Pozazdrościć! - kiwają głowami zachwyceni architekci, którzy odwiedzają południowy skrawek śródmieścia Katowic. Aby odkryć urok miasta, wystarczy popatrzeć ponad sklepowe witryny.
Polskim turystom Katowice wciąż kojarzą się często z nieciekawym, szarym pejzażem pozbawionym rynku z prawdziwego zdarzenia. Ci, którzy pojawiają się z wizytą na Śląsku, szukają oryginalnych, unikatowych w skali kraju miejsc. 80 lat temu zaczęto stawiać tu najnowocześniejsze na owe czasy obiekty, które przetrwały do dziś w nienaruszonym stanie. Więcej - wcale nie straciły na nowoczesności. Obecnie modernistyczna zabudowa z okresu międzywojennego jest jedną z najatrakcyjniejszych tego typu w Polsce. - Zdarza się, że oprowadzam tu architektów z zagranicy. Oglądają dzielnicę i są zachwyceni standardem naszej architektury - zapewnia Ryszard Nakonieczny architekt z Katowic.
Śląska Ameryka
Ulica Skłodowskiej-Curie biegnie prostopadle od dworca w kierunku południowym. Niektórzy zastanawiają się, dlaczego nie nosi nazwy Michejdy, Schayera czy Kozłowskiego. Projekty architektów związanych z Katowicami były przed wojną wizytówką miasta. Dla wielu są nią nadal. Ta ulica to oś, wokół której rozciąga się modernistyczna zabudowa powstała w latach 1929-1939. To właśnie w tym okresie wyrastały w mieście gmachy, szkoły, budynki mieszkalne, wille i wieżowce, które nowoczesnością rozwiązań dorównywały miastom Europy.
Ślady odłamu architektury modernistycznej, jakim był funkcjonalizm, odnaleźć można też w innych częściach miasta, lecz największą reprezentację ma on w południowej części Katowic. „Śląsk, ta najbardziej amerykańska dzielnica Polski, wyprzedził inne dzielnice pod względem pięcia się ku górze” - pisał architekt Witold Kłębkowski w 1932 roku na łamach „Architektury i budownictwa”. Słowa te nawiązują do budowy wysokościowców opartych na konstrukcji stalowej. Najpierw powstał w 1930 r. siedmiopiętrowy dom przy ul. Wojewódzkiej. Cztery lata później stanął katowicki „drapacz chmur”, czyli 12-piętrowy wieżowiec na ul. Żwirki i Wigury przeznaczony dla Urzędu Skarbowego. Był to drugi pod względem wysokości budynek w Europie. Miasto zaś zaczęto określać mianem polskiego Chicago.
Zielone światło od prezydenta
Na krajobraz Katowic ogromny wpływ miała sytuacja polityczna w regionie po I wojnie światowej. W 1922 roku utworzono autonomiczne województwo śląskie ze stolicą w Katowicach. Gospodarczy rozwój regionu niósł ze sobą nowe możliwości dla architektów. Modernistyczna zabudowa miasta miała być symbolem polskiego postępu.
- Polska stała się w ten sposób prawdziwie nowoczesna, gdyż tworzyła sztukę zgodną z prądami obowiązującymi w całej Europie - mówi historyk sztuki Irma Kozina.
W początkowym okresie działalności nowego województwa powstawały projekty budowli nawiązujące do tradycyjnych form. Przykładem jest gmach urzędu wojewódzkiego reprezentujący neoklasycyzm, którego budowa ruszyła w 1924 r. Od 1929 roku niemal wszyscy katowiccy architekci zachłysnęli się funkcjonalizmem. Nie bez znaczenia był również fakt, że ówczesny prezydent Polski Ignacy Mościcki zainteresował się tym, co określano stylem międzynarodowym w architekturze. Województwo śląskie wybudowało mu tzw. zamek prezydenta w Wiśle, z awangardowymi rozwiązaniami wnętrz, dziękując tym samym za zaangażowanie w tworzeniu chorzowskich „Azotów”. Akceptując nowy styl, prezydent dał zielone światło lokalnej władzy i projektantom.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |