Sto lat temu w Sarajewie bośniacki Serb Gawriło Princip zastrzelił arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Towarzyszące rocznicowym obchodom wydarzenia pokazały, że do Bośni i Hercegowiny nieprędko powróci spokój.
Bunt ponad podziałami
Rocznicowe obchody potrafiły zjednoczyć część Bośniaków i Serbów wokół jednej idei – protestu przeciwko organizowaniu wystawnych uroczystości w dobie fatalnej kondycji gospodarczej kraju. Bezrobocie w BiH wynosi ponad 25 proc. Wśród młodych ludzi pracy nie ma ponad połowa z nich. W lutym tego roku krajem wstrząsnęły protesty o dawno niespotykanej w Europie gwałtowności, ich charakter był ponadnarodowy. Najsilniejsze rozruchy wybuchły w Tuzli – za czasów Jugosławii jednym z największych centrów przemysłowych kraju. Obrabowano i spalono tam budynek lokalnej administracji. W płomieniach stanęła też siedziba prezydium BiH w Sarajewie. Władzom państwowym zarzuca się rozkradanie na ogromną skalę miliardów dolarów pomocy, która płynęła po wojnie z międzynarodowych instytucji. Demonstranci uważają, że jedynym pomysłem na Bośnię i Hercegowinę, który połączył przywódców skłóconych grup, było zaprowadzanie bezrefleksyjnego kapitalizmu. Przemysł w kraju został niemal całkowicie zlikwidowany. Większość sprywatyzowanych fabryk natychmiast zamykano. W rezultacie przepaść między BiH a Europą z roku na rok się pogłębia. PKB na mieszkańca wynosi nieco ponad 8 tys. dolarów (w Polsce około 20 tysięcy). Niewiele zostało już miejsc na naszym kontynencie, gdzie żyje się biedniej niż w Bośni.
Tymczasem główną przeszkodą w energicznej walce ze stagnacją gospodarczą są oczywiście waśnie etniczne. Międzynarodowy Fundusz Walutowy postawił sprawę jasno – jeżeli nie będzie reform administracji sparaliżowanej bośniacko-serbskim sporem, to nie będzie więcej pieniędzy. Podobnie uznała Unia Europejska. W obecnych warunkach Bruksela zwleka z kontynuowaniem negocjacji akcesyjnych. Perspektywy wyjścia z kryzysu są bardzo niejasne. Bośniacka Republika Serbska wcale nie jest zdeterminowana do odbudowy zaufania międzynarodowych i unijnych instytucji. Wszak pieniądze i protekcję obiecała jej Rosja. Coraz więcej Bośniaków w dobie kryzysu zaufania do państwowych instytucji kieruje z kolei swój wzrok ku radykalizującemu się islamowi.
Sto lat po zamachu na Franciszka Ferdynanda nie ma powodów do obaw, że w Sarajewie rozpocznie się kolejna wojna światowa. W „bałkańskim kotle” wciąż jest jednak gorąco, a prawie dwie dekady po zakończeniu krwawej wojny w Bośni i Hercegowinie nadal nie zagoiły się rany.•
Korzystałem z książki: T. Aronson Zwaśnieni monarchowie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014