Od kilku lat są opiekunami najbliższej osoby. Ich życie zmieniło się diametralnie, ale oboje zgodnie podkreślają, że obecnie podjęliby taką samą decyzję. Przed zbliżającym się Światowym Dniem Chorego, Grażyna i Zdzisław dzielą się swoją historią.
Pani Grażyna wspomina, że doskonale pamięta dzień, w którym dotarło do niej, że jej ukochana mama przestaje być samodzielna. - To było jak cios obuchem. Stanęłam w mieszkaniu rodziców i uświadomiłam sobie, że mama nie jest już na tyle sprawna, by mogła mieszkać sama. To trudne doświadczenie dla każdego dziecka, kiedy dostrzega, że ta ukochana osoba nie jest już tą samą, energiczną matką - wyjaśnia kobieta.
Po powrocie opowiedziała o wszystkim mężowi. - Widziałem ogromny niepokój mojej żony. Tata Grażyny zmarł, kiedy była bardzo młoda. Ją i siostrę wychowywała mama. Moja teściowa zawsze była bardzo obrotna i zaradna. A teraz nawet najprostsze czynności zaczęły jej sprawiać ogromny problem - mówi pan Zdzisław. Pani Grażyna zadzwoniła do siostry. Zaczęły rozmawiać i zastanawiać się, co można zrobić. Kobieta przyznaje, że padła propozycja znalezienia dla mamy jakiegoś domu opieki.
- Obie pracowałyśmy, nasi mężowie także. Poza tym siostra mieszka w Toruniu. Dlatego tym trudniej było nam sobie wyobrazić - nawet zmianową - pomoc mamie w jej mieszkaniu. Chciałyśmy, by miała całodobowe wsparcie, bo tego wymagał jej stan - chodziła bardzo powoli, czasami na tyle kręciło się jej w głowie, że upadała. Nie było mowy, by nadal sama sobie gotowała czy wychodziła po zakupy, a jak się w niedługim czasie okazało - rozpoczynała się u niej demencja - przyznaje pani Grażyna i dodaje, że o ile pomysł domu opieki początkowo wydawał się jej najlepszy, po kilku dniach coraz mniej była do niego przekonana.
- Tylko proszę mnie źle nie zrozumieć. Takie miejsca są bardzo potrzebne. Zapewniają fachową opiekę, ale ja nie mogłam sobie w jednym z nich wyobrazić mojej mamy - mówi. Próbowała przekonać samą siebie, że to najlepsze z możliwych wyjść, ale ostatecznie zdecydowała się na inny krok. - Powiedziałam mężowi, że chcę, aby mama zamieszkała u nas. Mamy trzypokojowe mieszkanie. Dzieci na studiach poza Gdańskiem. Tak więc spokojnie jeden pokój mógłby być mamy - opowiada. Pan Zdzisław przyznaje, że początkowo miał pewne obawy. - Zawsze byliśmy bardzo aktywni. Tutaj wypad na narty, tam wizyta u szwagrów w Toruniu. Innym razem jakieś wieczorne wyjście do kina. Ale nie mogłem odmówić żonie - przyznaje.
Nie bez oporów udało się przekonać mamę - panią Teresę - do zmiany miejsca zamieszkania. - To było kilka lat temu. Wtedy jeszcze można z nią było normalnie porozmawiać. Teraz to już nie jest możliwe, bo demencja postępuje. Mówi powoli, najczęściej nie pamięta, kim jesteśmy - mówi pani Grażyna. Wkrótce małżeństwo musiało nauczyć się opieki nad osobą leżącą. - Poszliśmy na taki kurs, gdzie pokazano nam, jak wykonywać codzienne czynności. Jak masować, żeby nie było odleżyn, jak umyć, przebrać, nakarmić. Tam też poznałam Basię, cudowną opiekunkę, która przychodziła do mamy, kiedy ja byłam w pracy. Od dwóch lat już nie pracuję i jestem opiekunką na pełny etat - uśmiecha się.
Zapytani, czy zdecydowaliby się na ten krok ponownie, bez wahania odpowiadają, że tak. - Były obawy, jak będzie wyglądało nasze życie. Ale to chyba normalne, bo do tej pory żadne z nas nie miało doświadczenia w takim rodzaju opieki. Jednak patrząc z perspektywy czasu, nie sądzę, by teściowej było lepiej nawet w najlepszym domu opieki. Tutaj jest wśród bliskich. Dzieci, kiedy przyjeżdżają na weekendy, zawsze spędzają czas z babcią. Opowiadają, co u nich. Siostra żony też przyjeżdża, a wtedy my robimy sobie wolne. Jedziemy gdzieś albo po prostu idziemy na spacer. Bardziej doceniamy każdą spędzoną ze sobą chwilę. Myślę, że to doświadczenie nauczyło nas, by nie skupiać się na rzeczach małych i błahych, a przez to bycia dla siebie nawzajem jeszcze lepszymi małżonkami - mówi pan Zdzisław.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |