publikacja 14.10.2011 06:30
Trafiła do placówki, kiedy miała 16 lat, poranione życie i żadnych perspektyw na przyszłość. Dziś kończy pedagogikę i jest szczęśliwa.
– Dzięki przygodzie z morzem, młodzież odzyskuje wiarę w siebie i swoje możliwości – mówią wychowawcy placówki. Arkadiusz Bach / GN
Przygody hartują
MPW istnieje niespełna 11 lat. – Teraz placówka jest już silna. Wspólnymi siłami udało się wypracować niepowtarzalny klimat i atmosferę sprzyjającą pracy z młodzieżą – mówi Marcin Bednarz. Od początku jej istnienia udało się pomóc prawie 150 osobom. Dlaczego młodzież przychodzi po pomoc do MPW? – Bo wszystko tworzymy razem – mówi Marcin Bednarz. Od kilku lat w wakacje wyjeżdżają na łódki. – Wyszkoliliśmy wielu zapalonych żeglarzy, którzy dzięki temu odzyskali wiarę w siebie, dostrzegli swoje niewykorzystane możliwości – opowiada. Żeglując, wychowują, uczą dyscypliny i odpowiedzialności. Wszyscy doskonale pamiętają jedną z najbardziej dramatycznych przygód, która przytrafiła się grupie wychowanków na morzu. Gdy wracali jachtem z Helu, na zatoce dopadł ich sztorm. Wiatr szalał, nie było nadziei na poprawę pogody. Wtedy, trzymając ze wszystkich sił ster, żeglarze razem zmówili pacierz. Wiatr nie ustawał, ale w pewnym momencie zobaczyli Gdynię. Wtedy zdali sobie sprawę, że „Ktoś” prowadzi ich do domu.
Prawie 150 podopiecznych MPW nauczyło się żeglarstwa. Arkadiusz Bach/ GN