Przy ul. Strzegomskiej 9 we Wrocławiu przed Wielkanocą co roku następuje prawdziwy "wybuch" świątecznej twórczości. Pisanki czy ekotorby budzą zachwyt, ale najważniejsze jest to, czego nie widać: przełamanie się, cierpliwość, odkrycie ukrytych talentów. I długie rozmowy przy wspólnej pracy.
W pisankach odbija się nasze życie – tłumaczą mieszkanki. Żeby stworzyć takie wielkanocne dzieło, potrzeba wytrwałości i trudu; zdarzają się błędy i nietrafione wybory. Jest czas współpracy i obdarowywania innych.
– Co roku wokół tych pisanek dzieją się nowe rzeczy – mówi Łucja Dobrowolska kierująca schroniskiem. – Zmieniają się mieszkanki, pojawiają się kolejne ludzkie sprawy, nowe okoliczności. Staramy się, też przy pisankowej akcji, budować rodzinną atmosferę – by nasze mieszkanki nie czuły się opuszczone, niepotrzebne, niechciane.
Pani Łucja tłumaczy, że choć w pracowni rękodzielniczej w schronisku pracuje zasadniczo 5–7 osób, to w ostatnie, kosmetyczne prace przy dekoracjach zaangażowane są wszystkie panie. – Tłumaczę im zresztą, że mają swój wkład w powstawanie pisanek czy toreb także te osoby, które gotują, sprzątają, piorą firanki. To dzięki ich pracy inne panie mogą całkowicie poświęcić się pisankom.
Przychodzi jednak ta chwila, kiedy cała wspólnota schroniskowa zasiada przy pracach „wykończeniowych”. I tu, przy stertach kolorowych jaj, toczą się długie rozmowy. Jest czas, by się wygadać, wyżalić, powspominać.
– To często kobiety, które przez długie lata doświadczały odtrącenia, pogardy. Pracodawca oszukiwał i krzywdził, mąż pił i bił, często dzieci opuściły – mówi Ł. Dobrowolska. – Staramy się, by tu każda czuła się przyjęta, wysłuchana; by miała poczucie że jest ważna, że się jej nie zbywa – nawet jeśli popełnia błędy.
Niejednej mieszkance nie jest łatwo wyzwolić się z toksycznych relacji. A to wyprowadza się do konkubenta, z którego strony znów dotyka ją przemoc, a to nie umie powiedzieć „nie” synowi alkoholikowi, który wyciąga od niej pieniądze z emerytury, wymuszając je biciem.
Archiwum schroniska Każdy znajdzie tu coś dla siebie.Przedłużająca się epidemia pogłębia wiele problemów. Jednych wpędza w głęboką depresję, innych popycha do agresji… W schroniskowym życiu też powoduje wiele utrudnień. Niedosłyszące, schorowane panie w czasie teleporad lekarskich wymagają pomocy, załatwianie wszystkiego drogą elektroniczną komplikuje niejedną sytuację.
Mieszkanki już na początku Wielkiego Postu odbyły rekolekcje prowadzone przez o. Marcina Wirkowskiego z paulińskiej parafii we Wrocławiu – który na co dzień towarzyszy paniom z duszpasterską posługą. Uczestniczyły w schronisku w Gorzkich Żalach, konferencjach.
– W czasie naszych schroniskowych rozmów wspólnie ustalamy, jak będziemy się przygotowywać do świąt – co będziemy gotować, jakie robić dekoracje, jak zorganizujemy sprzątanie, itd. – dodaje pani Łucja. Wiadomo już, że pojawiła się koncepcja pomalowanych na biało gałązek brzozy, na których zawisną jajka, wykorzystania bukszpanu – który dostarczą ze swoich działek zaprzyjaźnione panie.
Archiwum schroniska Do wazonu, na stół, do powieszenia na gałązkach, do dekoracji okien...Kierowniczka wspomina o ważnej lekcji doceniania pracy innych osób. – Tłumaczę: jak uważasz, że bigos za mało słony, to sobie dosól, a nie wykrzykuj „Co ona za bigos zrobiła!”. Każda z nas potrzebuje życzliwości, a nie krytyki. To ważne.
Mieszkanki schroniska w związku z pandemią wciąż praktycznie nie opuszczają terenu placówki. Gdy przychodzi nowa osoba, trafia najpierw do izolatorium. W szczególnych przypadkach, wymagających szybkiego działania, istnieje możliwość zrobienia szybkiego testu. – Tak się dzieje, kiedy na przykład przychodzi potrzebująca dachu nad głową kobieta w ciąży – tłumaczy pani Łucja. – Nie możemy jej zaproponować pobytu w izolatorium, gdzie nie ma pewności, czy nie przebywają osoby chore. Nie możemy też bez takiej weryfikacji przyjmować nowych osób – zwłaszcza, że nasze stałe mieszkanki to często kobiety ogromnie schorowane.
Pod drzwiami schroniska często zjawia się dużo osób nie szukających schronienia, ale potrzebujących innego wsparcia. Ubodzy emeryci z okolicy przychodzą tu po zupę, chleb. Na święta przygotowywane są dla takich osób paczki żywnościowe – żeby nikt, kto zapuka do schroniskowych drzwi, nie odszedł z niczym.
Prace mieszkanek – pisanki, torby – czekają na zainteresowanych. Można je nabyć przy bramie schroniska przez cały dzień. Sugerowana cena cegiełki to 15 zł za pisankę i 20 zł za ekotorbę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |