Mazury „Zielonego” Konstantego

Po takich posiłkach, utrzymać zdrowe serce nie pomogła nawet Niedźwiedziówka i poeta nie przeżył trzeciego zawału

 

Leśniczówka Pranie   Asienka / CC 2.0 Leśniczówka Pranie
Powróćmy jednak do tradycyjnej kuchni Mazur. Jako, że natchnienie na naturze bazuje, Gałczyński, pomimo okresów depresji i ciężkich chorób, kochał życie i lubił zapewne także zjeść dobrze. Mazurska kuchnia, jak chyba żadna, miała szansę zaspokoić wysublimowane podniebienie poety. Choć prosta i szczera, jak sami mieszkańcy regionu, przygotowywana jest z wielką miłością, z doskonałych – dziś rzec możemy ekologicznych – produktów. Te pachnące zioła, wspaniałe wędliny, świeże mięsa i aromatyczne zupy... No, i oczywiście mnogość ryb, jak na Krainę Wielkich Jezior przystało. O urokach mazurskich jezior, przejrzystych wodach, w których mieszkają raki, Gałczyński tworzył poematy. „Odkryjemy nowe zatoki; nowe ryby znajdziemy w jeziorach, (…) na olszynie nieruchome ptaki, a w zatoce zębate szczupaki...”, pisał w „Kronice olsztyńskiej” u początków swojej mazurskiej fascynacji. Poeta jednak ryb nie łowił. Ponoć raz jeden, pod koniec życia, wybrał się nad Zatokę Szczupacza, w celu wędkowania, ale jako, że ryba nie chciała brać, szybko porzucił tą zabawę, zanim miała ona szansę stać się jego hobby.

Możemy się natomiast spodziewać, że szczupaki często gościły na stole leśniczówki Pranie. Być może rybne przysmaki przyrządzane były przez ukochaną Natalię, choć bardziej pewne, że w starej kuchni królowała matka leśniczego, Stasia Popowskiego („młodego, milkliwego mężczyzny”, jak w Zielonym Konstantym napisała Kira Gałczyńska) – urocza, niemłoda już kobieta, z którą Konstanty serdecznie się zaprzyjaźnił. „Jedno spojrzenie w jej mądre dobre oczy i poeta zrozumiał, że także i tu znajdzie pomoc, serdeczność, troskę…” (Kira Gałczyńska, Zielony Konstanty). To właśnie ta niezwykła niewiasta była dobrym duchem leśniczówki i ona zapewne, troszcząc się jednakowo o ukochanego syna i Gałczyńskich, przygotowywała najsmaczniejsze mazurskie potrawy. I choć eteryczny poeta niewiele miejsca w swojej twórczości poświęcił tak prozaicznym sprawom, jak jedzenie, można się domyślić, że regionalne potrawy stanowiły ważny element mazurskiej terapii, która uratowała zdrowie psychiczne Gałczyńskiego. Bo jak pozostać obojętnym na wyborną zupę z kilku rodzajów ryb i raków, gotowaną na wolnym ogniu z leśnymi ziołami, doprawioną płonącymi polanami brzozowymi. Tak przygotowana potrawa, niczym nektar i ambrozja, nawet u poety znajdzie uznanie.

Czym jeszcze miła gospodyni mogła raczyć Konstantego i jego rodzinę? Najpewniej potrawami ziemniaczanymi. Mazury słynęły z tego, że ziemniaki jadało się o każdej porze i do wszystkiego, a gospodynie potrafiły z nich zrobić kulinarne cuda. Możemy więc sądzić, że i Gałczyńscy mieli możliwość spróbowania, jak smakują farszynki kotleciki ziemniaczane z ostrym mięsnym nadzieniem, babka ziemniaczana z mięsem (rodzaj zapiekanki) czy ziemniaczki w kwasie (tradycyjne danie postne na Mazurach, ziemniaki gotuje się w kwasie z kiszonej kapusty z dodatkiem wody, liścia laurowego, ziela angielskiego i pieprzu; ugotowane otoczone są twardą skorupą; danie podaje się okraszone smażoną cebulką). Z ziemniaczanych potraw w regionie królowały wszelkiego rodzaju kluski; z makiem, okraszone słoniną, polane masłem, knedle, a także kartaczeduże owalne pyzy ziemniaczane z nadzieniem z mielonego mięsa. Dla mieszkańców Mazur ziemniaki stanowiły podstawę diety do tego stopnia, że zjadano je nawet na deser i śniadanie (z jajecznicą i wędzoną słoniną).

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie