Inspekcja Handlowa przebadała 424 punkty gastronomiczne w całej Polsce. Wnioski z kontroli mogą porażać. W większości restauracji, barów i fast foodów znaleziono nieprawidłowości. Najwięcej w tych działających w górach i nad morzem. Najlepiej wypadły bary mleczne.
Kontrola w restauracjach, klubach, barach i fast foodach została przeprowadzona na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Kontrolowane lokale wybrano losowo i na podstawie skarg klientów. Sprawdzono także te lokale, które w poprzednich kontrolach wypadły blado. W największym skrócie można powiedzieć, że najgorzej wypadają punkty gastronomiczne w miejscach uczęszczanych przez turystów, zarówno te w górach, jak i nad morzem. W tym restauracje sygnowane nazwiskami szefów kuchni znanych chociażby z telewizyjnych programów kulinarnych. Najwięcej zaufania można mieć do fast foodów i do barów mlecznych. W tych do nadużyć dochodzi najrzadziej.
Co konkretnie sprawdzano?
Po to, by kontrola była wiarygodna, a wyniki porównywalne, inspektorzy Inspekcji Handlowej wyszczególnili to, co później zostało zbadane. Sprawdzano, czy klient dostaje taką liczbę produktów, jaką zamówił (jaka figuruje w karcie dań). Kontrolowano również, czy kelnerzy nie oszukują na rachunkach (czy kwota zgadza się z tą, która była podana w karcie, czy reszta jest dobrze wydawana, czy do rachunku nie dopisano jakichś pozycji). Sprawdzano także, czy konsument dostaje potrawę, którą zamówił, czy jej tańszy „zamiennik”. Ostatni przypadek dotyczył np. ryb, przy których cena, w zależności od gatunku, może się bardzo różnić.
Z kontroli wynika, że najczęstszym nadużyciem jest niedoważanie potraw. To plaga, którą inspektorzy wykryli w co trzeciej kontrolowanej restauracji. Potrawy były mniejsze (lżejsze) niż to, co oferowała karta. Klient płacił za większy kawałek mięsa czy większy talerz zupy, a dostawał mniejszy. To oszustwo „bezpieczne”, bo przecież nikt nie chodzi na obiad z kieszonkową wagą. Ten problem dotyczył także ilości alkoholu w oferowanych drinkach. Niewielkie różnice bez specjalistycznych analiz są trudne do wykrycia. Biorąc jednak pod uwagę wysoką cenę alkoholu i to, że w barze czy restauracji drinków sprzedaje się sporo, nawet drobne oszustwo dla właściciela lokalu może być źródłem sporego zysku. Równie często restauratorzy stosowali tańsze składniki potraw, a klienci płacili za droższe. Przykłady? Proszę bardzo. Klient pił tanie piwo, choć płacił za drogie. Pił kawę najtańszą na rynku, choć zamówił i płacił za markową, włoską. Zamiast dorsza jadł i płacił za tańszego czarniaka, a zamiast purée z ziemniaków jadł sztuczne z paczki. W górach powszechne było zamienianie w potrawach oscypka na znacznie tańszy ser wędzony. Bardzo częste były przypadki, w których klient zamawiał (i płacił) za sok, ale dostawał nektar albo sok rozcieńczony wodą.
Co powinno być na rachunku?
Osobną grupą nadużyć było zawyżanie rachunków. Dopisywanie potraw czy składników, które na talerzu w ogóle się nie pojawiły, oszukiwanie w czasie wydawania reszty czy bezprawne dopisywanie serwisu (napiwku). W jednej z kontrolowanych restauracji na rachunku za serwis doliczono aż 17 złotych. Zwykle są to niewielkie kwoty. W Polsce dopisywanie napiwku do rachunków jest nielegalne, chyba że klient jasno i wyraźnie jest o tym poinformowany. Zwykle klienta nie niepokoi się takimi informacjami.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa spożywanych potraw największe znaczenie miały nadużycia związane z nieprawidłowym przechowywaniem żywności. Bardzo często produkty, których nie wolno mrozić, były przechowywane w zamrażarkach (chleb, twaróg, wędzone ryby). Restauratorzy źle segregowali produkty w czasie ich przechowywania. Na przykład surowe mięso znajdowano w lodówkach na tych samych półkach, co kiełbasy czy owoce. I przewinienie najcięższe. Inspektorzy znaleźli w zamrażarkach wiele produktów przeterminowanych. Zamrażanie wcale nie oznacza, że produkty mogą być przechowywane dowolnie długo. W jednym z lokali kontrolerzy znaleźli w zamrażarce pierogi, których termin ważności minął prawie trzy lata wcześniej. W innym zamrożoną pizzę przeterminowaną o ponad dwa lata i twaróg półtłusty przeterminowany o prawie 4 miesiące. Takie przykłady można mnożyć.
Ostatnią grupą zarzutów było niedostateczne informowanie klienta. W każdym lokalu gastronomicznym – przypominają kontrolerzy z Inspekcji Handlowej – w widocznym miejscu musi być cennik albo jadłospis wraz z informacjami o masie potraw i objętości napojów. Zarówno w cenniku, jak i w karcie dań musi widnieć data ich sporządzenia. Zdarza się, że klient dostaje kartę dań, zamawia posiłek, a gdy przychodzi do płacenia, kelner oświadcza, że podane ceny są nieaktualne, bo… np. drukarnia nie zdążyła jeszcze dostarczyć nowego menu. Klient powinien być także poinformowany, czy potrawa, którą zamawia, będzie przygotowywana na miejscu, czy tylko odgrzewana w kuchence mikrofalowej. Dotyczy to nie tylko pizzy, ale także np. pierogów, które mogą być robione ręcznie albo kupione jako mrożonka i odgotowywane. Klient powinien także przed złożeniem zamówienia dowiedzieć się, czy w danym lokalu napiwek płaci się dobrowolnie, czy nalicza się go automatycznie, np. jako określony procent wartości zamówienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |