Dymarki Świętokrzyskie dają okazję nie tylko do rozrywki. Organizatorzy stawiają sobie zdecydowanie bardziej ambitny cel – edukację.
Jeszcze większe zainteresowanie wzbudził kolejny przedstawiciel Barbaricum – Sarmata – nie tylko z uwagi na nazwę, kojarzącą się nam nieodparcie z tęgim panem z sumiastym wąsem, podgoloną głową, odzianym w kontusz, ale z powodu swego ubioru i bogatego uzbrojenia, odbiegającego od skromnych pod tym względem Wandala i Daka. Ubrany w strój z przewagą koloru czerwonego, uzbrojony w łuk, miecz i sztylet, prezentował się zdecydowanie okazalej od swych kolegów.
– To nie przypadek, że miecze, jakimi posługiwali się Sarmaci, przypominały chińskie – zauważył dr hab. Bartosz Kontny, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, który przybliżył uzbrojenie Sarmaty. – Ponadto zwracam uwagę na czapki, jakie nosili, które jako żywo przypominają budionowki. Kobiety sarmackie swoje stroje zdobiły niezliczoną ilością paciorków, dlatego archeolog pracujący przy grobie Sarmatki ma nieprawdopodobnie trudne zadanie, musi bowiem dokumentować każdy z nich, jeden po drugim. Obszywano nimi rękawy, dekolty, diademy. Warto wspomnieć, że elementy kultury sarmackiej są reprezentowane także na tym terenie. Na Sandomierszczyźnie zostało odkrytych kilka grotów strzał typowo sarmackich, trójlistnych, które uważa się za przejaw jakichś sojuszy pomiędzy Sarmatami a Germanami, nawiązanych być może w czasie wojen markomańskich, toczonych z Cesarstwem Rzymskim w II w.
Edukacja przez zabawę
Punktem kulminacyjnym były popołudniowe bitwy legionów rzymskich z plemionami barbarzyńskimi, w których szeregach znaleźli się czescy, niemieccy i polscy rekonstruktorzy. – Chcemy pokazać różne techniki walki stosowane przez przeciwne strony. Zdecydowana większość barbarzyńców za jedyną ochronę miała tarcze, a ich główną bronią były włócznie, stąd stosowana przez nich taktyka zaczepno-obronna, zupełnie odmienna od techniki armii rzymskiej, posiadającej solidne zbroje. Nie ukrywam, że potyczki, jakie staczamy, są dla nas, rekonstruktorów, doskonałą nauką, gdyż tak naprawdę dopiero w praktyce zaczynamy zadawać sobie pytania: jak ówcześni wojowie walczyli? w jaki sposób posługiwali się bronią? jakie techniki stosowali? Takie wątpliwości z pewnością nie pojawiłyby się, gdybyśmy tylko siedzieli za biurkiem – podkreślał Wojciech Wasiak, który w bitwie nie uczestniczył, przypadła mu bowiem rola komentatora starcia.
– Stając na polu bitwy, potrafimy doświadczyć podobnych przeżyć, zjawisk jak żołnierze w czasie walk, np. pojawia się tzw. widzenie tunelowe, w którym człowiek skupia się tylko na jednym silniejszym przeciwniku, nie dostrzegając tego, co dzieje się po bokach. W takich sytuacjach doceniamy aspekty psychologiczne, które z pewnością także wieki temu miały znaczenie. Praktyka zatem pozwala poszerzyć naszą świadomość oraz wiedzę, ale przyznaję, trzeba się mocno przy tym napracować. Poprzez eksperymentatorium, jakimi są inscenizacje walk, możemy znaleźć odpowiedzi na pytanie o zastosowanie broni odkrywanej podczas wykopalisk archeologicznych. Mają one dla nas ogromną wartość poznawczą i edukacyjną. Oczywiście, używamy drewnianych atrap, chodzi przecież o wypróbowanie, a nie poranienie się czy pozabijanie – zauważa z uśmiechem. – Chcemy po prostu wiedzieć, jak ci ludzie, leżący pod naszymi stopami od setek lat, skromnymi środkami, jakimi dysponowali, potrafili pokonać mocarstwo, jakim było rzymskie imperium, dysponujące przecież zawodową armią.
Prezentacje walk oraz czynności codziennego życia mają za zadanie edukować nie tylko samych uczestników, ale również, a może przede wszystkim, odbiorców. – Inscenizacje to takie historyczne teatrum, w którym na oczach widzów przeszłość, nawet ta bardzo odległa, ożywa na nowo, pozwalając się dotknąć – zauważył Wojciech Wasiak. – Dzięki temu można spojrzeć na historię z zupełnie innej perspektywy, nie szkolnej czy książkowej, ale praktycznej, żywej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |