Elwira Sobczak z córką Andżeliką pokazują dokumenty, które umożliwiły im przyjazd do Polski
Elwira Sobczak z córką Andżeliką pokazują dokumenty, które umożliwiły im przyjazd do Polski
Jan Głąbiński /GN

Ziemia obiecana na Podhalu

Brak komentarzy: 0

Jan Głąbiński; GN 26/2013 Kraków

publikacja 18.08.2013 06:55

Kiedy w Kijowie ustawiły się po bilety na pociąg do Krakowa, tłum ludzi odsunął się od kasy. Elwira Sobczak krzyczała: „My, repatrianci, wracamy na zawsze do Polski!”. Jej mama, pani Zina, marzyła o tym od 60 lat.

– Przeszedłszy „przez czerwone morze”, czwarte pokolenie rodziny bohaterów opowieści dorasta już w Polsce, w Nowym Targu, Czy będzie to dla niego ta wymarzona „ziemia obiecana?” Czas pokaże – zastanawia się prof. Franciszek Ziejka z UJ. – Mama robiła wszystko, aby wrócić do Polski. Aby tu zamieszkać i tutaj spocząć – wzrusza się pani Elwira. Pani Zina na pewno wróciła do „ziemi obiecanej”. Droga do niej nie była łatwa, a za świadczenie o swojej narodowości groziła jej śmierć. W końcu zesłano ją na Sybir, skąd po kilku latach przeprowadziła się do Kazachstanu i stamtąd trafiła na Podhale.

– W Kazachstanie też mieszkałyśmy w górach. Słońce prawie nigdy się nie chowało, nawet jak padał deszcz. W lecie temperatura sięgała nawet 40 st. Zimy były słabe. Sądziłyśmy, że tutaj, na południu, będzie tak samo. Tymczasem klimat nas bardzo zaskoczył – śmieje się pani Andżelika, która pracuje jako pielęgniarka w nowotarskim szpitalu. – Z pracą na początku też było krucho.

Nie jestem „Ruską”!

Kobiety jednego najbardziej nie lubią – gdy ktoś, sądząc po akcencie, wmawia im, że są Rosjankami. Ale ta „Ruska” słono zapłaciła za swoją polskość... To jeden z wątków, które kobiety poruszają w reportażu Joanny Szwedowskiej z radiowej „Dwójki”. Dziennikarka również zaprzyjaźniła się z rodziną Sobczaków, wzięła udział w promocji wspomnianej książki. Reportaże można znaleźć na stronie internetowej radiowej „Dwójki”. Dwa lata przed przyjazdem do Polski nasze bohaterki uczestniczyły w pielgrzymce Jana Pawła II do Kazachstanu i Armenii.

– To było dla mnie jak poruszenie ziemi. Słuchałam jego cichego głosu i zrozumiałam, że ktoś się za nas modli, że wie o naszym losie, że nie jesteśmy tam sami – wspomina pani Elwira. Teraz wspólnie z góralami czekają na kanonizację papieża.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..