Po deszczowej nocy ślizgiem przesuwają się różnej maści ślimaki, a nad kwiatami unoszą się bzyczące trzmiele i bezgłośne motyle. Poukrywane koniki polne wygrywają swoje melodie na łąkową nutę. Nie brakuje też ptaków.
Między cmentarzem z jednej strony, a osiedlem z drugiej rozpościera się bardziej długi niż szeroki teren, który w zeszłym roku uporządkowano i posadzono tam brzozy, liczne krzaczki i nie tylko ozdobne trawy. Wraz z Mężem to miejsce nazywamy pampasami.
Na pampasy chodzimy na spacery, obserwując, jak ten obszar się zmienia w zależności od pory roku. Na znacznej jego części wysiano łąkę kwietną, której kolorystyka zależy od aktualnie kwitnących kwiatów. I tak po czerwieni maków przyszedł czas na niebieskość cykorii. Po deszczowej nocy ślizgiem przesuwają się różnej maści ślimaki, a nad kwiatami unoszą się bzyczące trzmiele i bezgłośne motyle. Poukrywane koniki polne wygrywają swoje melodie na łąkową nutę. Nie brakuje też ptaków i właśnie one były dla nas wczoraj największym zaskoczeniem, choć chodziło o najbardziej oczywiste i miejskie ptaki, jakimi są gołębie.
Kiedyśmy siedzieli na ławce pod nieobsadzoną jeszcze pergolą, widzieliśmy jakiś ruch w sięgającej do kolan trawie i czerwonej koniczynie (w rzeczywistości różowej). Można było odnieść wrażenie, że to zając się gdzieś tam przyczaił. Były to jednak gołębie, i to całe stado. Wyskubywały źdźbła trawy i szukały różnych nasion, a musiały mieć obfity popas.
Niecodzienny to był widok. Miejskie gołębie zazwyczaj oglądamy na chodnikach, placach, czasem na balkonach, drzewach lub wystrzyżonych na zapałkę trawnikach. A tymczasem widzieliśmy gołębie brnące w wysokiej trawie, która sama w sobie jest niezwykłym zjawiskiem w centrum miasta. I jakże przyjemnym dla oka!
Proponuję posłuchać "Lot trzmiela" Nikołaja Rimskiego-Korsakowa. Ten krótki utwór bardzo plastycznie oddaje dźwiękowy charakter łąki, jak widać osiągalnej również w mieście.
Tekst z cyklu Spotkania z przyrodą