Ogrody z azbestem

Niektórzy z obawy o swoje życie zamykają okna, gdy tylko zawieje wiatr. Zabójca lubi wietrzną pogodę.

– Kilka lat po wybudowaniu osiedla ktoś wpadł na pomysł ocieplenia budynków watą szklaną i płytami – mówi Edmund Młynarczuk. – Nie zgadzaliśmy się wówczas na to, bo już był przygotowany przepis zabraniający używania azbestu. Niestety, nie wszedł jeszcze w życie i w ostatniej chwili trucizna wylądowała na naszych blokach. – Pamiętam, jak okładali płytami ściany. Przecinali je pod naszym oknem – wspomina Władysława Młynarczuk, żona Edmunda. – Niechcący zostawiłam na balkonie biały sweterek, który szybko zrobił się szary, bo tyle kurzu było. A myśmy to wdychali. Dzisiaj ja i córka mamy poważne problemy z tarczycą. Słyszę, że to problem wielu ludzi z osiedla. Kto nam zdrowie zwróci? – pyta pani Władysława. Jej mąż deklaruje, że jeśli nie uda mu się nic wskórać w Sochaczewie, to pojedzie do Warszawy. Zainteresuje sprawą wojewodę mazowieckiego Jacka Kozłowskiego i marszałka Adama Struzika.

Cierpią wszyscy

Jak powiedział Michał Stępień z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, wiatr powoduje, że włókna azbestowe mogą dotrzeć daleko i łatwo dostają się do płuc. A w otulinie bloków jest duży plac zabaw, gdzie codziennie bawią się dzieci. Nawet wtedy, gdy wieje wiatr. – Mieszkam na osiedlu „Ogrody” od ponad 30 lat. Na szczęście ani ja, ani moje dzieci nie chorują. Ale to wcale nie musi oznaczać, że zawsze tak będzie. Choroby wywołane azbestem mogą wystąpić w starszym wieku. Powinni coś z tym zrobić. Przecież tutaj tylu ludzi mieszka! – irytuje się Agnieszka Matusiak, która przyszła z dzieckiem na plac zabaw.

Problemu pod dywan nie zamiata Spółdzielnia Mieszkaniowa Lokatorsko-Własnościowa. Na terenie Sochaczewa administruje kilkoma osiedlami. Niestety, podczas walnych zebrań przedstawiciele innych osiedli odrzucają uchwały dotyczące zdjęcia płyt z „Ogrodów”. Nie chcą dorzucać się do kosztownego remontu, bo uważają, że problem ich nie dotyczy. Ale azbestowe osiedle stwarza zagrożenie dla przynajmniej połowy miasta. Tak więc problem dotyczy wszystkich.

Spółdzielnia prawdopodobnie złoży wniosek o kredyt do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Pod uwagę brane jest także sięgnięcie po pieniądze unijne, przeznaczone na rewitalizację zaniedbanych części miast. – Chodzi mi na razie tylko o to, aby przedstawiciele spółdzielni wyszli ze swoich biur i poszukali pieniędzy na zewnątrz. Na wszystko Unia daje środki, więc pewnie i da na usunięcie azbestu z naszych bloków. Tylko że trzeba się o to postarać, a nie siedzieć z założonymi rękami – podkreśla Edmund Młynarczuk.

– Koszt remontu tylko jednego bloku to 600 tys. zł. Istnieje możliwość zaciągnięcia kredytu na zdjęcie azbestu i założenie nowej elewacji, ale pod zastaw lokali, które zajmują mieszkańcy. Czy zgodzą się na to? – zastanawia się Zbigniew Starzyński, członek zarządu sochaczewskiej spółdzielni.

Wojewódzkie fundusze ochrony środowiska dofinansowują w kraju zadania związane z usuwaniem azbestu. Obecnie we Wrocławiu można dostać dotację w wysokości 85 proc. wszystkich kosztów. Krajowy program usuwania azbestu przewiduje, że zniknie on z Polski do 2032 roku. Mieszkańcy „Ogrodów” mają jednak nadzieję, że u nich azbestowe chwasty zostaną wyplenione najpóźniej za dwa lata.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie