Na podwórku wiejskiego domu stoi cała historia zbawienia. Uśmiechnięta gospodyni chętnie oprowadza po galerii. Wstęp bezpłatny, ale można zostawić ofiarę „na lakier”.
Niektórzy odwiedzający chcieli, żeby pani Trzcińska przyjechała do nich i nauczyła ich trochę tej trudnej sztuki, ale ona ciągle twierdzi, że żadnej szkoły nie kończyła, podpatrzyła tylko trochę u ks. Suwały i nie potrafi tej wiedzy przekazać. Bo jak ma kogoś nauczyć, gdy sama dokładnie nie wie?
Ciach, ciach
Ks. Jan Suwała zmarł w 2003 roku. Od 8 lat jego gospodyni sama zajmuje się galerią. Ciągle chodzi po ogrodzie i mówi, że tu by trzeba krzyż wymienić, przy scenie kuszenia Adama i Ewy dobrze byłoby wymienić węża, bo ten jakiś taki cienki. Poniszczone rzeźby odstawia do szopy, bierze dłuto i tworzy nowe. Pani Trzcińska do rzeźby wybiera drzewo lipowe, bo lipa jest miękka. Myśli też o osice, co prawda trudniejszej w obróbce, ale ładniejszej, białej.
– Kiedy przywiozą drewno, trzeba wybrać kawałek, okorować, postawić i do pracy. Ciach, ciach, tam piła, tu dłuto i gotowe. Potem tylko zabezpieczyć lakierem – wymienia artystka. Jej nauczyciel najpierw tworzył szkic na papierze, potem rzeźbił. Ona tworzy od razu, z głowy. – Bardzo się cieszę, kiedy wyjdzie coś ładnego. A co figurka, to ładniejsza. To wielkie szczęście, że człowiek w ogóle może coś takiego zrobić. Dziękuję za to księdzu, bo bez niego nawet bym o rzeźbieniu nie pomyślała. A teraz czasem wstaję o drugiej w nocy i rzeźbię. I tak od jednej figurki do drugiej. Dłuta mam wyostrzone, czekam na drewno – mówi pani Genowefa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |