Biznesmen Czesław Sokołowski nieraz przed zaśnięciem powtarza z żoną fragmenty ról. Poznali się na scenie Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie i wciąż bawią się w aktorstwo. Ale to nie tylko zabawa. Wiedzą, że nie mówiliby tak pięknie po polsku, gdyby nie teatr.
W roku 1960 r. ginekolog-położnik Janina Strużanowska założyła polski teatr w Wilnie. – Jej celem było znalezienie zajęcia dla polskich dzieci spędzających wolny czas na ulicy. Chodziła więc po szkołach i parkach, zachęcając młodzież do zabawy w teatr – opowiada jej córka Hanna. Wielu młodym aktorom zabawa w teatr towarzyszyła potem w całym późniejszym życiu. Do przedsięwzięcia włączali się też dorośli. – Przyszedłem tu w latach 90. Zawsze lubiłem gdzieś się udzielać. A to w Klubie Włóczęgów Wileńskich, a to w kościelnym chórze – opowiada Czesław Sokołowski. W niektórych spektaklach gra nie tylko jego żona, ale też ich dzieci: 18-letnia córka i 11-letni syn. Darek Rudzianiec, uczeń dziesiątej klasy, zachwycił się teatrem, kiedy zobaczył swojego brata Tomka w roli króla Maciusia I. – Sam szedłem na scenę przez łzy – uśmiecha się. Miał 9 lat, kiedy w „Jarynie” Józefa I. Kraszewskiego miał zagrać dziecko. Gdy wyszedł przed publiczność, poczuł, że nie może powstrzymać płaczu, który przyszedł, nie wiadomo skąd. Na szczęście nie zraził się tym pierwszym doświadczeniem i został aktorem. W najnowszej sztuce „Powstanie styczniowe 1863” wciela się w polskiego żołnierza. Edward, syn Liliji Kiejzik, dyrektorki, administratorki, reżyserki i aktorki Polskiego Studia Teatralnego, zaczął się pojawiać na scenie już w łonie matki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |