Sianowianie wiedzą, że mają w miasteczku prawdziwy skarb, ale i problem: skąd wziąć 2,5 mln zł na ratowanie szachulcowego zabytku?
Czasu jest coraz mniej, bo budynek jest już widocznie przechylony. Tyle widać już na pierwszy rzut oka, nawet niefachowego. Bo kiedy przyjrzeć się z bliska, okazuje się, że to wierzchołek góry lodowej. Ratunku potrzebują fundamenty i mury. – Ściany dosłownie się rozpadają – pokazuje Ryszard Sobczyński, wiceprzewodniczący parafialnej rady duszpasterskiej.
Od fundamentów po dach
Najpilniejsze prace remontowe przy sianowskim kościele to odkopanie i uzupełnienie fundamentów. Dach wymaga nowego pokrycia. Z ponad 400-letniej wieży wysuwają się kolejne cegły. Lista pilnych prac wydaje się nie mieć końca.
– Sytuacja jest tragiczna. Żadna doraźna naprawa nie pomoże. Trzeba też konsekwentnie zabrać się za wymianę elementów drewnianych, które są zmurszałe i zjedzone przez robactwo – opowiada Ryszard Sobczyński.
Krystyna Bastowska, główny specjalista w delegaturze koszalińskiej Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, potwierdza, że stan kościoła jest bardzo zły. – Prowadzone w kolejnych latach oględziny wykazały, że przede wszystkim w bardzo złym stanie jest konstrukcja ścian szkieletowych kościoła. W znacznym stopniu uległy destrukcji, wypaczeniu, wyboczeniu, korozji i mogą zagrażać całej budowli – mówi.
Ziarnko do ziarnka
Wspólnym staraniem parafii, władz miejskich i samych parafian opracowana została bardzo bogata dokumentacja badawcza i projektowa. Kościół sianowski jest jedną z nielicznych budowli, które posiadają m.in. badania dendrochronologiczne, datujące bardzo precyzyjnie czas ścięcia drzew użytych do budowania kościoła.
– Wiemy, że drewno znajdujące się w wieży kościoła zostało ścięte w okresie zimowym w latach 1507–1509. Natomiast konstrukcja stropu i więźby dachowej nad nawą została wykonana z drewna, które ścięto w roku 1593 – opowiada Krystyna Bastowska. Opracowane zostały programy prac konserwatorskich dla wyposażenia, ceglanych murów wieży, a także projekt budowlany remontu całej konstrukcji kościoła oraz szereg projektów towarzyszących, jak projekt ogrzewania podłogowego, które będzie w stanie utrzymać stałą temperaturę, czy sygnalizacji antywłamaniowej.
– Przez te dwa lata od ostatniej wizyty konserwatora sytuacja dramatycznie się pogorszyła – mówi proboszcz ks. Paweł Brostowicz. Nie ukrywa irytacji i rozgoryczenia. – Jeśli wszyscy zachwycają się, jaki to cenny zabytek, jeśli to dobro wspólne, to dlaczego cały ciężar ratowania zabytku spada na parafę? – pyta.
Wykonano już kosztorys prac. Opiewają na 2,5 mln zł. To astronomiczna kwota dla sianowian. Starali się o dotacje z funduszu kościelnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale ich wniosek przepadł.
– Musieliśmy mieć połowę wkładu własnego, a na razie nie jesteśmy w stanie tyle wyłożyć – pan Ryszard rozkłada bezradnie ręce. Już od kilku lat cała wspólnota gromadzi pieniądze na ratowanie kościoła. Zorganizowano na ten cel też kolejne festyny. Wszystkiego uzbierało się około 270 tys., z czego 20 tys. z Urzędu Marszałkowskiego i 50 tys. z od gminy pochłonęły kosztorysy robót remontowych.
Gorliwość o dom Twój
Teraz mają nadzieję, że może uda się zebrać potrzebne fundusze za sprawą nowo powołanego stowarzyszenia „Campana”. – Nie chcę mówić górnolotnie, że to „troska o dom Twój pożera mnie”, ale całą rodziną staramy się robić wszystko, co w naszej mocy, żeby pomóc – uśmiecha się pan Ryszard. – Zresztą takich ludzi jest w Sianowie więcej. To głównie ich zasługa, że udało się wybudować nowy kościół na Osiedlu Karnieszewickim.
Pan Ryszard jest sianowianinem z urodzenia i nie ukrywa, że z szachulcową świątynią jest bardzo związany. – Bardzo długo byłem w tym kościele ministrantem, od dwunastu lat jestem lektorem – wyjaśnia swoje zaangażowanie w próby ratowania kościoła. – Tu byliśmy chrzczeni, przyjmowaliśmy bierzmowanie, braliśmy śluby i my, i nasi rodzice, tu też chowaliśmy naszych bliskich. To dopinguje do tego, żeby teraz się odwdzięczyć za to, co otrzymywaliśmy – dodaje. Tyle że bez pomocy wkrótce ich kościół się rozpadnie.