Izrael zawarł właśnie kolejną umowę na dostawę sprzętu wojskowego z USA. 10-letni kontrakt opiewa na zawrotną sumę 38 mld dolarów.
Wybór Michaela Pence’a na kandydata na wiceprezydenta to ukłon Donalda Trumpa w stronę republikańskiego establishmentu oraz konserwatywnego elektoratu. Jednak już na początku ujawnia się wiele różnic w nowym politycznym duecie.
Po raz pierwszy od 40 lat w wyborach prezydenckich w USA nie liczy się głos tzw. religijnej prawicy. Dotąd nie dało się zdobyć nominacji republikanów bez puszczenia oka do liderów ewangelikalnych Kościołów. Dziś Donald Trump pokazuje im co najwyżej figę. A wierni... i tak głosują na niego.
I co z tego, że Donald Trump nie ma poparcia establishmentu Partii Republikańskiej, choć jest jej oficjalnym kandydatem na prezydenta? Elektorat postawił na niego, bo tego gościa po prostu chce się słuchać. Nawet jeśli co drugie zdanie to mieszanka populizmu, arogancji i skeczu. Widocznie Amerykanie czekali na kogoś takiego.
Bankrutował, ale jest miliarderem. Dostał Złotą Malinę, ale przyciągał przed ekrany miliony widzów. Nie pije, ale produkował wódkę. Teraz robi, co może, żeby zrazić do siebie Amerykanów, i jest coraz bliżej Białego Domu.