Wspinaczkowy partner to dla alpinisty ktoś bardzo istotny. Ktoś, na kim można polegać tak mocno, że nie trzeba się bać zawierzając mu swoje życie.
„Nie bądź głupi” jest więc ostrzeżeniem dla tych, którzy swoja nadzieję pokładają w dobrach materialnych. Kto nie słyszał historii o znudzonych życiem i nieszczęśliwych bogaczach? Przecież nie można mieszkać na raz w pięciu domach, jeździć ośmioma samochodami czy nosić czterystu par butów. Bogactwa materialne nie przekładają się też automatycznie na posiadanie prawdziwych przyjaciół. Ich przydatność dla ochrony zdrowia jest również mocno przeceniana. Dobrze wykorzystywane mogłyby sprzyjać szczęśliwemu życiu, ale często rodzą tylko pustkę. Przede wszystkim zaś nie mogą dać życia wiecznego.
„Nie bądź głupi” to ostrzeżenie dla tych, którzy zbytnio ufają drugiemu człowiekowi. Czy to w siłę jego generującego kolosalny postęp naukowy i technologiczny rozumu czy też w idee, które mają uzdrowić stosunki społeczne. Postęp w nauce i technologii nie przekłada się na opróżnianie szpitalnych łóżek. Zwalczenie jednej choroby powoduje ujawnienie się kolejnej. A nowe odkrycia najczęściej nie tylko ułatwiają życie, ale rodzą nowe zagrożenia. Historia pokazuje też, że powstałe w ludzkim umyśle ideologie, które miały naprawić świat okazywały się zarzewiem nienawiści na niespotykaną dotąd skalę. Budowanie bez Boga zawsze kończy się katastrofą.
„Nie bądź głupi” to też uwaga dla tych, którzy zaufawszy sloganowi, iż „człowiek jest miarą wszystkich rzeczy” stawiają na miejscu Boga samych siebie. Jaskrawym tego przykładem jest próba odkrycia przyszłości przez wróżby albo wpływanie na nią przez czary. Przeciwstawiając swoje pomysły zamiarom Boga zapominają, że tylko Boża myśl ma moc sprawczą. Gdy życie zaczyna się toczyć nie po ich myśli, mogą się już tylko miotać.
Czytając katechizmowe wykłady na temat pierwszego przykazania można odnieść nieprzyjemne wrażenie, że pierwsze przykazanie rodzi strasznie dużo różnych obowiązków. Obowiązek wiary w Boga, pokładania w Nim swojej nadziei i miłości do Niego; obowiązek adorowania Go, modlitwy i składania Mu ofiar. Czy Bóg nie wymaga zbyt wiele? Czy nie jest zbyt zaborczy? Nie. Bóg nie każe ateistów gradobiciem a wątpiących w niego swędzącymi liszajami. Perspektywa spojrzenia na pierwsze przykazanie jako na stwierdzenie „nie bądź głupi” uświadamia jednak coś więcej. To, co bywa rozumiane jako obowiązek jest całkiem zwyczajną wdzięcznością wobec Boga, który ostrzega przed głupotą. I to wdzięcznością daleką od wszelkiego wyrachowania.
Matkę kocha się nie za to, że ugotuje obiad i da kieszonkowe. Raczej za to, że jest; że dała tak wiele dobra, iż trudno je nawet wymienić. Dziecko wierzy jej bo wie, że chce jego dobra. Rozmowa z nią czy udzielenie potrzebnej pomocy to nie przykry obowiązek, ale sama radość. Czy w te relacje może wkraść się wyrachowanie? Oczywiście. Ale dla kochających dzieci nie ma o tym mowy.
Podobnie mogą i powinny kształtować się relacje człowieka z Bogiem. Skoro jest dobrodziejem, spotykania się Nim, czczenia Go nie musi być wyrazem kupieckiego „coś za coś”. Jest naturalnym odruchem kochającego serca.
Wedle autorów Księgo Rodzaju wszystkie nieszczęścia człowieka zaczęły się od podejrzenia, że Bóg próbuje przed człowiekiem coś ważnego i pięknego ukryć. Gdy pierwsi rodzice zerwali owoc z zakazanego drzewa szybko zrozumieli, że pociągający owoc okazał się robaczywy. Przestrzeganie przykazania „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną” wcale nie ogranicza wolności. To najlepsza z możliwych inwestycji. To jak związanie się liną z może najbardziej wymagającym, ale za to najpewniejszym partnerem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |