O charyzmacie, zadaniach oraz przyszłości z kapelanem Rycerzy Kolumba w archidiecezji gdańskiej, ks. dr. Filipem Krauze rozmawia Andrzej Urbański.
Widać podobieństwa, ale co odróżnia tę nową formę duszpasterstwa od wymienionych wcześniej przez Księdza?
– Rycerze Kolumba nie są wcale tacy nowi, istniejemy od ponad 120 lat. Powstaliśmy w Stanach Zjednoczonych, jesteśmy obecni w Kanadzie, Meksyku, na Filipinach i w Puerto Rico. Jest to więc doświadczenie wielu lat i wielu krajów. Nie musimy zbytnio eksperymentować, bo posiadamy dobre wzorce skutecznych działań na rzecz Kościoła, przede wszystkim parafialnego, ale i w wymiarze diecezji i w skali światowej. Polska jest pierwszym i jedynym dotąd krajem naszego działania w Europie. Rycerze przybyli do nas w 2006 roku, tuż po śmierci Jana Pawła II, który bardzo chciał, aby działali w Polsce. Skupiamy wyłącznie mężczyzn, chociaż nasze programy skierowane są także do rodzin, dzieci i młodzieży. Mamy wypracowane procedury pracy rocznej. Kapłani są w naszej bratniej organizacji istotni jako duszpasterze, duchowi przewodnicy, ale odpowiedzialność za realizację celów, także materialna, spoczywa na świeckich.
W polskiej sytuacji to jest wprost genialne, bo często widzi się osoby świeckie, które chciałyby mieć w Kościele władzę, ale nie mają ochoty ponosić odpowiedzialności za własną parafię: czy nie cieknie z dachu, czy rodziny są wspomagane w pracy wychowawczej z dziećmi, czy odpowiednio się reaguje np. wobec medialnych ataków na własną wspólnotę religijną.
Jak wygląda sytuacja z rycerzami w naszej archidiecezji?
– Wspomniałem, że w sposób formalny, a więc poprzez oficjalnie ustanowioną radę, działamy od niespełna roku. Aby rada mogła funkcjonować, potrzeba co najmniej 30 mężczyzn. W Polsce jest nas ponad 1700, na świecie prawie 2 miliony. Nasi rycerze pochodzą w większości z parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Gdańsku-Wrzeszczu, gdzie powstała Rada św. Wojciecha nr 15 117. Jej kapelanem jest proboszcz ks. Tadeusz Chajewski. Mamy za sobą projekty w obronie życia, charytatywne i wsparcia Kościoła.
Przyzna Ksiądz, że brzmi to nieco ogólnikowo.
– W pięciu kościołach pokazaliśmy wystawę pro-life, przygotowaną przez braci z Warszawy. Pokazaliśmy – to znaczy trzeba było porozumieć się z księżmi proboszczami, wystawę przewieźć, zmontować, pilnować, nagłośnić w mediach. To wszystko robili świeccy. Szacujemy, że wystawę „Od poczęcia jestem człowiekiem” obejrzało co najmniej kilkanaście tysięcy osób, w tym młodzież szkolna. Bracia zbierają odzież i przygotowują paczki okolicznościowe dla najuboższych rodzin w parafii. Dowożą przesyłki z Kurii do dekanatów archidiecezji. Propagują myśl bł. Jana Pawła II, rozdając specjalnie przygotowane obrazki z cytatami dostosowanymi do środowisk, w których pracują.
Kto może zostać rycerzem?
– Zdaję sobie sprawę, że jest wielu mężczyzn, którzy mówią: „Chciałbym być jeszcze lepszym katolikiem. Chciałbym coś zrobić dla Kościoła. Ale jak?”. Albo: „Tyle się staram dla bliźnich, a nie znajduję naśladowców. Czy jest sens?”. Myślę, że Rycerze Kolumba są przede wszystkim dla mężczyzn, którzy stawiają sobie takie lub podobne pytania. Są również tacy, których pociąga pewna tajemniczość rycerstwa albo możliwość spędzenia wolnego czasu w gronie przyjaznych i podzielających żywą wiarę ludzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |