40 lat temu krakowscy kajakarze odkryli dla świata kanion Colca, drugą dzisiaj po Machu Picchu atrakcję turystyczną Peru. Najwyższe wodospady w czeluściach najgłębszego kanionu na naszym globie, zostały nazwane imieniem Jana Pawła II. O tej niezwykłej ekspedycji pisze dla KAI słynny podróżnik i reporter Jacek Pałkiewicz.
Trudno uwierzyć, że jeden z najbardziej zdumiewających widoków na świecie, niezwykły klejnot dzikiej przyrody jakim jest kanion Colca, jeszcze pół wieku temu znany był tylko lokalnym mieszkańcom. W tle pionowych, wysokich nawet 4 kilometry ścian najgłębszego kanionu na naszym globie, sformowanego milion lat temu, królują często ukryte w chmurach ośnieżone wulkany Coropuna i Amato, na których niegdyś Inkowie składali bogom ofiary z ludzi.
Piękno dzikiego i, poza nielicznymi wyjątkami, niezbadanego wnętrza skalnego jaru, w którym nigdy nie stanęła ludzka stopa, odkryli w 1981 r. członkowie krakowskiego klubu kajakowego „Bystrze”, którzy jako pierwsi spłynęli kajakami i pontonami w czeluściach kanionu dziką, prawie całą, liczącą 120 kilometrów długości Rio Colca. Wyjazd z Polski kosztował ich wiele zachodu. Po doświadczeniach komunistycznego totalitaryzmu tutaj poznali smak wolności i mogli spełniać swoje odkrywcze marzenia.
Sześciu uczestników ekspedycji „Canoandes”, czyli kajakami po andyjskich rzekach, przez dwa lata pogłębiło swoje wodne doświadczenie na dziewiczych rzekach obu Ameryk. Kiedy dowiedzieli się o nieznanej bliżej rzece Colca, przyjechali do Peru. Z wyjątkiem kilku zdjęć lotniczych z lat 30. ub. wieku nie posiadali żadnych informacji na jej temat. Po prostu była to jedna Wielka Niewiadoma. Na dodatek miejscowi górale Kechua ostrzegali, że na dnie wąwozu, pośród niedostępnych skał mieszka herszt demonów. Teraz byli odcięci od świata i zdani na siebie samych. Przez miesiąc zmagali się nie tylko z groźnym nurtem niepokonanej górskiej rzeki i wirami wodnymi, ale i ze zmęczeniem, strachem i własnymi słabościami. Nieustannie musieli uważać, by nie przekroczyć granicy oddzielającej ostrożność od brawury. Nie było miejsca na lekkomyślność czy zuchwalstwo. Liczyła się tylko roztropność.
Prezes Polonijnego Klubu Podróżników w New Jersey Jerzy Majcherczyk, jeden z "Bystrzaków", jak sami siebie nazywają kajakarze odkrywcy, wspomina: „Z niebywałą trudnością przychodziło pokonywać kilometr po kilometrze pośród niezliczonych bystrzy i rozległych, zdumiewających ogromem zwalisk skalnych. Często wyglądało na to, że dalsza żegluga jest niemożliwa i trzeba było dosłownie walczyć o przeżycie. Dzięki determinacji zgranego kolektywu dokonaliśmy tego, co chwilami wydawało się niemożliwe”.
Kierownik tamtej wyprawy Andrzej Piętowski wspomina, że prof. Jose A. Arias, który pół wieku wcześniej eksplorował pieszo fragment jaru, napisał: „Colcę pokonać mogą tylko eksperci lub szaleńcy, którym sprzyjać będzie szczęście”. Można by uzupełnić: albo Polacy. Ci doznali wielu zaszczytów, m.in. przyjął ich prezydent Peru Fernando Belaúnde Terry, który nie krył słów uznania dla spektakularnego odkrycia dokonanego przez pełnych fantazji przybyszy zza oceanu.
Zdobycie przełomu dużo głębszego od Wielkiego Kanionu Kolorado, zbadanego już sto lat wcześniej, zostało wpisane w 1984 r. do Księgi Rekordów Guinnessa. Kajakarze nadali niektórym spenetrowanym przez siebie bezimiennym, niezwykłym formacjom skalnym polskie nazwy. W dowód wdzięczności za duchowy patronat Ojca Świętego nad pełną niebezpieczeństw wyprawą, zdecydowali się nazwać najwyższe na całej trasie wodospady, imieniem Jana Pawła II. W hołdzie wielkiemu Polakowi, na 25-lecie odkrycia kanionu, w maju 2006 r. na ogromnym głazie na dnie peruwiańskiego przełomu, w pobliżu osady Canco, Jerzy Majcherczyk dokonał uroczystego odsłonięcia granitowej tablicy „Cascadas de Juan Pablo II – Wodospady Jana Pawła II”. W jej środku tkwi poświęcony przez polskiego papieża nieduży brązowy kamień z Medjogorje, a nad nim płaskorzeźba wielkiego podróżnika i pielgrzyma wszechczasów. A pomyśleć, że Karol Wojtyła był przecież doświadczonym kajakarzem, kochał Mazury i wielokrotnie przebywał tam z młodzieżą, by odpocząć, nabrać sił, cieszyć się urokiem przyrody i modlić się.
Nagłośniony wyczyn Polaków odegrał kluczowe znaczenie w wydobyciu na światło dzienne tego cudu natury dla masowej turystyki w Peru. Od wielu lat to druga, po wzniesionym w XV wieku inkaskim mieście Machu Picchu perła, którą w 2019 r. odwiedziło 284 tysięcy przyjezdnych z całego świata. W trosce o zachowanie środowiska dziesięć lat temu peruwiański laureat literackiej Nagrody Nobla Mario Vargas Llosa wsparł wysiłki Majcherczyka na rzecz zachowania naturalnego charakteru wąwozu, zagrożonego inwestycjami energetycznymi.
Dzisiaj kanion Colca, świadectwo czasów polskiego papieża i rodzimych odkrywców, magiczne miejsce w którym nad głowami szybują w powietrznych kominach kondory, symbol świata duchów i odrodzenie po śmierci, kusi swoim porywającym pejzażem, wypełniając uczuciem podziwu i zdumienia. Tak tych, którzy przyjechali na widokową platformę Mirador Cruz del Condor, jak i wędrowców z plecakiem korzystających z rozwiniętej infrastruktury turystycznej, zatrudniającej około 7 tys. osób. W Huambo, wiosce leżącej nad otchłanią kanionu Colca na wysokości 3.330 m n.p.m., Polacy chętnie odwiedzają szkołę podstawową imienia „Juan Pablo II”, otoczoną opieką Polonijnego Klubu Podróżnika. Przyjeżdża tu często z grupami turystycznymi i Jerzy Majcherczyk, który zasłynął kolejnym wyczynem, mianowicie przepłynął cały kanion od początku do końca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |