Chrześcijanin, jeśli chce być autentycznym uczniem Jezusa, musi zgodzić się na życie w rozdarciu. Wybrany przez Boga, święty i umiłowany ciągle jest mniej czy bardziej grzesznikiem.
Gdy wierni zanoszą swoje prośby do Baranka, kapłan upuszcza do kielicha z Krwią Chrystusa cząstkę Jego Ciała. Wypowiada przy tym w ciszy słowa: „Ciało i Krew naszego Pana, Jezusa Chrystusa, które łączymy i będziemy przyjmować, niech nam pomogą osiągnąć życie wieczne”. Ciało na powrót łączy się z krwią. W geście tym dostrzega się czasami symbol zmartwychwstania. Ale zapowiada on także nasze zmartwychwstanie. Z przebitego boku Chrystusa – Baranka, wypłynęła woda i krew. Symbole dwóch sakramentów: chrztu i Eucharystii. Złączeni z Jezusem przez wodę chrztu już jesteśmy dziećmi Bożymi, zaproszonymi, by mówić do Boga „Ojcze” i składać Mu w ofierze Jego Syna. Jednak ciągle nie możemy być pewni zbawienia. Bo ciągle upadamy w grzech. Stąd potrzeba Eucharystii. By nam, którzy już jesteśmy obywatelami nieba, wystarczyło sił, by tam dojść. Dla niegodnych wybrańców Bożych Komunia jest pokarmem, który „pomaga nam osiągnąć życie wieczne”.
Ów dualizm, owo już i jeszcze nie, bardzo wyraźnie przebija z ostatniego przed Komunią dialogu celebransa z wiernymi. To kompilacja trzech biblijnych cytatów.
Czasem dyskutuje się nad tym, czy Komunię powinno się przyjmować na stojąco, czy w postawie klęczącej. Zwolennicy drugiej możliwości wskazują na konieczność oddania czci Jezusowi. Chyba zapominają o chwili bezpośrednio poprzedzającej Komunię. To właśnie jest czas pokornej adoracji. Kapłan pokazuje zgromadzonym Chrystusa, a oni klęcząc uświadamiają sobie jeszcze raz, Kto za chwilę zagości w ich sercach.
„Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata” – przypomina słowa Jana Chrzciciela celebrans. Nie grzech – jak jest w biblijnym oryginale – ale grzechy. Bo zgromadzeni już zostali ochrzczeni. Ich grzech, ten najbardziej podstawowy, niewiara, został już zgładzony. W ferworze życia pojawiły się jednak inne. Nieraz bardzo wielkie. Wszystkie je Jezus poniósł na krzyż. Dlatego w drugim zdaniu celebrans cytatem z Apokalipsy (Ap 19) przypomina wszystkim o nadziei: „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na (Jego) ucztę Baranka”. Nie tylko na Eucharystię, podczas której karmimy się Ciałem i Krwią Chrystusa. Na apokaliptyczną ucztę godów Baranka. Na to wielkie mające kiedyś nastąpić wydarzenie, kiedy po pokonaniu Wielkiej Nierządnicy Oblubieniec (Chrystus) na zawsze poślubi swoją Oblubienicę (Kościół). Ucztę, która w pewnym sensie nie będzie miała końca. Wszak mamy już na zawsze być blisko Boga.
Święty Bóg zaprasza nas na ucztę. Na ucztę do nieba. Ale my nie jesteśmy tego zaszczytu godni. Dlatego odpowiadamy parafrazując słowa setnika z Kafarnaum. „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. „Do mnie” nie oddaje zbyt dokładnie biblijnego oryginału. Dokładnie fraza ta brzmi „abyś wszedł pod mój dach”. Tak jest w liturgii łacińskiej. Owo „do mnie” to coś więcej niż „do mojego serca”. To „wejdź w moje życie, ogarnij moje codzienne sprawy, bądź zawsze ze mną”. Każdy z nas mówi wtedy Bogu: „Jestem grzesznikiem. Tylko wtedy kiedy mi pomożesz, gdy będziesz mnie wzmacniał swoim Ciałem, znajdziesz kiedyś mnie, grzesznika na tyle świętego, że nie będziesz mnie musiał wypraszać ze swojej niebieskiej uczty...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |