I żeby jutro był obiad. Amen

- Ej, reporter, rób zdjęcia! Pokaż, jak wygląda prawdziwa Polska! – odzywa się głos z sali. – I pisz prawdę! Głosy milkną, bo podano do stołu.

Niedługo święta Wielkiej Nocy. Czas jedności i spokoju. Do kuchni św. Franciszka, miejsca codziennych posiłków kilkudziesięciu ubogich z całego Wejherowa, znów przyjdzie ponad 100 osób. Zasiądą przy świątecznie przystrojonym stole, zastawionym jajami, sałatkami i ciastami. Bezdomni i ubodzy choć przez chwilę będą się mogli poczuć szczęśliwsi. Wielkanocne śniadanie co roku przygotowują wolontariusze przy wsparciu Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz Urzędu Miasta Wejherowa.

Ruch zaczyna się w południe

Stołówka u franciszkanów zaczyna się zapełniać od południa. Pojawiają się zazwyczaj te same twarze. Znają się bardzo dobrze. „Niech będzie pochwalony…” – raz po raz rozbrzmiewa powitanie, gdy przychodzi kolejny gość. Na zmęczonych twarzach rysuje się zadowolenie, bo niebawem będzie obiad. Rozpoczynają modlitwą. „Ojcze nasz, któryś jest w niebie (..) i chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj…Amen”. Ludzi jest coraz więcej, rozmawiają. Robi się gwarnie, trudno coś usłyszeć… Gdzieś na końcu sali trwa poważna dyskusja, nieco bliżej słychać śmiechy, a tam dalej – ktoś opowiada nowinki z miasta. Przy stole w kącie ktoś inny wylewa swoje żale.

– Córka wyrzuciła mnie z domu, nic nie mam – opowiada pan Kazimierz. Mówi, że 30 lat pracował w stoczni. Poświęcał się dla rodziny, by niczego jej nie brakowało. – To był mój dom! Dorobek mojego życia…Do dziś nie wiem, dlaczego tak się stało. Bezskutecznie szukałem pomocy. Odwrócili się ode mnie wszyscy, zostałem sam jak palec. Panie, co ja mam zrobić? – pyta żałośnie.

Dzisiaj w menu ogórkowa z ryżem. Ojciec Ewaryst Gręda zadbał, by nie zabrakło jej dla nikogo. Gorąca zupa rozgrzewa nie tylko ciało. Ciepło dociera do serca i zostaje tam przynajmniej na czas trwania obiadu. Bo to strawa nie tylko dla ciała, ale i ducha. W jadłodajni panuje swoisty zapach. Aromat świeżego chleba i zupy miesza się ze stęchlizną oraz kwaśną wonią potu. Tak pachnie miłosierdzie we franciszkańskim wydaniu.

Trudno wyobrazić sobie ludzi bardziej autentycznych i naturalnych niż ci bezdomni w brudnych ubraniach i biedacy czekający na talerz gorącej zupy. Jedyne, co mają, to godność lub to, co z niej zostało. Żyją z dnia na dzień. Nie pamiętają, co było wczoraj, nie interesuje ich jutro. Trochę tak, jakby jutra nie było. Jest dzisiaj. Ten czas jest najważniejszy. Jeśli jest jedzenie, musi wystarczyć do przeżycia kolejnego dnia. Po prostu musi. I tyle.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie