Dekalog każdego kierowcy

Przy miejscowym kościele odbył się II. Zjazd Motocyklowy. Wzięło w nim udział ponad 500 uczestników, którzy przyjechali jednośladami.

Ksiądz Mariusz Florek organizuje takie zjazdy od ponad 10 lat. - Bardzo warto takie zjazdy organizować. Motocykliści to ludzie pasji, ciekawi świata. Z mojego puntu widzenia, punktu widzenia katolickiego księdza, takie spotkania są okolicznością, która skraca wielu z nich drogę do Kościoła. Nie wszyscy mają na co dzień po drodze z Panem Bogiem. Zdarzało się po takim zjeździe, że ktoś podchodził do mnie i prosił o spowiedź, czasem po wielu latach. I myślę wtedy, że choćby tylko dla tego jednego człowieka, warto – mówi ks. Florek.

W Okocimiu po Mszy św. i wspólnej modlitwie za zmarłych motocyklistów, poświęceniu pojazdów rozpoczął się na parafialnym terenie wielki festyn z atrakcjami dla najmłodszych i starszych, loteria fantowa, na której można było wygrać np. skuter, a na koniec zabawa taneczna pod gwiazdami.

– My zapraszamy serdecznie na to spotkanie, festyn, także parafian, bo to jest również nasze parafialne święto. To okazja, by integrować się, by poznać środowisko motocyklistów – mówi ks. Wiesław Pieja, proboszcz parafii.

– Poza tym modlimy się wspólnie za tych, który zginęli. Fakt, że tak duża grupa zbiera się, i chce upamiętnić tych, których już nie ma, to jest piękne i szlachetne. Poza tym, staramy się także promować bezpieczeństwo, kulturę i wzajemne zrozumienie na drodze – tłumaczy ks. Mariusz.

Kazanie na Mszy św. głosił ks. prof. Jan Kulig, motocyklista, kapelan szpitala w Krakowie-Kobierzynie. Nawiązując do ewangelii o powołaniu apostołów przypomniał, że Bóg powołuje po imieniu i w Biblii imiona były znaczące. To my dziś legitymujemy się peselem, czy numerem karty kredytowej. Kiedyś imię było tożsamością.

– Co to oznacza, że On każdego z nas zna po imieniu? To znaczy, że zna nas lepiej niż my znamy siebie, ale ta znajomość nie jest znajomością jakiegoś policjanta czy prokuratora, który chce nas pochwycić na naszym grzechu, na naszej słabości. To jest znajomość miłosiernego ojca który zawsze chce dla nas dobrze, który nas kocha miłością niepojętą i niepomierną, której miłość najwspanialsza mamy i taty jest tylko jakimś cieniem – przypominał kaznodzieja.

Sam pochodzi z Mszany Dolnej. Od zawsze w jego domu były motocykle. – Pamiętam Gazele, dwie SHL-ki, WFM i był Junak, którego ojciec z moim starszym bratem remontował i ciągle się ten Junak psuł, bo był problem z prądnicą albo zarzucało olejem na iskrownik. Potem były lepsze motocykle. Była CZ-350, była ETZ-ka. A ja już jako ksiądz przesiadłem się na zupełnie inne maszyny, na japońską Yamahę XJ 600, którą mam jeszcze do tej pory. Potem były różne inne motocykle, w tym Suzuki GSX 1300 Hayabusa – wspominał.

Spędził na motocyklu ładny kawał życia. Kilkanaście lat temu z organistą wybrali się na przejażdżkę na motocyklach. Kiedy wracali z Mszany do Krakowa na zakopiance był wypadek. Staszek, który – jak mówi ks. Jan – był dla niego jak ojciec, zginął na miejscu.

– Chłopak wyjeżdżał z podporządkowanej drogi i wymusił pierwszeństwo. Na tym odcinku było ograniczenie do 70 km na godz. Jechaliśmy może 80, może 85 km na godz. Może gdybyśmy jechali te 70, chłopak zdążyłby zauważyć Staszka i wyhamować? Czemu o tym mówię? Bo Bóg dał Izraelitom Prawo, Dekalog, przykazania, które trzeba zachowywać. W ten Dekalog wpisuje się inny dekalog, dekalog każdego kierowcy, użytkownika drogi, czyli kodeks drogowy – mówił ks. Jan.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie