Kaja Stanaszek i Patrycja Bożek mają po 13 lat. Niedawno uratowały człowieka. Może nawet nie jednego...
Tego dnia skończyły lekcje wcześnie, o 12.20. Plecaki miały strasznie ciężkie. Właśnie dostały nowe podręczniki. Kaja maszerowała pierwsza. Niedaleko szkoły jest wiadukt. Powstał nad wybudowaną niedawno ekspresową obwodnicą Bielska-Białej. Wtedy zobaczyła mężczyznę. Przechodził przez barierkę. Patrzył w dół. Na samochody, które pędziły 40 metrów niżej. – Szybko podeszłam, bo w każdej chwili mógł spaść. Zapytałam, co robi. Powiedział, że chce się zabić – wspomina Kaja. Te słowa ją zmroziły. Strasznie się zdenerwowała. „Trzeba go jakoś przekonać, żeby tego nie robił” – pomyślała. – Powiedziałam, że życie to dar od Pana Boga, nie wolno go marnować, że tyle osób chciałoby być na jego miejscu, chciałoby żyć – opowiada Kaja. Mężczyzna zaczął jej słuchać. Wrócił na chodnik.
Nie wolno odejść!
Nieco wcześniej Patrycja zauważyła, że Kaja rozmawia z jakimś mężczyzną. – Zaniepokoiłam się, że ją zaczepia. Poszłam do niej na drugą stronę ulicy – opowiada dziewczyna. Szybko zorientowała się, że mężczyzna chce targnąć się na swoje życie. – Na chwilę odchodził od barierki, potem do niej wracał. Pomyślałam: – Trzeba dzwonić po policję! Ale miałyśmy wyłączone telefony, w szkole tak trzeba. Szybciej było podejść do kogoś, kto mógł zadzwonić od razu – opowiada Patrycja. Podbiegły na przystanek obok wiaduktu. Tam na autobus czekały ich nauczycielki: Małgorzata Stwora i Irena Targosz. – Dziewczynki tłumaczyły: – On wciąż mówi, że się zabije. Trzeba go koniecznie zatrzymać!
Były bardzo przejęte i zaraz pobiegły z powrotem, żeby go nie zostawiać samego. Przy powszechnej dzisiaj znieczulicy zachowały się naprawdę pięknie – mówi Małgorzata Targosz. Nauczycielki wezwały policję. Podeszły do dziewcząt i razem przekonywały mężczyznę, żeby zszedł z wiaduktu. W końcu desperat dał za wygraną. Przeszedł z nimi na przystanek. – Cały czas z nim rozmawiałyśmy. Wiedziałyśmy, że nie możemy go zostawić samego. On przecież mógł znowu spróbować – tłumaczy Patrycja. – Kiedy na miejsce dotarły patrol policji i karetka, niedoszły samobójca był już spokojniejszy. W kółko powtarzał zdumiony: „Nie przyszłoby mi do głowy, że na moim życiu może jeszcze komuś tak zależeć...” – wspomina Małgorzata Stwora. Ocalony 63-latek, który z powodu osobistych kłopotów chciał rozstać się z życiem, dziś jest już bezpieczny, w szpitalu.
Bohaterki nie są znikąd!
Wszyscy wychowawcy potwierdzają zgodnie: – Świetne dziewczyny! Główna zasługa leży oczywiście po stronie rodziców! – Ale są też naszą chlubą – Jolanta Fajkis, dyrektor hałcnowskiej Szkoły Podstawowej nr 28, jest dumna z postawy świeżo upieczonych absolwentek. – Nie ulega wątpliwości, że Kaja i Patrycja wykazały się nadzwyczajną odpowiedzialnością i dojrzałością. Cieszymy się ogromnie, że tak wspaniale postąpiły, bo w szkole staramy się na co dzień umacniać w dzieciach miłość do ludzi i gotowość pomocy. Iwona Gębała, wicedyrektor SP nr 28, dobrze pamięta Kaję.
– Od pierwszej klasy była wszędzie tam, gdzie coś się działo – mówi. – Wrażliwe, otwarte, odważne. Chętnie podejmowały nowe wyzwania i robiły to z prawdziwą klasą – Bernadeta Moćka i Marta Piwowarczyk, nauczycielki i wychowawczynie z podstawówki, wyliczają zalety byłych wychowanek. – Obie nigdy nie żałowały czasu dla innych. Czytały przedszkolakom bajki, pomagały koleżankom i kolegom w nauce, a przy świątecznych kiermaszach szkolnych pracowały nieraz do wieczora – dodają.
Jak wszystkie dziewczyny?
Pierwszoklasistki, z obowiązkowymi w tym wieku falami długich włosów. Uczynne i koleżeńskie. Z całą masą zainteresowań. Czasami chwilowych... Na pogaduchy z przyjaciółkami też nie żal im czasu. Kaja uwielbia czytać książki i kocha rysować. Jeszcze niedawno marzyła o karierze weterynarza, a teraz myśli, żeby skończyć prawo. Jeszcze w podstawówce koniecznie chciała sprawdzić się jako nauczyciel. Poprowadziła wtedy lekcję o... roli czołgów w II wojnie światowej. Grywa na gitarze i perkusji, trenowała kickboxing i nawet medal na zawodach zdobyła!
– Co lubię? Wszystko po trochu! Taki ze mnie człowiek renesansu – śmieje się, szkicując jednocześnie głowę lwa z potężną grzywą. Ma w sobie coś z niego, kiedy podnosi głowę, odsuwając z czoła blond kosmyki, i z odwagą patrzy na rozmówcę. – Zawsze mówię to, co myślę. Niektórzy mnie za to lubią, inni nie – uśmiecha się lekko. Patrycja chętnie maluje i lubi teatr. Działa w kółku teatralnym w domu kultury. Śpiewa też w parafialnej scholi. – Kiedyś twierdziła, że będzie biegaczką. Ma nawet kilka medali, ale teraz jakoś sport zszedł na drugi plan – uśmiechają się Beata i Jan Bożkowie, rodzice Patrycji. A kiedy zaglądają do pokoju gimnazjalistki, ta akurat w skupieniu studiuje podręcznik do... origami. – Tak naprawdę bardzo interesuje mnie moda, lubię ją rysować – wyznaje Patrycja.
Do tańca i do różańca
Patrycja należy do hałcnowskiej oazy. Tak jak jej starsza siostra Klaudia i kiedyś ich mama Beata. – Staramy się kształtować postawę miłości bliźniego. W październiku jedziemy na rekolekcje, podczas których będziemy mówić o relacjach z innymi, o budowaniu wspólnoty i o tym, jak pomagać drugiemu człowiekowi. W naszej grupie, która liczy już ponad 70 osób, uczymy takiego rodzinnego współdziałania – tłumaczy ks. Sander, moderator wspólnoty. – Staramy się umacniać to przekonanie, że w każdym żyje ten sam Pan Jezus – i dlatego powinniśmy pomagać – mówi Beata Błaszczyk, animatorka oazy.
– Ćwiczymy postawę aktywności: żeby nigdy nie zakładać, że nic nie można zrobić – dodaje animatorka Agnieszka Michalak. Tak właśnie postąpiły Kaja i Patrycja. Uratowały ludzkie życie. – Tak trzeba było. To pewnie zostało zaplanowane w niebie – tłumaczy poważnie Patrycja. Ale już po chwili obie z Kają wybuchają śmiechem. – Kiedy się śmiejemy, nawet pan woźny się uśmiecha. Cieszą mnie piękne i dobre rzeczy. Zdarzało mi podejść do nieznajomej osoby na przystanku, bo zachwyciły mnie jej włosy – wspomina Kaja. – Kiedy wokół są ludzie pozytywnie nastawieni, to udziela się innym...
Chluba środowiska
Kaja i Patrycja mieszkają w Hałcnowie. To ciekawa dzielnica Bielska-Białej, ze znakomicie zintegrowaną społecznością. Istnieje w niej Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Hałcnowa, które patronuje lokalnemu portalowi internetowemu, z własną telewizją i serwisem informacji o wszystkim: od życia parafialnego po wyniki sportowe zawodników z Hałcnowa. Tu zresztą działa jedyny w swoim rodzaju Parafialno-Szkolny Klub Sportowy „Beskidy”. Ta współpraca instytucji i środowisk daje wspaniałe efekty. W Hałcnowie dzieci otrzymują spójny przekaz wartości.
Tego samego uczą ich rodzice, przedszkole, szkoły, parafia, klub sportowy, dom kultury. – Pewnie we wzajemnym wspieraniu jest klucz do tajemnicy tego wychowawczego sukcesu – mówi z dumą Jolanta Fajkis. – Rodzice uczą empatii, a my w szkole staramy się ich wspierać. Bo najważniejszy jest ten odruch: ktoś jest w potrzebie, muszę mu pomóc! Często nam, dorosłym, brakuje tej odwagi dziecka. Nie mam wątpliwości, że taką postawę trzeba nagrodzić. Złożę wniosek, by Kaja i Patrycja otrzymały największą nagrodę dla zasłużonych dla naszego środowiska: Hałcnowskiego Anioła – zapowiada Jolanta Fajkis.
To jest przykład!
– Gdyby ten mężczyzna spadł na trasę szybkiego ruchu, trudno sobie wyobrazić, do czego mógłby doprowadzić. Gdyby nie reakcja Kai i Patrycji, mógł zginąć nie tylko samobójca, ale także przypadkowe osoby podróżujące samochodami – nie mają wątpliwości policjanci. Bohaterki otrzymały już pochwałę od wychowawcy i dyrekcji szkoły. – Do rodziców skierowaliśmy listy gratulacyjne, a na najbliższej akademii dostaną pochwałę na forum szkoły. Bo to, jak postąpiły, to wspaniały przykład, godny pochwały i naśladowania – mówi Małgorzata Wawrzuta, dyrektor Gimnazjum nr 6.
– Jesteśmy pełni uznania dla dojrzałości dziewczynek. Obie otrzymają od policji listy pochwalne – zapowiada nadkomisarz Elwira Jurasz z bielskiej Komendy Miejskiej Policji. Komendant Dariusz Matusiak wręczy je 14 października, tuż po uroczystym ślubowaniu gimnazjalistów. Rodzice obu gimnazjalistek tylko uśmiechają się z dumą, gdy słyszą, że wychowali bohaterki. A kiedy patrzą na swoje pociechy, widać w ich oczach prawdziwą miłość. – Mocno przeżyły to zdarzenie, my z nimi też – przyznają. – Ale cieszymy się, że zareagowały, że nie przeszły obojętnie.•