Gdybym miał wybrać kresową arkadię, wskazałbym na Brasław. Czczony tam od wieków wizerunek Maryi ma niezwykłą oprawę przyrody. Właśnie minęła 10. rocznica koronacji obrazu Matki Boskiej Brasławskiej, Królowej Jezior.
Brasław położony jest między kilkoma jeziorami. Ich ciemnoturkusowa toń zlewa się z intensywną zielenią lasów porastających wysokie wzgórza. To historyczna część ziemi wileńskiej. U schyłku I Rzeczypospolitej był stolicą województwa. Rosjanie włączyli miasto do guberni kowieńskiej. W 1922 r. jako część tzw. Litwy Środkowej Brasław został przyłączony do Polski. W okresie międzywojennym stał się modnym miejscem rekreacji i sportów wodnych. Większość jego mieszkańców stanowili Polacy, z których wielu wyjechało po zakończeniu wojny. Dzisiaj dominują tutaj Białorusini.
Wizerunek Matki Boskiej Brasławskiej jest ikoną powstałą prawdopodobnie w średniowieczu. Pochodzenie obrazu jest nieznane. Wiadomo, że pierwotnie znajdował się w drewnianym klasztorze ojców bazylianów na wyspie klasztornej, położonej na jeziorze Nieśpisz, nieopodal Brasławia. W 1832 r. klasztor spłonął od uderzenia pioruna. Z pożogi ocalał obraz Matki Bożej, co wzmocniło jego kult. Został przeniesiony do kościoła rzymskokatolickiego w Brasławiu, gdzie przebywa do dziś. W 1842 r. u podnóża Góry Zamkowej wzniesiono świątynię kamienną, którą rozbudowano w 1897 r. Spacerując wzdłuż kościelnych murów, można zobaczyć dokładnie miejsca, gdzie zaczęła się jej rozbudowa.
Niedawno archeologowie pracujący na wyspie klasztornej odkopali cenne znaleziska, m.in. monety z XVI w. świadczące o tym, że już wtedy przybywali do Brasławia pielgrzymi z bardzo odległych regionów Białorusi, wówczas Wielkiego Księstwa Litewskiego. Niestety, nie zachowała się żadna dokumentacja na temat samego obrazu, który 10 lat temu, kiedy przygotowywano się do jego koronacji, przeszedł gruntowną renowację. Odkryto wówczas, że z oryginału pozostała jedynie postać Matki Bożej i Chrystusa, reszta nosiła ślady różnych zniszczeń, m.in. od ognia, i późniejszych domalowań. Niegdyś wokół obrazu były liczne wota, przynoszone przez ludzi, którzy doświadczyli różnych łask za wstawiennictwem Maryi Brasławskiej. Zaginęły jednak w zawierusze dziejowej i obecnie są gromadzone jedynie wota i podziękowania za łaski z czasów najnowszych. Według tradycji obraz koronowany był już wcześniej, ale brak dokumentów nie pozwala na ustalenie okoliczności, w jakich do tego doszło. Niestety, w czasach sowieckich zginęła także cała dokumentacja kościelna, dlatego parafia musi nieraz odprawiać z kwitkiem gości z Polski, którzy przyjeżdżają z prośbą o wypis z parafialnej księgi chrztów.
Wszystkich nas nie zamkną
Z historią brasławskiego sanktuarium wiąże się niezwykły epizod z czasów sowieckich. Nie znam drugiego przypadku, aby władze w czasach stalinowskich zamknęły jakiś kościół lub jakąś cerkiew, ale na skutek masowych protestów musiały wycofać się z tej decyzji. W Brasławiu to się wydarzyło. W 1950 r. władze rejonowe zamknęły kościół i przeznaczyły go na spichlerz dla miejscowego kołchozu. Natrafiły jednak na ogromny opór miejscowej społeczności, która nie zwracając uwagi na grożące jej kary, protestowała przeciwko temu. Delegacje każdego miesiąca jeździły do Mińska, a nawet do Moskwy, przedkładając petycje w sprawie ponownego otwarcia kościoła, co nastąpiło wiosną 1952 r. – To był wyjątkowo trudny czas – wspomina Piotr Pietkiewicz, z którego gościny korzystaliśmy w Brasławiu. – Kiedy w 1945 r. okazało się, że zostajemy w Związku Sowieckim, ludzie byli zrozpaczeni. Wielu zdecydowało się na wyjazd do Polski, ale części to udaremniono. Później najmniejsza oznaka protestu karana była więzieniem i zsyłką – opowiada. – Pomimo tego, kiedy zamknięto kościół, ludzie wyszli protestować. Moja matka była jedną z tych osób. Kiedy władze straszyły, że skończymy w obozach, mówiła, że działamy zgodnie z sowieckim prawem, które formalnie gwarantuje wolność sumienia. Ważna była powszechność tego protestu. Wszystkich nas przecież nie zamkną – pocieszali się mieszkańcy Brasławia zaangażowani w obronę kościoła.
– Obraz cały czas był w kościele i ludzie modlili się za wstawiennictwem Matki Bożej o otwarcie świątyni. Kiedy to się stało, powszechne było przekonanie, że modlitwy zostały wysłuchane – wspomina tamten czas obecny biskup witebski Aleh Butkiewicz, pochodzący z Brasławia. Dodaje, że miało to wielkie konsekwencje dla duszpasterstwa nie tylko w tej parafii. W innych miejscowościach kościoły zostały zamknięte. Dlatego do Brasławia przyjeżdżali ludzie z całego rejonu. Ogromnie ważna była posługa sióstr eucharystek, które nigdy nie opuściły miasta i konspiracyjnie przygotowywały dzieci do I Komunii Świętej, co w tamtych czasach w Związku Sowieckim było czymś zupełnie niezwykłym. Wszystko to sprawiło, że parafia w Brasławiu – jak podkreśla biskup Aleh – była ośrodkiem życia religijnego nawet w czasach prześladowań.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |