poeta serce swoje pozostawił tutaj.
„Do serca przez żołądek” mówi stare polskie porzekadło. W tej mądrości pewnie i Gałczyński znalazł usprawiedliwienie dla swojej miłości do Mazur. Bowiem kuchnia tego regionu, choć prosta, za to tłusta i niezbyt zdrowa, jest jednak tak smaczna, że niejedno męskie serce podbija. Konstantego zapewne też urzekły dzyndzałki z hreczką i skrzeczkami - małe pierożki z gęsiną lub tłustą wołowiną, z farszem z hreczki, czyli kaszy gryczanej, okraszone cebulką lub skrzeczkami czyli skwarkami. Być może zajadał się poeta plincami z pomoćką, czyli plackami ziemniaczanymi z farszem z boczku lub szynki, twarożku i czosnku, sowicie i wysokokalorycznie podlanymi śmietaną (jej nadużywanie do wielu potraw jest znamienną cechą kulinarną mazurskich kucharek i gospodyń). „Naprawdę smaczne jedzenie, jest niezdrowe”, mawia mój znajomy bywalec Mazur i tak zapewne twierdził Karakuliambro (pseudonim Gałczyńskiego), dobierając po obfitym obiedzie, dużą porcję sernika śmietankowego, mazurskiego brukowca (tradycyjny piernik mazurski, o wyglądzie ciemnobrązowego okręgu ułożonego z małych kulek ściśle przylegających do siebie przypominających bruk) czy sękacza. Po takich posiłkach, utrzymać zdrowe serce nie pomogła nawet Niedźwiedziówka (sztampowa mazurska nalewka, sporządzana z miodu i spirytusu) i poeta nie przeżył trzeciego zawału.
Jednak to również mazurska kuchnia, pełna cudownych zapachów i smaków, pozwala odkrywać Konstantemu szczęście i nieustanną wenę w tej krainie, którą odnalazł późno, ale pokochał miłością do samego końca. Czyż nie Mazury pomogły poecie pokonać ciężką depresję, w jaką popadł w pewnym okresie swojego życia? Faktem jest, że przebywając wśród mazurskich lasów i jezior, odnalazł potrzebną harmonię, spokój i jakiś ład wewnętrzny. To od mazurskiej epoki rozpoczyna się ten najbardziej dojrzały etap jego twórczości, z najpiękniejszymi poematami: „Zaczarowana dorożka”, „Wit Stwosz”, „Niobe”, „Kronika Olsztyńska”. Stan, który towarzyszy mu na mazurskiej ziemi, sam poeta pięknie opisuje w liście do przyjaciela Tuwima: „Tu, na jeziorach, steruję ku radości, córze bogów…”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |