Medialne przekazy z Piekar to często sztampa. Żeby zrobić coś więcej, trzeba wniknąć w atmosferę tych spotkań. A to dużo trudniejsze.
Coś jeszcze uderza? Tak. Nadreprezentacja mężczyzn w tym wieku, o który w Kościele wydaje się najtrudniej – 25-45 lat. Czyżby dlatego, że tu, w Piekarach, na chwilę przestają być członkami Kościoła żeńskokatolickiego?
Eucharystia na zielonej trawie
Dopóki trwają wstępne powitania i przemówienia, atmosfera raczej luźna. Dopiero gdy zaczyna się Msza św., pojawia się skupienie. Tu nie ma zmiłuj się. Starsi bez ogródek upomną nieco rozwydrzonych młodzieńców – „Jak chcecie na piknik, to Świerklaniec jest blisko”. Wszyscy kiedy trzeba wstają, kiedy trzeba klękają. Choć w głośnikach słychać prowadzących, wokół ludzie też śpiewają. I tu odpowiada się na wezwania kapłana. Choć ołtarz daleko, a słońce daje się czasem mocno we znaki.
Gdy zaczyna się homilia, chłopy słuchają. I kiedy jakieś zdanie szczególnie ich poruszy, klaszczą. Niedziela jest Boża i nasza – przypomina w homilii dawne wezwanie kaznodzieja. A oni wiedzą, że choć komunizm się skończył, dziś pojawił się nowy wróg ich odpoczynku. Chęć zysku, dobro firmy, dla których nie liczy się dobro rodziny.
Gdy przychodzi czas na Komunię, nie ma paniki. Po pierwsze dlatego, że kto nie zdąży teraz, będzie mógł przyjąć Chrystusa na Rajskim Placu. A po drugie dlatego, że księża, diakoni albo nadzwyczajni szafarze na pewno przyjdą. Jeśli nie ma ich zaraz, pojawią się po chwili. Nie ma co stawać w długiej kolejce tam, gdzie kapłan zjawił się pierwszy, bo za chwilę Chrystus przyjdzie niesiony przez innych. Dla nikogo ze zgromadzonych na zielonej trawie i w cieniu drzew „piekarskiej Galilei” na pewno go nie braknie.
Po głównych uroczystościach
Gdzie coś zjeść? Można udać się do którejś z wielu jadłodajni. Ale spora część pielgrzymów zostaje na miejscu. Na kalwaryjskim wzgórzu spokojnie można siąść czy nawet się położyć i wyciągnąć przyniesione kanapki czy napić się herbaty z termosu. I porozmawiać. Zwłaszcza z tymi, których widzi się tylko raz do roku. Właśnie tu, w Piekarach. Bo pielgrzymka mężczyzn do Piekar to nie tylko modlitewne spotkanie z Bogiem czy z Maryją, obecną w cudownym obrazie. To także spotkanie z ludźmi. Czas na zawsze zbyt krótkie rozmowy. Ale nawet jeśli nie z wszystkimi znajomymi uda się zamienić słowo, nic straconego. Przecież za rok znów można się spotkać.
Niektórych zawsze łatwo spotkać w tym samym miejscu. Wiadomo, tego pod Wieczernikiem, tego przy bazylice. To prawie jak rytuał. A jeśli nie, zawsze można się pokręcić wokół zgromadzonych na Godzinie Młodzieżowej. Wprowadzona przed laty do dziś gromadzi młodych. Tylko dziś już chyba w większości młodych trochę wcześniej urodzonych. Można pośpiewać, posłuchać świadectw. A że nie ma się już nastu lat? Cóż, kobiety mawiają, że mężczyźni są jak dzieci. Co za problem, by odnaleźć w sobie ducha młodości nawet, jeśli czaszka już nieco wyłysiała?
Pozostaje odpowiedź na pytanie: dlaczego. Dlaczego mimo tylu innych propozycji ciągle przychodzą? Żeby zanieść do Matki swoje intencje? Być może. Całkiem jednak możliwe, że odpowiedź na pytanie jest znacznie bardziej zaskakująca. Przychodzą, bo to ich pielgrzymka. Bo ciągle jest. A oni chcą uczestniczyć w tym święcie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |