Prezydent Turkmenistanu Kurbankuły Berdymuhammedow wystawił sobie w stolicy olbrzymi złoty pomnik.
Obecny prezydent – rządzący od 8 lat – zaczynał jako lekarz dentysta, utrzymujący się z wstawiania złotych zębów. Trzeba pamiętać, że w Turkmenistanie złote zęby to nie tylko proteza dentystyczna, ale oznaka statusu materialnego i ozdoba. Przyszły prezydent przekonywał działaczy jedynej wówczas legalnej partii politycznej (prezydenckiej Demokratycznej Partii Turkmenistanu), że złote zęby należą do turkmeńskiej tradycji narodowej jako rodzaj biżuterii, więc należy je bardziej promować, również wśród młodzieży. Był przekonujący. Wkrótce zaczął rządzić ośrodkiem dentystycznym przy ministerstwie zdrowia i został osobistym dentystą Nijazowa, który mianował go zaraz ministrem zdrowia, a później wicepremierem. Objęcie przez niego władzy w 2007 r. miało być „nowym otwarciem”.
Spojrzenie opiekuna
W Turkmenistanie nie ma żadnych mediów, poza rządowymi. Pod tym względem kraj nie musi niczego zazdrościć Korei Północnej i Erytrei, z którymi zajmuje trzy ostatnie miejsca zachodnich rankingów wolności prasy. Wszyscy opozycjoniści, a nawet tylko podejrzani o „antypaństwowość”, siedzą lub nie żyją. Chrześcijanie inni niż prawosławni nie mają żadnego statusu legalnego. Jednak Nijazow tolerował telewizyjne anteny satelitarne, które wystają z mieszkań w najnędzniejszych blokach. W tym miesiącu władze turkmeńskie podjęły akcję wyegzekwowania zakazu posiadania anten, wydanego już w marcu. Zakaz nie wyszedł w formie dekretu prezydenta, jakiejś ustawy czy decyzji rządowej, lecz zarządzeń władz lokalnych, masowo i nagle przejętych estetyką domów z antenami. Berdymuhammedow zrobił kilka reform, dopuścił do parlamentu drugą partię, reprezentującą wielki biznes, usunął z konstytucji kilka marginalnych uprawnień prezydenta i nakazał rozmontować złoty pomnik Nijzowa, by go przenieść na dalekie przedmieście, ale najważniejsze się nie zmieniło. Nijazow był Turkmenbaszą, „Ojcem Turkmenów”, Berdymuhammedow nosi tytuł Arkadaga „Opiekuńczego wodza”. Jego portrety zastąpiły na ulicach portrety Nijazowa, z dorzuconym hasłem „Opiekun na was patrzy”.
Nowy złoty pomnik nikogo już w Turkmenistanie nie zdziwił. Dla zachodnich mediów brzmiało to jak anegdota, zresztą ten kraj, mimo wyraźnego nieposzanowania licznych wolności, nie przyciąga specjalnie ich uwagi. Politycy też raczej milczą, bo Turkmenistan manifestuje neutralność, nie ma żadnych pretensji terytorialnych i pozostaje stabilny, a liczne koncerny zachodnie, jak Bouygues, który zbudował w Aszchabadzie kilkadziesiąt reprezentacyjnych gmachów, chcą korzystać z gazowo-naftowej manny, którą prezydenci wydają na zaspokojenie swoich ambicji. Największe turkmeńskie złoże gazu dorównuje największemu na świecie podmorskiemu złożu między Katarem a Iranem. Na pustyni Karakorum 40 lat temu powstał krater o 70-metrowej średnicy, który nieustannie płonie do dzisiaj: Turkmenistan ma olbrzymie zasoby, na które z zainteresowaniem patrzą mocarstwa.
Dół na 6 metrów
Ich niepokój budzi jednak wyraźna chęć otwarcia nowego frontu walki z Państwem Islamskim (PI). Tak się składa, że Turkmeni, którzy po rewolucji bolszewickiej uciekli z ojczyzny do sąsiedniego Afganistanu, a jest ich dzisiaj prawie milion, połączyli się politycznie najpierw z talibami, a niedawno przystąpili do PI. Teraz chcą wrócić do dawnej ojczyzny, objąć swoje dawne ziemie wraz z tym, co pod ziemią, i wprowadzić swoje porządki. Berdymuhammedow nakazał dwa miesiące temu wykopać wzdłuż całej 750-kilometrowej granicy z Afganistanem dół głęboki na 6 metrów i wybudować mur ze zwojów drutu kolczastego. Od początku roku w terenach przygranicznych zginęły setki cywilów, ataki z Afganistanu systematycznie się nasilają. Pojawiła się obawa, że temat Turkmenistanu może kiedyś wrócić do mediów z innego powodu niż ekscentryczny pomnik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |