Sto lat temu w Sarajewie bośniacki Serb Gawriło Princip zastrzelił arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Towarzyszące rocznicowym obchodom wydarzenia pokazały, że do Bośni i Hercegowiny nieprędko powróci spokój.
Przyjeżdżam tu z wizytą, a wy rzucacie we mnie bomby! To odrażające! – tymi słowami 28 czerwca 1914 roku następca tronu Austro-Węgier powitał urzędników w Sarajewie. W zmierzającą do ratusza kolumnę pojazdów z arcyksięciem faktycznie rzucono bombę. Powrót odbywał się więc inną trasą. Kierowca zgubił jednak drogę. Umożliwiło to zbliżenie się do auta zamachowcowi, 19-letniemu Gawrile Principowi. Dwa strzały śmiertelnie raniły Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię.
Bez wątpienia było to jedno z najważniejszych wydarzeń XX wieku. Nie dziwi fakt, że władze Sarajewa postanowiły zorganizować wystawne rocznicowe obchody. Ale przy ich okazji uwidoczniły się narastające od lat problemy Bośni i Hercegowiny: brak wspólnych momentów historii, z którymi mogą się identyfikować żyjące tu narody, niejasna przyszłość kraju oraz trudna sytuacja ekonomiczna.
Bohater czy terrorysta?
Trudno o zgodne obchody, gdy Bośniacy i Serbowie nie mogą się porozumieć w podstawowej kwestii – oceny Gawriły Principa. Dla Serbów to bohater narodowy, który poświęcił się sprawie wyzwolenia wszystkich Słowian z ucisku cesarstwa Habsburgów. W 1908 roku Austro-Węgry upokorzyły Królestwo Serbii zaanektowaniem Bośni i Hercegowiny. Po I wojnie światowej ziemie te zostały odzyskane, a Serbia (wtedy pod nazwą Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców) odrodziła się większa niż przed 1914 rokiem. Mistycznej aury wyczynowi Principa dodaje fakt, iż zamach miał miejsce w tym samym dniu co bitwa na Kosowym Polu z Imperium Osmańskim – która stała się mitem założycielskim serbskiego narodu.
W bośniackiej historiografii Princip nie zajmuje równie godnego miejsca. Uważany jest przede wszystkim za serbskiego nacjonalistę. Zastrzelenie z zimną krwią następcy cesarskiego tronu oraz bezbronnej kobiety to dla Bośniaków akt terroru. Większy akcent kładzie się na ogrom tragedii wojny, która rozpętała się w bezpośrednim następstwie morderstwa. Serbowie odbierają taką narrację bardzo alergicznie.
Czara goryczy przelała się po zakończeniu renowacji ratusza w Sarajewie (tzw. Vijecnicy). To ostatnie miejsce, które przed śmiercią odwiedził Franciszek Ferdynand i główna arena rocznicowych obchodów. W maju zakończono wreszcie odbudowę gmachu zniszczonego podczas oblężenia Sarajewa w 1992 roku. Na odnowionym frontonie ratusza umieszczono tablicę informującą o podpaleniu go przez „serbskich kryminalistów”. Bośniaccy Serbowie uznali to za „potwarz” i oficjalnie ogłosili, że nie będą świętować rocznicy razem z Bośniakami.
Na początku wakacji w Sarajewie zorganizowano państwowe obchody. Przyjechali zagraniczni goście, m.in. prezydent Austrii. Głównym punktem programu był koncert orkiestry filharmonii wiedeńskiej. Panowała podniosła atmosfera. Ale w tym samym czasie w mieście Wiszegrad w Republice Serbskiej, jednej z dwóch części Bośni i Hercegowiny, zorganizowano alternatywne obchody o diametralnie innym wydźwięku niż w Sarajewie. Oddano hołd Gawrile Principowi, odsłaniając jego pomnik. Goszczący na uroczystościach premier Serbii Aleksandar Vucić oświadczył, że „dzisiejsze święto to nie czas, by mówić o małych ludziach, którzy próbują zanegować naszą historię lub sprawić, byśmy ją zapomnieli”. Prezydent bośniackich Serbów Milorad Dodik dodał, iż zamach dokonany przez Principa to „strzał oddany za wolność”.