Gdy w małżeństwie pojawia się kryzys albo wręcz widmo rozwodu, trzeba wrócić do Kościoła – podkreślają z mocą członkowie wspólnoty „Sychar”, która rozpoczyna działalność na terenie diecezji płockiej.
Wspólnocie Trudnych Małżeństw pobłogosławił bp Piotr Libera „mając na względzie dobro małżonków, którzy w obliczu kryzysu pragną wytrwać w miłości, wierności i w zobowiązaniach wynikających z sakramentu małżeństwa”. Z stał wyznaczony ksiądz, który będzie duchowym asystentem nowej wspólnoty, a jeszcze w listopadzie odbędzie się jej pierwsze spotkanie w Płocku.
Tratwa nad przepaścią
Kiedy Andrzejowi Szczepaniakowi z Warszawy zaczęło się sypać małżeństwo, szukał pomocy w Kościele. Od historii jego rodziny wzięła początek historia wspólnoty „Sychar”. Wkrótce pojawiły się kolejne osoby, które wciąż wierzą w słowa przysięgi małżeńskiej, i powtarzają z przekonaniem: każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania – takie hasło widnieje na stronach internetowych www.sychar.org. Członkowie wspólnoty chcą przeciwstawić się mentalności rozwodowej, łatwych i szybkich rozwiązań, które w rzeczywistości tylko dzielą i komplikują życie rodzin. – My wierzymy w małżeństwo sakramentalne, w moc przysięgi i działanie łaski Bożej, bo nie ma takiej sytuacji, w której rozwód byłby konieczny – podkreśla Jarosław z Płocka, jeden z członków wspólnoty. Mimo więc różnic i przepaści, które się mnożą między małżonkami, wspólnota „Sychar” jest próbą pomocy, ratowania, czekania, wierności. – W życiu we dwoje wszystko może się zdarzyć: uzależnienie jednego ze współmałżonków, niezgodność charakterów, przemoc czy zdrada. Gdy druga osoba dowiaduje się o tym, jest zaskoczona i zdruzgotana. My chcemy najpierw pomóc przeżyć ten cios i wysłuchać. Nie dajemy gotowych rozwiązań. Nie proponujemy rozwodu, ale ratowanie małżeństwa, mimo przeszkód i ran. Znam świadectwa osób, które po głębokim kryzysie wróciły do siebie. A przecież naszym celem jest żyć szczęśliwie i z Panem Bogiem – mówi z przekonaniem mieszkaniec Płocka.
Czy winny jest Bóg?
Dane statystyczne przerażają: co czwarte małżeństwo w Polsce rozpada się, a w Warszawie – nawet co drugie. Wobec tej tendencji „Sychar” jest próbą pokazania katolickiej mentalności na temat małżeństwa. To wierne czekanie na współmałżonka, to niezgadzanie się na rozwód. Ale członkowie wspólnoty idą dalej: – Są tacy, którzy za niepowodzenie w małżeństwie obwiniają Pana Boga, bo im nie pobłogosławił. Uważają, że on jest przyczyną ich dramatów. Tymczasem przyczyna leży po stronie obu małżonków – tłumaczą. – W kłopotach szukamy doraźnych środków, a nie myślimy o środkach duchowych. W „Sycharze” na kryzys małżeński patrzymy szerzej – również jako na kryzys miłości i wiary. Tak, to jest kryzys miłości, bo w małżeństwie nauczyliśmy się oczekiwać wzajemności od ukochanej osoby. Tak jest łatwiej i logiczniej, gdy miłość jest wzajemna. A powinna być również bezinteresowna. Oczywiście to trudne, wymaga ofiary, a miłość właśnie na nią wskazuje. Wtedy łatwiej jest czekać, nawet długie lata, na powrót współmałżonka. Mój małżeński kryzys pokazał, że tej bezinteresowności było we mnie za mało – dzieli się doświadczeniem płocki uczestnik spotkań „Sycharu”. Z drugiej strony kryzys czy rozpad małżeństwa świadczy o słabej wierze. – Ten dramat może dotknąć każdego: nie tylko człowieka letniej wiary. Może się okazać, że osoba uważana za wierzącą i praktykująca nagle znajduje się w tarapatach małżeńskich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |