Od sześciu dni Damian Stawicki - starobielszczanin, rowerowy pielgrzym, który postanowił wyruszyć śladami św. Antoniego po Europie i dopełnić jego niezrealizowanej podróży ewangelizacyjnej do Maroka - jest w drodze. Wielki Tydzień upływa mu na pokonywaniu trudów drogi na Słowacji i Węgrzech.
O Damianie i jego pomyśle na pielgrzymią wyprawę, pisaliśmy TUTAJ. W drogę wyruszył 1 kwietnia br. sprzed siedziby OSP w Starym Bielsku, by dojechać na nabożeństwo pierwszosobotnie i Mszę św. w kościele św. Antoniego w Kalnej i stąd wyruszyć na swój pierwszy nocleg do słowackiego Dolnego Kubina i dalej - do Bratysławy, na Węgry, przez Słowenię, Chorwację, Włochy, aż do krańców Europy w Portugalii i na północ Afryki.
Urszula Rogólska /Foto Gość Pobłogosławiony relikwiami św. Antonego przez ks. Kazimierza Hanzlika, Damian był już gotowy do drogi.Na jego trasie będzie szereg sanktuariów, a wśród nich: Padwa, Lourdes i Fatima. A celem jest Marrakesz w Maroku. Bo do Maroka chciał dotrzeć z Dobrą Nowiną św. Antoni. Morze skierowało jego łódź do Italii i tu niósł Jezusa. Damian chce dokończyć pielgrzymkę świętego.
Niemal codziennie starobielszczanin stara się zamieszczać relacje z wyprawy - m.in. TUTAJ.
Urszula Rogólska /Foto Gość Kalna wyprawiła w pielgrzymią drogę Damiana Stawickego.Na rozpoczęcie pielgrzymki, po Mszy św. w Kalnej, nad Damianem modlił się ks. proboszcz Kazimierz Hanzlik, który razem ze wszystkimi obecnymi w kościele prosił o Boże błogosławieństwo na drogę dla niego. Damian nie krył łez wzruszenia. W prezencie podarował ks. Hanzlikowi sportową koszulkę z imieniem proboszcza i przesłaniem: "Św. Antoni znajduje i chroni".
Przed kościołem duszpasterz pobłogosławił go także relikwiami św. Antoniego. Pielgrzym zdążył wysuszyć ubrania po pierwszym ulewnym deszczu, jak towarzyszył mu w drodze z Bielska i już z plecakiem ruszył w drogę na południe Europy.
Urszula Rogólska /Foto Gość Łzy wzruszenia podczas modlitwy w Kalnej...- Damian jedzie z Bogiem. Tylko z Nim da radę. Gdyby chciał jedynie szukać przygody, o własnych siłach nie dałby rady, by pokonać te 5 tys. km z plecakiem, który waży trochę więcej niż zamierzał, bo ponad
Przed kościołem parafianie z Kalnej, rodzina i przyjaciele Damiana zapewniali o swojej modlitwie i wsparciu. Wielu chciało mieć pamiątkowe zdjęcie z samotnym pielgrzymem.
Urszula Rogólska /Foto Gość Damian Stawicki z najbliższymi. Druga z lewej mama Lucyna.Wśród żegnających go była i mama Lucyna, od zawsze wspierająca syna w jego pomysłach pielgrzymkowych. - Zawierzam go Panu Bogu, Matce Najświętszej i św. Antoniemu. Wiem, że fizycznie jest przygotowany, że wiele osób się za niego modli razem ze mną. Ufam Panu Bogu i choć jako matka trochę się martwię, to więcej jest radości, że z wiarą spełnia swoje marzenia - mówi pani Lucyna. - Na ile to będzie możliwe, będziemy w kontakcie. Wierzę też, że duchem jest z nim i jego tata, mój maż Darek, zmarły niedawno. Ufam, że też go wspiera. To jego odejście sprawiło, że Damian zaczął pielgrzymować na rowerze z intencją za tatę…