Masz tęsknić!

Słaby, maleńki Jezusek, bezbronna „bozia”, wiara dla niepewnych siebie (...) I do jakiego Piękna tu wzdychać?

Pierwsze spotkanie z Jezusem - pełne emocji i wzruszeń. Pierwsze kroki wiary opierające się na uczuciach. Kto z nas nie pamięta tej jedynej, niepowtarzalnej i wyjątkowej chwili, gdy Bóg dotknął jego serca? Wraz z upływem czasu bywa jednak różnie. Przychodzą radości i uniesienia, ale także ciemności, zniechęcenie, obojętność i pustka. Początkowy zapał znika, przychodzi kryzys wiary, problemy codziennego życia, nierzadko ból i cierpienie. W jednej z tak trudnych chwil w moim życiu usłyszałam od pewnego mądrego kapłana słowa: „i to masz odkrywać i rozwijać, tęsknić za takim Bogiem, za Jego bliskością, za pierwszym pocałunkiem, jakim Ciebie obdarował.”

Jak mamy jednak tęsknić za Kimś, kto wydaje się być tak nieatrakcyjny? Współczesny świat kreuje mało zachęcający obraz Boga i Kościoła, który On stworzył. Słaby, maleńki Jezusek, bezbronna „bozia”, wiara dla niepewnych siebie, zaślepionych, niemających własnego zdania ludzi. Bóg, jako odległy byt, który niewiele ma wspólnego z nowoczesnym życiem. I do jakiego Piękna tu wzdychać?

Spróbujmy jednak przypomnieć sobie tę początkową fascynację i zachwycić się Nim na nowo. Bogiem silnym i niezwyciężonym, Tym, który włada siłami przyrody, ma wgląd w ludzkie serce, dokonuje prawdziwych cudów. Buntownikiem, który wyrzuca kupców ze świątyni, śpi spokojnie, gdy na jeziorze szaleje burza, ma w sobie odwagę, by przeciwstawić się faryzeuszom, ale też pokorę, by obmyć stopy swym uczniom. Zafascynujmy się Tym, który stworzył wichry, ale potrafi także przychodzić w lekkim powiewie wiatru. Spójrzmy wreszcie na Tego, który siedzi na białym koniu „odziany w szatę we krwi skąpaną”. To nie jest słaby Bóg – to Zwycięzca.

Przyjaźń z Bogiem możemy w pewnym sensie porównać do przyjaźni z drugim człowiekiem. Spójrzmy na zakochanych, którzy „świata poza sobą nie widzą”. Bez ustanku są w stanie patrzeć sobie w oczy, chcą spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, szeptać sobie miłe słowa. Im bardziej relacja staje się dojrzała tym więcej są w stanie dla siebie – świadomie i odpowiedzialnie – poświęcić. Jak to się ma do naszej wiary? My też możemy godzinami wpatrywać się w Najświętszy Sakrament, pragnąc, w imię Miłości, spędzać z Nim jak najwięcej czasu. Jemu także możemy szeptać, chociażby za psalmistą: „Miłuję Cię, Panie, Mocy moja, Panie, ostojo moja i twierdzo, mój wybawicielu, Boże mój, skało moja, na którą się chronię, tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono!” (Ps 18, 2-3)

Jesteśmy wezwani, aby nieustannie się Nim zachwycać, każdego dnia odkrywać Go na nowo, podobnie jak poznajemy i budujemy relację z drugim człowiekiem. Nawet w najbardziej skomplikowanych momentach naszego życia możemy zawołać do Boga: „Pomnij, Panie, na słowo Twoje do swojego sługi, przez które mi dałeś nadzieję. W mojej udręce jest dla mnie pociechą, że Twoje słowo obdarza mnie życiem.” (Ps 119, 49-50) Gdy Bóg dotknął naszego serca po raz pierwszy wlał w nie jednocześnie tę nadzieję – nadzieję niezwykłej, nadzwyczajnej relacji, nadzieję na życie wieczne. A „nadzieja zawieść nie może!”  (Rz 5,5)

Warto jednak pamiętać, że wiara to relacja dwustronna. To On poczynił pierwszy krok, na który my odpowiedzieliśmy. To On pierwszy się nami zafascynował i to jeszcze przed założeniem świata! (por. Ef 1, 4) Jego miłość do nas jest tak potężna, że zdecydował się poświęcić samego siebie i pójść dla nas na drzewo krzyża. „Bo nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J15, 13).


 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie