Dziś gdańską placówkę zwiedzili politycy, kombatanci, darczyńcy i dziennikarze.
O zbrodni wołyńskiej i pamięci o niej mówi prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Co robi polityk, który kończąc pierwszą kadencję, ma za sobą najważniejsze siły polityczne i cieszy się wsparciem 80 proc. obywateli? Oczywiście ubiega się o drugą kadencję. Prezydent Joachim Gauck ogłosił jednak, że nie będzie tego robił. Jego decyzji żałują Niemcy, a powinni także Polacy.
Pamięć o tej zbrodni NKWD była ukrywana przez ponad pół wieku. Nawet po upadku ZSRR w niepodległej Ukrainie strach zamykał ludziom usta. Skala zbrodni i jej utajnienie sprawiły, że porównywana jest do zbrodni katyńskiej.
Spośród wielu lekcji, które pozostawiła nam druga wojna światowa, dwie wydają mi się najważniejsze. Pierwsza to pamięć, druga – należy głośno i dobitnie mówić: „hańba”, „zbrodnia”, „bohaterstwo”.
Największy zamach terrorystyczny do czasów WTC miał miejsce 16 kwietnia 1925 roku w Sofii i był dziełem komunistów. Dokonali go w Wielki Czwartek w cerkwi Sweta Nedelja. Zginęło 213 osób, a ponad 500 było rannych.
Jak doszło do tego, że obrońcy Westerplatte i marynarze z pancernika Schleswig-Holstein podali sobie ręce?
Żołnierze Armii Sowieckiej traktowali tereny Polski, z których wypierali hitlerowskie wojska, jak kraj podbity. Mordowali, gwałcili i kradli. Opisy tych zbrodni są wstrząsające.
Przyczyny i przebieg mordów dokonanych przez banderowskie podziemie na polskiej ludności Wołynia i Galicji Wschodniej oraz polskie działania odwetowe pokazuje wystawa IPN "Polacy-Ukraińcy 1943-1945" otwarta w środę w Muzeum Lubelskim. Wystawa oparta jest głównie na materiałach ukraińskich.
Co najmniej 30 tys. ofiar cywilnych, 90 tys. deportowanych i liczba gwałtów, której nie da się policzyć. Plus pół wieku milczenia na ten temat i obecne polityczne sprzeciwy wobec uczczenia pamięci ofiar.