Pod żadnym pozorem nie dziękuj, na Wigilię przygotuj szampana oraz petardy i uważaj na prawdziwych macho. To tylko kilka z rad przed podrożą do Argentyny.
Łukasz Czechyra/ GN Yerba mate to napój wspólnotowy: jeśli już wypiłeś, to podaj dalej. W ramach programu „Literackie podróże dookoła świata” dofinansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Miejska Biblioteka Publiczna w Braniewie zorganizowała cykl spotkań „Religie świata”. Podczas pierwszego z nich o. Radosław Gabryś SVD opowiadał o swoim pobycie w Argentynie.
Wspólnotowa yerba mate
Swoje wystąpienie zatytułował: „Argentyna – kraj »dobrego powietrza «”. W tłumaczeniu z języka hiszpańskiego Buenos Aires, stolica kraju, to właśnie dobre powietrze. – W każdym kraju są miejsca, gdzie powietrze jest dobre, gdzie żyje się dobrze, a są też takie, gdzie nie jest tak wesoło – tłumaczył werbista. Zakon w Ameryce Południowej ma swoich misjonarzy w Brazylii, Kolumbii, Boliwii, Ekwadorze, Chile, Paragwaju i właśnie w Argentynie.
Pod względem liczby ludności kraj jest podobny do Polski, ale terytorium ma 10-krotnie większe. Społeczeństwo w poszukiwaniu pracy i lepszego życia ciągnie do wielkiego miasta, z tym że w Argentynie liczy się właściwie tylko stolica. Prowincję Buenos Aires zamieszkuje aż 22 mln mieszkańców. – Ludzie mieszkający dalej od wielkich miast są bardzo rozproszeni, a dostęp do księdza mają raz na pół roku, czasem raz na rok. Przyjeżdżamy na tydzień czy dwa do jakiejś wioski, lokujemy się w szkole i ruszamy do ludzi. Domy są od siebie oddalone o kilometr i więcej. Obejście wszystkich zajmuje kilka dni – mówił o. Radosław. – Bierzemy Pismo św., zagadujemy w domach, czy może chcą przyjąć księdza. Jeśli tak, to prowadzimy modlitwę, rozważanie słowa Bożego i zapraszamy ich na wieczór do nas. Wtedy są zajęcia dla dzieci, katechezy i na koniec Msza św. Większość z mieszkańców nie ma nawet prądu. Włączamy im telewizor, żeby sobie coś obejrzeli – opowiadał misjonarz.
O. Gabryś przywiózł charakterystyczne dla Argentyny przedmioty – poncho oraz różne instrumenty muzyczne. Zebranych w bibliotece poczęstował również oryginalną yerba mate. – To jest taki napój wspólnotowy, oni to piją godzinami. Gospodarz pierwszy, a gdy skończy, podaje tykwę następnemu. Tylko nie można powiedzieć mu „dziękuję”, bo to oznacza, że ma się dość, i przy następnej kolejce gospodarz nas pominie – tłumaczył werbista.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |