Kobiety z pogranicza

Od 2011 roku Liban, kraj wielkości województwa świętokrzyskiego, przyjął prawie 1,2 mln uchodźców z Syrii. To prawie tyle samo co wszystkie kraje Unii Europejskiej.

Nadzieja

Budynek ma tylko nieotynkowane ściany. Brakuje drzwi i szyb w oknach. Wygląda jak rozpoczęta i porzucona w pośpiechu budowa. Trudno uwierzyć, że ktokolwiek tu mieszka. A jednak na dźwięk nadjeżdżającego samochodu przed dom wychodzi drobna dziewczyna z dzieckiem na rękach. To Rim, uciekinierka z syryjskiej Rakki. Sprawia wrażenie, jakby czekała na kogoś innego i rozczarował ją przyjazd pracowników PCPM. Spokojnie odpowiada na pytania. Miesięczne zarobki? Nie ma żadnych. Za jej uprzejmym uśmiechem kryje się jakiś smutek. Rim uśmiecha się tak naprawdę tylko wtedy, gdy patrzy na swojego synka. Roczny chłopiec o wielkich, czarnych oczach gaworzy, przyglądając się ciekawie przybyszom. Mohamed, tak jak ponad 50 tys. syryjskich dzieci urodzonych w Libanie, nie ma paszportu żadnego państwa – ani Libanu, ani Syrii. Ale jeszcze o tym nie wie. – Nie sądziłam, że będę kiedyś tak żyć – mówi Rim. – Mój ojciec miał rządową posadę. Nasz dom w Syrii był piękny. Mieliśmy sad drzewek oliwnych. Nic z tego nie zostało. Budynek, w którym mieszkała, został zrównany z ziemią podczas bombardowania. Oliwne drzewka spłonęły. Zabrała starych rodziców i uciekli do Libanu. Dla samotnej kobiety uchodźcze życie jest ciężkie, ale Rim nie chciała wychodzić za mąż bez miłości.

Ale wtedy do Libanu przybył jej daleki kuzyn, Shem. – Dwudziestoczteroletni przystojny adwokat. Od razu się zakochałam. Okazało się, że syryjski dyplom nie jest uznawany w Libanie. Shem zaczął pracować jako kelner. Wkrótce pobrali się i Rim zaszła w ciążę. – Znaleźliśmy przyjemny garaż, w którym była nawet bieżąca woda – wspomina swoje pierwsze mieszkanie. A potem dowiedzieli się, że rodzice Shema zginęli pod gruzami domu. Chłopak zdecydował się pojechać do Syrii, by ich pochować. Kilka dni później jego telefon przestał odpowiadać. „Nie ma takiego numeru” – powtarza głucho dziewczyna. To powiadomienie słyszała tysiące razy. Shema nikt już potem nie widział. Od pół roku nie dał znaku życia. – Szukałam go wszędzie – rozkłada bezradnie ręce. – Przy życiu trzyma mnie tylko miłość do synka i nadzieja, że mąż wróci.

Wynajem garażu kosztował 200 dolarów. Sama nie była w stanie płacić czynszu, więc wynajęła pustostan, w którym mieszka teraz. We wnętrzu budynku jest tylko goła, betonowa podłoga. Pokazuje mi górę koców i materaców leżących przy ścianie. W górzystym północnym Libanie noce są zabójcze. Zimą temperatura spada do –10 stopni. – W nocy przykrywam się tym wszystkim. Nie ma jeszcze śniegu, ale już teraz synek płacze z zimna. Co będzie, jak przyjdą większe chłody?

W Libanie nie ma oficjalnie działających obozów dla uchodźców. Istnieją za to nielegalne obozy, gdzie Syryjczycy muszą płacić za miejsce w namiotowiskach prywatnym właścicielom ziemi. Rim wzdryga się na samą myśl o takim miejscu. – To niebezpieczne obszary wyjęte spod prawa. Samotna kobieta tam zginie.

Uchodźcy z Syrii mieszkają więc w mieszkaniach, garażach i piwnicach, których wynajęcie kosztuje od 200 do 400 dolarów. Dla większości z nich to suma nie do zdobycia. Jak dotąd PCPM pomogło znaleźć dach nad głową 15 tys. uchodźców. Dzięki tegorocznej dotacji z MSZ Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej pomoże opłacić mieszkanie kolejnym 10 tysiącom. Rim jest na tej liście.

Pod koniec rozmowy Rim zwierza mi się, że ciągle ma nadzieję na to, iż jej mąż pojawi się na drodze.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie