Nawet najmniejsze dzieci syryjskich uchodźców w Libanie słyszały o Polsce dzięki wsparciu, jakiego udziela im Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Nawet najmniejsze dzieci syryjskich uchodźców w Libanie słyszały o Polsce dzięki wsparciu, jakiego udziela im Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.
Monika Andruszewska

Kobiety z pogranicza

Komentarzy: 1

Monika Andruszewska

GOSC.PL

publikacja 30.12.2016 05:00

Od 2011 roku Liban, kraj wielkości województwa świętokrzyskiego, przyjął prawie 1,2 mln uchodźców z Syrii. To prawie tyle samo co wszystkie kraje Unii Europejskiej.

Miłość

Zeindab mieszka niecałe 10 km od granicy z Syrią. – Wiem, że już tam nie wrócimy. Ludzie nie wyobrażają sobie, co to znaczy przez 4 lata nie móc wrócić do swojego kraju, choć jest tak blisko – opowiada. O wyjeździe do Europy nawet nie myśli. – Nie mamy na to pieniędzy...

Rodzina Zeindab uciekła z Akrabu na północy Syrii. Ze łzami w oczach wspomina ucieczkę. – To się stało tak nagle... Bomby z samolotów zaczęły spadać na naszą ulicę. Wzięłam tylko hidżab, dokumenty i dzieci – opowiada. Na początku uciekli do Hamy, ale i tam dogonił ich front – Gdzie nie przyjechaliśmy, zaczynała się wojna… – dodaje Zeindab. W trakcie ucieczki była w ciąży z piątym dzieckiem. Większość oszczędności stracili przy wyrabianiu paszportów, potrzebnych, by wjechać do Libanu legalnie. To, co zostało, wydali na poród w prywatnej klinice. Libańskie szpitale nie przyjmują uchodźców.

Zeindab nalewa arabskiej kawy z kardamonem do niebieskich filiżaneczek. Przeprasza, że ich brzegi są obtłuczone. Nawet w takich warunkach stara się zachowywać jak pani domu. Nie jest samotna. Jej mąż próbuje dorabiać na budowach, ale w Libanie pracy nie ma już nawet dla Libańczyków. Szczególnie na pograniczu, gdzie co trzecia osoba jest uchodźcą z Syrii. – Każdego dnia myślę o tym, jak przeżyć kolejny dzień. Raz w miesiącu staram się kupić mięso dla dzieci. Dziecko nie może rosnąć, gdy je sam ryż.

Zeindab wyznaje, że marzyła o kolejnym dziecku. Ale odkąd wyjechali z Syrii, 4 razy poroniła. – Czuję się, jakby umarło mi czworo dzieci – mówi. Gdy wychodzimy, pokazuje mi najmłodszą córeczkę. – Nazywa się Ilaf. I love. To jedyne, co teraz mamy. Tylko miłość. 

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama